Obudziła mnie dzisiaj - nie mniej, ni więcej - cygańska orkiestra dęta.
Czterech panów ze złotymi instrumentami - jak by to nie brzmiało - krążyło po osiedlu.
Wczoraj późny wieczór pełen napięcia. Młodsza nie chce, żebym pisała, o co chodzi, więc nie piszę. Ale jedno muszę: Mąż mój ślubny zachował się z niezwykłą klasą i jestem z niego dumna, naprawdę.
Wychodząc dziś rano z psem, wpadłam wprost na orkiestrę z ich wielkimi instrumentami.
"Dzińdobry" - pochwalił się jeden z Muzyków znajomością języka polskiego.
Odganiając owada pikującego prosto w moje ucho, machnęłam ręką.
"Bzyyt" - pan Muzyk pokazał na swoje włosy, śmiejąc się uprzejmie.
"Tak, bzyyt" - odpowiedziałam, odśmiechując się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz