To jasne, było mi go żal. Żałosny, wyalienowany produkt. Gdzieś w jakimś peryferyjnym zakątku mnie noszę jakieś powinowactwo do takich.
Nigdy też nie wyrzucam roślin, dopóki żyją. Nawet jeśli zupełnie przestały być ozdobne.
A kiedyś, gdy przez chwilę pracowałam w liceum, dostałam od uczniów Różę. Róża najpierw stała dwa miesiące i kwitła. Potem widowiskowo pozbyła się kwiatka i wypuściła korzenie. Ładne i zdrowe.
Nie posłuchałam zapewnień pana specjalisty z ogrodu botanicznego, że nic z tego nie będzie, i dokonałam PRZESADZENIA, a może raczej WSADZENIA Róży do donicy, bo przecież do tamtej pory cały czas tkwiła w wodzie. Róża po chwilowej konsternacji rozkrzewiła się i zaczęła wydawać kolejne pokolenia coraz liczniejszych i coraz mniejszych kwiatków.
Taki przypadek zdarzył mi się tylko raz, natomiast jeszcze co najmniej trzy razy nastąpiła historia nieco mniej spektakularna - bez korzeni, za to z odrostami, rozkrzewianiem się i kolejnymi kwitnieniami, w wazonie. Zawsze były to Róże.
Róże mnie lubią.
ja mam rękę do kwiatów, kwitną , rosną, odżywają, ale róża nie zakorzeniła się nigdy...:) kurcze, masz Dar, jak nic:)
OdpowiedzUsuńNiektórzy mówili, że to dlatego, że ta róża była darowana z serca...
Usuńmoże być coś na rzeczy:)
UsuńTwoje serce w kształcie róży..
OdpowiedzUsuń