czwartek, 22 marca 2012

Róże

Nawiązując do notki na blogu Chustki, dotyczącej między innymi roślin domowych, chciałam pokazać takie coś. To sztuczny kaktus. Wielki, zrobiony z jakiejś pianki, ktoś wyrzucił go na śmietnik. Po co komuś w ogrodzie - bo chyba nie w domu - sztuczny kaktus? Może jako podstawa do bluszczu, coby ten się po nim piął? Usiłuję to jakoś zracjonalizować. To tak, jakby ktoś do lasu wstawił na przykład sztuczny baobab między świerki.
To jasne, było mi go żal. Żałosny, wyalienowany produkt. Gdzieś w jakimś peryferyjnym zakątku mnie noszę jakieś powinowactwo do takich.

Nigdy też nie wyrzucam roślin, dopóki żyją. Nawet jeśli zupełnie przestały być ozdobne.

A kiedyś, gdy przez chwilę pracowałam w liceum, dostałam od uczniów Różę. Róża najpierw stała dwa miesiące i kwitła. Potem widowiskowo pozbyła się kwiatka i wypuściła korzenie. Ładne i zdrowe.
Nie posłuchałam zapewnień pana specjalisty z ogrodu botanicznego, że nic z tego nie będzie, i dokonałam PRZESADZENIA, a może raczej WSADZENIA Róży do donicy, bo przecież do tamtej pory cały czas tkwiła w wodzie. Róża po chwilowej konsternacji rozkrzewiła się i zaczęła wydawać kolejne pokolenia coraz liczniejszych i coraz mniejszych kwiatków.

Taki przypadek zdarzył mi się tylko raz, natomiast jeszcze co najmniej trzy razy nastąpiła historia nieco mniej spektakularna - bez korzeni, za to z odrostami, rozkrzewianiem się i kolejnymi kwitnieniami, w wazonie. Zawsze były to Róże.

Róże mnie lubią.

4 komentarze:

  1. ja mam rękę do kwiatów, kwitną , rosną, odżywają, ale róża nie zakorzeniła się nigdy...:) kurcze, masz Dar, jak nic:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy mówili, że to dlatego, że ta róża była darowana z serca...

      Usuń
    2. może być coś na rzeczy:)

      Usuń
  2. Twoje serce w kształcie róży..

    OdpowiedzUsuń