piątek, 11 maja 2012

Melolontha

Zimny kefir.
Ciepły wieczór.
Zapach bzu i innych roślin.
Zeszłoroczne balerinki o cienkich podeszwach, w których czuję się, jakbym chodziła boso.
Porcelanowy pingwin.
Nowe spodnie z second handu.
Fajne muchy.
Majestatyczne ramiona dźwigów z niedalekiej budowy, na tle ciemniejącego nieba.
Chrabąszcze majowe i ich cudowne łacińskie imię (Melolontha melolontha). Jeszcze ich nie ma, ale sam fakt, że istnieją.

Niepokojąco wiele rzeczy sprawia mi ostatnio radość;)

8 komentarzy:

  1. no, i tak ma być.
    (zaintrygował mnie ten porcelanowy pingwin.....co, myślałaś, że przejdzie niezauważony, co?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mar, nigdy nie posunęłabym się do ukrywania pingwina. Co więcej, pingwin już był, w marcu, we wpisie zatytułowanym "Tylko jedno":)

      Usuń
    2. a więc go przegapiłam, przegapiłam pingwina. albo gorzej, zapomniałam o nim. dajesz focie Ania

      Usuń
    3. faktycznie, przeczytałam 'tylko jedno' raz jeszcze i pingwin faktycznie jest. W tamtym kontekscie zupelnie go nie zauważyłam.

      Usuń
    4. Focie, mówisz? Przemyślę to:)

      Usuń
  2. Aniu, tak pięknie i prosto piszesz! Maju trwaj!

    OdpowiedzUsuń