Wielka Sobota i wieczorne nabożeństwo tego dnia zawsze robiły na mnie ogromne wrażenie.
Dzień ciemności i ognia, gdy Jezus opuścił świat i udał się na spotkanie z mrokiem.
Nie jestem religijna. A raczej mam potrzeby religijne, jak pewnie wiekszość, ale życie tak mnie ukształtowało, że nie zostały one zaspokojone wiarą.
Niezależnie od tego uważam, że taka ciemna sobota ma głęboki sens. Bo ona jest po to, by zstąpić do piekieł. I spojrzeć w oczy złu, które jest częścią nas.
Nie, nie chodzi mi o grzech. Chodzi mi o przyczynę tego, że od wielu tysięcy lat mordujemy, torturujemy, gwałcimy, poniżamy i pogardzamy. Bo to nigdy nie minęło, nie stało się obce. Jest teraz, jest moje, twoje, jego. I tylko błysk, obrót księżyca, na kogo bęc. Komu wypadnie zabijać w obronie, torturować w „szczytnym” celu, a kto obudzi się jako Rzymianin podnoszący włócznię.
Jeśli po tej nocy, nad ranem, uznamy, że nas to nie dotyczy, być może jesteśmy zgubieni.
Święta słowa Aniu.
OdpowiedzUsuńNo cóż, sama się nie spodziewałam, że wyjdzie mi kazanie...
Usuńwolę takie, bardziej trafiają do serca:)
OdpowiedzUsuńdziękuję
OdpowiedzUsuń