Kiedy Starsza skończyła cztery lata, zapisałam ją na rytmikę.
Była zachwycona, chciała więcej.
Znalazły się zajęcia ruchowe prowadzone przy szkole muzycznej.
Nie pamiętam skąd - bo chyba nie ode mnie - dowiedziała się o studiu tanecznym przy szkole baletowej. Miała wtedy sześć lat i przez całe wakacje przypominała mi, że po wakacjach mam ją zapisać, Żebym przypadkiem nie zapomniała.
Nie zapomniałam.
W tym czasie zaczęłyśmy intensywnie penetrować teatry - zwłaszcza spektakle baletowe. Starsza zadziwiała mnie dojrzałością odbioru przedstawień i ogromnym apetytem na kolejne wizyty.
Zawsze zabierałyśmy ze sobą Młodszą, która w związku z tym zaliczyła wyjątkowo wczesny start w dziedzinę sztuki wysokiej.
Starsza szybko zorientowała się, jakie jest główne przeznaczenie budynku, do którego przyjeżdżałyśmy dwa razy w tygodniu. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Twardo postanowiła zdawać do szkoły baletowej.
Skończywszy dziesięć lat, zrealizowała swój zamiar.
Pełnia szczęścia?
Jeszcze nie.
"Chcę chodzić na funky, do Allasane'a Watta".
W szkole kilkanaście godzin tańca tygodniowo i normalne lekcje, czasem do 17.00. Za mało? Owszem.
Pamiętam dokładnie, jak biegała po korytarzu, krzycząc "Jestem szczęśliwa", gdy okazało się, że może chodzić na te zajęcia. Była najmłodsza w grupie. Miała dziesięć lat.
Przez całą drugą klasę baletówki ukrywała przed nauczycielką tańca klasycznego, że chodzi na funky, bo ta sobie nie życzyła - a Starsza też była uparta.
I były jeszcze liczne warsztaty tańca współczesnego, różnych stylów, czasem wyjazdowe, festiwale i inne atrakcje.
Mar pytała, skąd wziął się taniec w życiu moich córek i moim.
Nie wiem.
Sam przyszedł.
A ciąg dalszy?
Oczywiście - nastąpił.
no coż, poryczałam się.
OdpowiedzUsuńTo piękna, cudowna historia.
A TY JESTEŚ CUDOWNĄ MAMĄ.
więcej nic nie napiszę. bo mnie zatyka.
Mar, nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób.
UsuńNa pewno czasem byłam okropną mamą.
Ale zawsze pomagałam córkom podążać za marzeniami - i to było dobre, to wiem.
Paru rzeczy żałuję,niektóre zrobiłabym inaczej.
Bywało po prostu różnie...
Nie chciałam oceniać, raczej chciałam docenić.
Usuńmoim zdaniem dałaś bardzo wiele, choćby w tym, że posłuchałaś, usłyszałaś, czego Starsza pragnie.
Przepraszam, że Cię oceniłam, nie chciałam tego.
Raczej chciałam zauważyć, że w tym dostrzeżeniu pragnienia Starszej - stanęłaś na wysokości zadania, nie każdy to potrafi.
To naprawdę jest bardzo dużo.
Mar, kochana, wcale nie poczułam się oceniana - nie musisz mnie przepraszać.
UsuńCieszę się, że jesteś:)
To dobrze, bo ciekawie się zaczęło! Zazdroszczę Starszej siły charakteru! Ja nigdy nie umiałam doprowadzać spraw do końca.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ogromna pracowitość - to musi mieć tancerka. Musi wkładać zaangażowanie, serce, umysł, czas.
OdpowiedzUsuń