Dziś chciałam Wam polecić książkę Mit ludożercy. Antropologia i antropofagia Williama Arensa, książkę,
która rozprawia się z mitem kanibalizmu.
Dlaczego z mitem?
Otóż – jak tłumaczy autor – gdy zainteresował się tematem i postanowił
uczynić z niego przedmiot swoich badań, w sposób naturalny zaczął od gromadzenia
źródeł. I tu pojawił się pierwszy kłopot.
Okazało sie bowiem, że nie ma żadnych wiarygodnych świadectw, których autorzy na własne oczy
widzieliby akt ludożerstwa. Wydaje się to niewiarygodne, zważywszy na
atrakcyjność tematu i liczbę prac na ten temat. Za każdym razem okazywało się
więc, że antropolog po przybyciu na miejsce badań spotykał pogłoski o tym, że
proceder zjadania bliźnich wyrugowany został jakiś czas temu, przeważnie dzięki
światłym działaniom misjonarzy i dzielnych kolonizatorów. Nie udawało się
jednak spotkać nikogo, kto widziałby akt kanibalizmu.
Problem stanowił fakt, że członkowie badanych społeczności
opowiadali o tych praktykach. Ale – uwaga – zawsze według wzorca: My? Absolutnie nie, ale sąsiednie plemię... Nie
trzeba pewnie dużej fantazji, aby domyślić się, co na ten temat mieli do
powiedzenia owi sąsiedzi.
Tak... Skąd my to znamy? Czy czegoś nam to nie przypomina?
Kolejny kłopot Arensa wiązał się z tym, że środowisko naukowe
okazało się wyjątkowo przywiązane do tezy o powszechnym występowaniu
ludożerstwa w postaci społecznie akceptowanych zachowań, będących często elementem
rytuałów religijnych. Argumenty na rzecz tezy przeciwnej traktowane były
niemalże jak zamach na fundamenty antropologii.
Dlaczego?
Próbując odpowiedzieć na to pytanie, Arens zaczyna od przyjrzenia
się podstawowym założeniom na temat kanibalizmu. Śledzi ich narodziny i rozwój
w odniesieniu do pewnych obszarów, gdzie – jak się powszechnie uważa – zjawisko
to było szczególnie nasilone: Ameryki Południowej, wysp Polinezji, okolic Konga
i Nowej Gwinei. Szczególne upodobania Azteków w tym względzie są przecież
przyjmowane za fakt, co wzmacniane jest przez literaturę i film. Opowieści chrześcijańskich
misjonarzy i konkwistadorów również robią wrażenie. Za przeprowadzone w Nowej
Gwinei badania nad związkiem choroby kuru ze zjadaniem ludzi Nagrodę Nobla
dostał zaś Daniel Carleton Gajdusek.
Arens podważa wszystkie te założenia, przekonania i wyniki
badań. Pokazuje nierzetelność świadectw, związek opowieści o kanibalizmie z
ideą cywilizowania „barbarzyńskich” plemion (co bardzo ładnie łączy się kwestią
eksploatacji zdobytych terenów i siły roboczej), motywacje kryjące za rozpowszechnianiem
niesprawdzonych danych.
Nic, w zasadzie, nie jest w stanie wytrzymać falsyfikacji przeprowadzonej
przez autora Mitu ludożerców. Dlaczego
zatem ten mit – przekonanie, że ludożerstwo praktykowane było jako akceptowany
zwyczaj i w sposób systematyczny – tak dobrze się trzyma?
Kanibalizm – twierdzi Arens – należy nie do sfery rzeczywistych
zjawisk społecznych, lecz stanowi część kulturowej wyobraźni. Jest również
rodzajem uniwersalnego narzędzia używanego w kontaktach między grupami. Narzędzie
to służy do dyskredytowania „innego”; jest rodzajem obelgi, która ma ustawić go
w pozycji gorszego, niżej usytuowanego, a nawet „nie-w-pełni-człowieka”. Kogoś,
kto zasługuje co najwyżej na „ucywilizowanie”.
To narzędzie nie straciło swojej siły, także w środowiskach
naukowych, w których – jak pisze Arens – wiedza na temat innych kultur nie
nadąża za ich rozumieniem. Mit ludożerstwa to sposób na to, by nie trzeba się
było w tej kwestii wysilać. By można było nadal czuć się lepszym, czuć się
prawowitym właścicielem kultury.
Arens nie twierdzi, że akty kanibalizmu nigdy się nie wydarzyły.
Z pewnością stanowiły w ekstremalnych wypadkach sposób na uratowanie życia,
choć niezwykle rzadko. Co więcej Arens nie upiera się, że zjadanie ludzi na pewno nigdy nie przyjęło formy
zwyczaju. On tylko pokazuje, że nie ma na to żadnych dowodów.
Książkę przetłumaczoną przez Włodzimierza Pessela, a wydaną
przez Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego czyta się naprawdę świetnie, co
jest także zasługą nieprzeciętnego poczucia humoru jej autora.
Polecam.
Włodzimierz Pessel z IKP UW:) Tam własnie mnie uczono dokładnie tego samego, że nie ma żadnych dowodów na kanibalizm i że jest to tabu tak jak kazirodztwo.
OdpowiedzUsuń