środa, 9 maja 2012

Ludożercy



Dziś chciałam Wam polecić książkę Mit ludożercy. Antropologia i antropofagia Williama Arensa, książkę, która rozprawia się z mitem kanibalizmu.

Dlaczego z mitem?

Otóż – jak tłumaczy autor – gdy zainteresował się tematem i postanowił uczynić z niego przedmiot swoich badań, w sposób naturalny zaczął od gromadzenia źródeł. I tu pojawił się pierwszy kłopot.

Okazało sie bowiem, że nie ma żadnych wiarygodnych świadectw, których autorzy na własne oczy widzieliby akt ludożerstwa. Wydaje się to niewiarygodne, zważywszy na atrakcyjność tematu i liczbę prac na ten temat. Za każdym razem okazywało się więc, że antropolog po przybyciu na miejsce badań spotykał pogłoski o tym, że proceder zjadania bliźnich wyrugowany został jakiś czas temu, przeważnie dzięki światłym działaniom misjonarzy i dzielnych kolonizatorów. Nie udawało się jednak spotkać nikogo, kto widziałby akt kanibalizmu.
Problem stanowił fakt, że członkowie badanych społeczności opowiadali o tych praktykach. Ale – uwaga  – zawsze według wzorca: My?  Absolutnie nie, ale sąsiednie plemię... Nie trzeba pewnie dużej fantazji, aby domyślić się, co na ten temat mieli do powiedzenia owi sąsiedzi.
Tak... Skąd my to znamy? Czy czegoś nam to nie przypomina?

Kolejny kłopot Arensa wiązał się z tym, że środowisko naukowe okazało się wyjątkowo przywiązane do tezy o powszechnym występowaniu ludożerstwa w postaci społecznie akceptowanych zachowań, będących często elementem rytuałów religijnych. Argumenty na rzecz tezy przeciwnej traktowane były niemalże jak zamach na fundamenty antropologii.

Dlaczego?

Próbując odpowiedzieć na to pytanie, Arens zaczyna od przyjrzenia się podstawowym założeniom na temat kanibalizmu. Śledzi ich narodziny i rozwój w odniesieniu do pewnych obszarów, gdzie – jak się powszechnie uważa – zjawisko to było szczególnie nasilone: Ameryki Południowej, wysp Polinezji, okolic Konga i Nowej Gwinei. Szczególne upodobania Azteków w tym względzie są przecież przyjmowane za fakt, co wzmacniane jest przez literaturę i film. Opowieści chrześcijańskich misjonarzy i konkwistadorów również robią wrażenie. Za przeprowadzone w Nowej Gwinei badania nad związkiem choroby kuru ze zjadaniem ludzi Nagrodę Nobla dostał zaś Daniel Carleton Gajdusek.

Arens podważa wszystkie te założenia, przekonania i wyniki badań. Pokazuje nierzetelność świadectw, związek opowieści o kanibalizmie z ideą cywilizowania „barbarzyńskich” plemion (co bardzo ładnie łączy się kwestią eksploatacji zdobytych terenów i siły roboczej), motywacje kryjące za rozpowszechnianiem niesprawdzonych danych.
Nic, w zasadzie, nie jest w stanie wytrzymać falsyfikacji przeprowadzonej przez autora Mitu ludożerców. Dlaczego zatem ten mit – przekonanie, że ludożerstwo praktykowane było jako akceptowany zwyczaj i w sposób systematyczny – tak dobrze się trzyma?

Kanibalizm – twierdzi Arens – należy nie do sfery rzeczywistych zjawisk społecznych, lecz stanowi część kulturowej wyobraźni. Jest również rodzajem uniwersalnego narzędzia używanego w kontaktach między grupami. Narzędzie to służy do dyskredytowania „innego”; jest rodzajem obelgi, która ma ustawić go w pozycji gorszego, niżej usytuowanego, a nawet „nie-w-pełni-człowieka”. Kogoś, kto zasługuje co najwyżej na „ucywilizowanie”.
To narzędzie nie straciło swojej siły, także w środowiskach naukowych, w których – jak pisze Arens – wiedza na temat innych kultur nie nadąża za ich rozumieniem. Mit ludożerstwa to sposób na to, by nie trzeba się było w tej kwestii wysilać. By można było nadal czuć się lepszym, czuć się prawowitym właścicielem kultury.

Arens nie twierdzi, że akty kanibalizmu nigdy się nie wydarzyły. Z pewnością stanowiły w ekstremalnych wypadkach sposób na uratowanie życia, choć niezwykle rzadko. Co więcej Arens nie upiera się, że zjadanie ludzi na pewno nigdy nie przyjęło formy zwyczaju. On tylko pokazuje, że nie ma na to żadnych dowodów.

Książkę przetłumaczoną przez Włodzimierza Pessela, a wydaną przez Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego czyta się naprawdę świetnie, co jest także zasługą nieprzeciętnego poczucia humoru jej autora.

Polecam.

1 komentarz:

  1. Włodzimierz Pessel z IKP UW:) Tam własnie mnie uczono dokładnie tego samego, że nie ma żadnych dowodów na kanibalizm i że jest to tabu tak jak kazirodztwo.

    OdpowiedzUsuń