Skoro piszę o rodzinie, muszę też napisać o M. Jesteśmy bowiem spokrewnione.
Przez nasze psy.
A zaczęło się tak, że M. przygarnęła suczkę, małą, czarną, jamnikowatą. Suczka zaś po krótkim czasie zaczęła podejrzanie pęcznieć. Zawezwany weterynarz stwierdził tylko tyle, że niedługo będą małe pieski. 25 stycznia pięć lat temu urodziło się pięć szczeniąt - każde inne pod względem umaszczenia oraz wzrostu.
Jedno z nich stało się członkiem mojej rodziny. Duży został u M. razem ze swoją matką. Odwiedzają się i strasznie kochają. To dobra więź.
Tak jak moja z M.
śliczne psiaki:)
OdpowiedzUsuńja kiedyś miałam sznaucerkę i kiedy się oszczeniła z dużym ociąganiem oddawałam szczenięta, z tak dużym, że aż jeden został :)To było dawno , niestety już ich z nami nie ma
U M. były kundelki w zasadzie. Wyobraź sobie w jednym miocie jamnik długowłosy jakby zmieszany z cocker spanielem (moja) oraz duży gończy polski (Czarlik) :)
Usuńno nieźle :)))może ojców było dwóch, mówię serio, suka, od której mam swoją psinkę urodziła tak naprawdę dwa mioty jednego dnia, ten drugi był młodszy o 2 tygodnie. Z pierwszego miotu były 4 psy, a z drugiego trzy, w tym dwa zmarły niedługo po porodzie.
OdpowiedzUsuńNo cóż, dwa najmniejsze wyglądały jak typowe bure jamniczki (ale różne kolorem), za to Dianka wyrosła na gładką złotowłosą damą o różowym nosku, trochę większą od mojej - czyli ojców mogło być jeszcze więcej.
Usuń