Zawiozłam dziś do pracy poprawione wydruki.
Pies czy kot? – zapytała z uśmiechem K., zdmuchując z kartek czarne włosy średniej długości.
Pies. Nie chciał zrozumieć, że nie powinien na tym spać. Ale to jeszcze nic; mogło być gorzej. Przed paru laty mogły to być siki szczura, który postanowił oznaczyć po swojemu KAŻDĄ kartkę. Nie zanadto, oczywiście, po troszeczku. Czasem też nie podobało mu się, jak kartki leżą, albo gdzie leżą. Brał każdą leciutko w zęby i przenosił, układając z nich pieczołowicie stosik po drugiej stronie kanapy. Te wdzięczne ślady małych ząbków...
A to? To nic, to tylko rzygi psa, przecież wytarłam.... (to dawno temu).
I jeszcze kot.
A, tak, kot.
Jak to! Brak komentarzy?! Jestem poruszona. I taka poruszona zostawiam po sobie ślad. Niestety jedynie wirtualny - żadne tam rzygi psa, siuśki szczura czy czarne włosy średniej długości. Co najwyżej długie jasne na przemian z siwymi. ;)
OdpowiedzUsuń:)))
Usuń