poniedziałek, 27 lutego 2012

Ballada o skrzypeczkach

Gdy starsza córka skończyła pięć lat, stwierdziła, że chce grać na skrzypcach. Instrument został zakupiony, lekcje opłacone. Dziecko na lekcjach grało chętnie, lecz ćwiczyć w domu za bardzo nie chciało.

Za to ja – odgrzałam chyba dawno uśpione geny wiejskich muzykantów, bo jak przypięłam się do skrzypeczek, tak trudno było mnie odpiąć. Grałam bez nut, opierając ciut przymałe pudło na biuście, jak mają we zwyczaju górale. Głównie kolędy, bo proste.

I tak bez mała trzy lata, gdy córka zrezygnowała z nauki, a instrument został sprzedany.

A ja marzyłam, że jeszcze kiedyś...


Dwa lata temu M. dała mi skrzypce. Stuletnie, z dobrej manufaktury.

Oddałam je do renowacji, dokupiłam potrzebne gadżety oraz zamówiłam prawdziwego muzyka z filharmonii, aby mnie uczył. Co czynił.

Szło mi tak sobie, nie posiadam bowiem wybitnego talentu ani nawet słuchu. Ale radość – o ta była najwyższej próby.

Gdy wtem

pewnego wieczora

zabolał mnie woreczek. Żółciowy.

Rychło znalazłam się w szpitalu, gdzie założono mi wenflonik.

Który nieustannie podrażniał mnie w żyłkę.

Która uległa sobie zapaleniu,

któremu towarzyszył zakrzepik.

Po zapaleniu zastało jakieś zgrubienie w tkance łącznej,

które naciekło na nerw,

który się popsuł.

Wkrótce zaczęły drętwieć mi paluszki, robić się coraz słabsze, aż niektóre mięśnie w dłoni widowiskowo zanikły.

I tu pojawił sie problem, albowiem nie mogłam już naciskać strun.

Po długim procesie specjalistycznych badań uzyskałam diagnozę, wzięłam kredyt i stawiłam się w Cud-Klinice, aby poddać się operacji. Z samego rana podano mi malutką tabletkę, po której zrobiło mi się błogo. Tak bardzo, że nie przejęłam się zbytnio, gdy Pan Anestezjolog wbił mi w splot barkowy igłę ze środkiem znieczulającym. Muszę dodać, że ten przemiły człowiek głaskał mnie przy tym po głowie, w związku z czym chwile te zaliczam do najprzyjemniejszych w moim życiu. Pokonwersowałam również z Asystentem Głównego Chirurga, Japończykiem, wykorzystując świeżo nabytą znajomość podstaw jego rodzimego języka.

- Hajimemashite, Tanaka san. Watashi-wa Ania desu.

Potem Pan Główny Chirurg rozciął mi rączkę i sprawnie zreperował nerw.

Jeszcze kilka miesięcy rehabilitacji i teraz...


Myślę i sama nie wiem. Bez talentu i słuchu. Bez perspektyw na to, że ktoś mnie posłucha z własnej woli...

Czy ja mam grać?

9 komentarzy:

  1. Masz grać! Ja też nie mam talentu, ani słuchu, a jednak czasem siadam do pianina i niemiłosiernie fałszując gram sobie repertuar z egzaminu końcowego w Szkole Muzycznej. Pamiętam coraz mniej taktów, ale gram! I nie dla kogoś (miłosiernie czynię to w samotności, cha cha), a dla siebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ty Li po szkole muzycznej jesteś? To nie mów, że tak niemiłosiernie fałszujesz... ;-)

      Usuń
  2. Jako dziecię grałam na cymbałach. Potem mój trzyletni(wówczas)starszy potomek zarządał lekcji na skrzypcach...brałam razem z nim...czy muszę pisać kto szybciej poruszał się w repertuarze?...moja (nasza!) nauczycielka wymagała od każdego wystąpień publicznych...Chryste Panie, jak mi kolana latały kiedy grałam przed publiką...po dwóch latach rzuciłam...po trzech latach zakupiłam pianino bo młodsza chciała...ale na pianinie to już walki nie podjęłam...zazdroszczę jednak każdemu kto gra i czytać nuty potrafi...to część przystosowania do "normalnego" życia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne, że graj jeśli tego chcesz :D słuchacz zawsze się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Grać!
    Ja też marzę, że wrócę do skrzypiec. Skrzypolenie jest cudowne:) Mar
    (oczami wyobraźni widzę blogosferową orkiestrę - to nowoczesna muzyka sfer!)

    OdpowiedzUsuń
  5. Graj! nawet dla/do psa ;)Przejść nie zazdroszcze.

    U mnie i talentu i słuchu brak, no i chęci też (a może to jednak miłosierdzie) W każdym razie nawet gdy próbowałam śpiewać synkowi kołysanki, to zaczynał płakać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze. Zarty się skończyły. Wyciągnęłam swoje skrzypaki, trochę zakurzone, ale skoro sama zachęcam do grania, to: do dzieła:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. alez oczywiscie musisz kontynuowac granie!
    uwielbiam struny, kalafonie, futeraly. gralam na skrzypcach i gitarze klasycznej w szkole muzycznej i nosze sie z zamiarem zakupu wiolonczeli. na takie rzeczy nigdy nie jest za pozno :)
    a - i bardzo lubie TU zagladac.
    dobranoc

    OdpowiedzUsuń