Młodsza mi się wyprowadziła. Na dwa tygodnie. Będzie mieszkać z kotem znajomej, która wyjechała na wakacje.
W zasadzie powinnam się przyzwyczajać. Ma 20 lat, jest przecież dorosła.
Starsza praktycznie usamodzielniła się po skończeniu liceum - tak dawno z nami nie mieszka.
Ma nawet własnego psa;) A to chyba najlepszy dowód "oddzielenia".
Ze starszą w jej młodszych latach byłam związana symbiotycznie, momentami mając trudności z oddzieleniem się od niej. Miałam skłonność do przeżywania z nią razem, cierpienia z nią, interpretowania w jej imieniu. Kiedyś śniło mi się, że czeszę przed lustrem swoje długie włosy..., a miałam krótkie, i dopiero w przebudzeniu zauważyłam, że to są jej włosy, na mojej głowie. Że jestem sobą i nią jednocześnie.
Wiem, że takie odczuwanie nie jest dobre, ale ono po prostu było.
Na szczęście byłam świadoma tego i mogłam minimalizować negatywne skutki - choć nie odbyło się to bezboleśnie.
Przełomem był chyba moment, gdy w wieku około 16 lat postanowiła sobie przekłuć język. Z pewnym wysiłkiem uświadomiłam sobie, że ten język jest wyłącznie jej i ani trochę nie należy do mnie.
Z każdym kolejnym kolczykiem i tatuażem było łatwiej.
Młodsza od początku otrzymała coś bardzo ważnego: autonomię.
Owszem, bywa, że martwię się, przeżywam.
Ale nie boli mnie jej język.
Z tytanowym kolczykiem.
Oj... Takie symbiotyczne związki to dopiero muszą być trodne... ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, to nie jest tak, że ta symbiotyczność zaznacza się w każdej chwili, w każdym przejawie życia. Na ogół jest po prostu normalnie i w ogóle się o tym nie wie. Utrudnia to jednak na pewno proces autonomizacji drugiego człowieka i rozumienia go. Dobrze jest więc wiedzieć o tym i modelować nieco swoje postępowanie.
UsuńNie chciałam, żeby zabrzmiało to jak opis jakiejś patologii:)
Nie, jak opis patalogii to nie zabrzmiało ;)... Rozumienie, moim zdaniem, zarówno ułatwia, jak i w pewnym sensie utrudnia... Beztroska nieświadomość wydaje się łatwiejsza. A ja jestem ciut zazdrosna, bo mam syna :).
UsuńDo bólu Cię rozumiem :)
OdpowiedzUsuńto ja viki, na koncie syna :)
UsuńTam myślałam, że jest to syndrom dość rozpowszechniony:)
UsuńA awatarek u syna uroczy:)
Upsss, ja tak przeżywam swojego syna - kosmosss :)
OdpowiedzUsuń