Architekci zabrali mi widok na morze.
Najpierw były dźwigi, potem mury domów.
Tak, wiem, mieszkam w Warszawie.
Niedaleko mojego osiedla biegnie ulica – długa, szeroka, z szerokimi chodnikami. Niezbyt ruchliwa. Zbudowana jakby po to, by tańczył po niej wiatr. Słońce, gdy zachodzi, robi z niej autostradę światła.
Ulica kończy się nagle – skarpą.
Za nią ścieżka w dół, wydmy, muszle, szum fal.
Czy byłam tam kiedyś?
Tak, raz, żeby pochować Helmuta.
Szumiało wtedy bardziej niż zwykle.
Aniu, miej się na baczności, bowiem....a no własnie, przekonasz się jutro! ha!:) doigrałaś się:)
OdpowiedzUsuńO! to brzmiałoby groźnie... gdyby nie uśmieszek:)
Usuńnie, groźnie nie będzie:) doigrałaś sie, bo jak 'zapładniasz ludzi' paczeniem swym to potem będziesz tego owoce zbierać i basta:)
UsuńChętnie, chętnie:)
Usuń