Czytam uczony tekst o zabawach językowych. Między innymi o tak zwanych patatajach: dziecko siada na kolanach i jest podrzucane w rytm udający jazdę na koniu; rytm coraz bardziej rozkołysany, już, już ma spaść... ale opiekuńcze ręce trzymają.
...tak pan jedzie po obiedzie,
sługa za nim ze śniadaniem...
Potem miał pojawiać się jeszcze Żyd, co najgorzej jechał – taka ministratyfikacja.
Pamiętam tak:
„So reiten kleine Kinderchen,
Kinderchen mit Stöckerchen,
und wenn sie größer werden,
denn reiten sie mit Pferden,
und wenn sie ganz gewachsen sind,
denn reiten sie nach Sachsen.
Tari tari taralala,
tari tari ta bum”.
Pamiętam po niemiecku. Dziecięca miękka mowa. I zamyślenie – którego kiedyś nie widziałam. Życie płynie, a my na kijaszku, potem na koniku, a potem dalej, dalej za marzeniami.
I bum.
PS. Zasmucił mnie ten mój post. Chciałam wobec tego sięgnąć do innej patatajki z mojego dzieciństwa, ale po przemyśleniu zrezygnowałam z jej przytoczenia. Wynika z niej bowiem, w wolnym tłumaczeniu, że jak się spadnie z konia, to się płacze, jak się wpadnie do rowu, to zostanie się zjedzonym przez żaby, jak się wpadnie w trawę, będzie się miało mokre spodnie, i - uwaga - jak się wpadnie do gnojówki, to co? To się zrobi PLUM!
Czyżbym miała siedzieć i płakać nad patatajkami?
to wciąż lepsze, płakać nad patatajem, niż nad rozlanym mlekiem....
OdpowiedzUsuńMar, oddaj swojego posta. Czemu go schowałaś?
Usuńwłaśnie oddaj!!!!!!!!
UsuńAniu, a Ty zdążyłaś przeczytać co Ci napisałam?:)))
UsuńNo właśnie nie.
Usuńnapisałam, że moja kochana, Ty wiesz co masz zrobić:) Wstać i iść precz, dziewczynko:)Na to wskazują wszystkie Twoje ostatnie notki i komentarze :)Odwagi! Niech moc będzie z Tobą!!!:)
UsuńTakie proste to jednak nie jest:) A poza tym byłoby mi jednak trochę szkoda;)
Usuńskasował się, znikł, przepadł. nie wiem jak, wielka zagadka. zdjęcia z porem nie będzie gdyż wyglądam jak zmizerniały kościotrupek, albo kościorupel kto co woli. siostra jak go zobaczyła to orzekła ze wygladam jak reklama anoreksji, zatem się wstrzymuje. (kazdy by tak wygladał po tygodniu biegunki)
OdpowiedzUsuńczy ja się dowiem co Ania miała zrobić czy pójdę z tym pytaniem do grobu?
OdpowiedzUsuńoddaj notkę to Ci powiem:)
UsuńHę? Czy ja czegoś nie wiem?
UsuńA Fistachowi (siostrzencowi) śpiewam takiego patataja i podrzucam go na kolanach:
OdpowiedzUsuńHopa Hopa Kobyła
pojedziemy do młyna
przywieziemy mączki
dla Stasia na pączki
kobyłka się rozbrykała
całą mączkę wysypała
a my wszyscy bęc na ziemię
(i tu Stasiulek już chochocze z poziomy podłogi, gdzie go życzliwa ciotka była cisnęła, chłopcem tym, o panele):)
Czasy chyba ogólnie lepsze, to i patataje bardziej optymistyczne.
UsuńJedzie sobie pan, pan
Usuńna koniku sam, sam,
a za panem chłop, chłop,
na koniku hop, hop,
a za chłopem żyd żyd,
na koniku hyc, hyc,
a za żydem żydóweczki,
pogubiły pakuneczki
dziadkowie ze Lwowa byli ;P
A wiesz, że to nie były pakuneczki, lecz patyneczki - czyli płytkie trzewiczki? Tak przeczytałam w mądrej książce:)
Usuńno to ładnie mnie dziadkowie uczyli ;P
Usuńnapiszę o tym notkę, te trzewiki mnie natchnęły, bo niezła historia w mojej rodzince się zadziała:)
UsuńBrzmi intrygująco...
Usuńja też znałam wersję z pakuneczkami....a tymczasem patyneczki to byly, no patrzcie panstwo paczcie:) (cożem ja obaczył?)
Usuń