poniedziałek, 9 lipca 2012

Winna

- To jest choroba psychiczna - padła diagnoza.
- Czyja? - zainteresowałam się.
- Twoja - odpowiedział z przedpokoju mąż
- Co znowu zrobiłam?
- Światło. Nie zgasiłaś.

No tak. A onegdaj inna scenka rodzajowa.

- Zastanawiam się, co tobą kierowało.
- Mianowicie kiedy? - dopytałam się.
- Kiedy postawiłaś pojemnik po żelu do kąpieli na spłuczce.
- E... nic, bo to nie ja. A w ogóle to coś się stało? Wpadł do sedesu? Upadł ci na nogę? Była w nim resztka i się wylała?
- Nie. Chodzi o zasadę.


A może chodzi o okazję do wygłoszenia kazania? Bo przecież to wszystko jest tylko wyrazem mojego ogólnego podejścia do życia, w ramach którego ja:
nigdy nie robię;
zawsze zapominam;
nie myślę, jak robię;
nie zajmuję się;
nie rozumiem;
nawet nie próbuję;
nie wychowałam dobrze: a) dzieci, b) kota i zwłaszcza c) psa;
on szczeka, a ja nie umiem natychmiast go uciszyć; 
itd.;
itp.

Do domowej legendy przejdzie jednak rzucone w przestrzeń domu ważkie pytanie, które brzmiało:
KTO PRZEPALIŁ ŻARÓWKĘ!?



9 komentarzy:

  1. Ania, ostatnie pytanie - to zasadnicze o żarówkę - rozbawiło mnie od łez!
    Ale wiesz co, jak tak czytam, to widzę trochę siebie w Twoim mężu. To ja jestem tym upierdliwcem, który w domu sprząta wszystkie puste opakowania, wymienia skończone rolki papieru toaletowego, zmienia ręczniki, wyrzuca śmieci, bo w przeciwnym razie i tak musiałabym je wyrzucić, ale już przesypujące się i jestem/bywam zła, że nikt tego nie robi przede mną.
    Za to Zazzo wpienia się na maxa, że nie domykam szafek i rano nie chowam mleka do lodówki jak robię kawę:)
    Ania, popatrz do mnie, zobacz kogo trzymam na rękach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, w zasadzie trudno po tej wyliczance wyobrazić sobie, że może być we mnie coś pozytywnego. I mój obraz siebie też to kształtuje.

      Usuń
    2. to te wielkie kwantyfikatory - ty nigdy, bo ty zawsze - to jest komunikacyjne wejście w krowi placek, tylko konsekwencje dużo gorsze

      Usuń
    3. Ale wyrok nie brzmi 'winna', bo to że się zrobiło choćby błąd, albo się zapomniało, to przecież nie jest wina!

      My Ci już jakiś czas temu z Viki pisałyśmy, że nie masz wyboru, musisz 'na tę szybę wejść i ją stłuc'.
      Musisz te opakowowania stawiać na spłuczkach, bo inaczej Twój mąż mógłby być zaniepokojony, albo zawiedziony, że nie może powiedzieć 'bo ty nigdy, bo ty zawsze oraz co tobą powodowało, gdy przepalałaś żarówkę, ewentualnie wkraczałaś na szybę od drzwi', co do których się upewniałaś dnia poprzedniego że potrzebują/nie potrzebują naprawy

      Usuń
  2. (nasze koty przydomowe też są bardzo źle wychowane, nie przejmuj się!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mar :*
    Aniu, ja czytając to mam ( niestety) nastawienie wojownicze i konfontacyjne, taka już ze mnie doświadczona przez życie osóbka, że teraz nie daję sobie w kaszę dmuchać ZWŁASZCZA facetom!!! Nie będę dawać Ci rad, ale powiem, że wolę życie samotnej kobiety w sensie "bez faceta" niż udowadniać, że nie jestem wielbłądem. To "zawsze, nigdy, na pewno , winna, specjalnie" tak mnie dusiło, wkurwiało, męczyło, że powiedziałam basta i..... jestem wolna i samodzielna i SZCZĘŚLIWA. Oddycham, chłonę i popełniam ewentualne błędy, do których mam prawo, na własne konto
    Całuję Cię Ty cudowna, wrażliwa, kochana "ofiaro losu " :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny człowiek, nie zaznaje on szczęścia, o nie...

    OdpowiedzUsuń