Świadczą o tym liczne drzewa owocowe: śliwy, wiśnie, czereśnie i - jabłonie.
Te ostatnie lubię najbardziej.
Kiedyś przycinane - teraz budują na tej bazie własną osobowość; w układzie gałęzi widać to napięcie między zewnętrznym dążeniem do utrzymania ich w formie, a ich wewnętrzną siłą.
Oto jedno z drzew.
Któregoś roku, chyba dwa lata temu, było mnóstwo owoców, które zbierałyśmy z M. i panią Basią.
M. gotowała potem musy, z każdym tygodniem słodsze. Zajadałyśmy się nimi.
Dla mnie było w tym coś magicznego. Coś, co działo się między ludźmi, drzewem, trawą, ziemią.
W tym roku chyba znowu jest sporo jabłek.
Na razie wyglądają tak.
Ale najbardziej, najbardziej na całym drzewie i w całym sadzie kocham jedno jabłuszko. Kocham je z całego serca, do bólu, czasami do łez.
Ono jest wszystkimi porami roku.
Jest całym czasem.
Dotykam go - jak tajemnicy.
Bo jest tajemnicą.
To to samo jabłuszko które już tu widzieliśmy?
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść.
Napisałabym więcej, ale musiałabym się rozpisywać, a Ty ujęłaś to co trzeba.
Ile razy przynosiłam innym ludziom mus z jabłek. Nie dlatego, że przyszło mi to do głowy - dlatego, że o niego prosili. Prosili w szpitalu, prosili w hospicjum.
Tak, to samo jabłuszko.
Usuńnieśmiertelne jabłuszko?
OdpowiedzUsuńJest z pewnością tajemnicą.U mnie kiedyś wisiało chyba 3 lata, a gdy w końcu ktoś je zerwał i wyrzucił-było mi smutno.Serdecznie pozdrawiam.
UsuńJest transcendencją - pokazuje to, co na ogół dzieje się ukryte przed ludzkimi oczami.
Usuń