A nawet z beaglem. A jeśli już uściślamy - to z dwoma beaglami, płci różnej.
- No, proszę pani - słyszę z daleka jej głos.
- Słucham - odkrzykuję się.
- No bo już chciałyśmy dzwonić po pomoc. Myślimy - kobieta leży w trawie...
No bo ja grzyby fotografuję. A jak mam inaczej, jak one malutkie są, blisko ziemi, i jeszcze przykryte trawą?
- O, to wie pani - włącza się inna sąsiadka - to tam dalej, takie fajne rosną, duże, te... trufle.
- Jak to trufle? - powątpiewam.
- No, takie z czymś w środku. Purchle.
No tak.
A już myślałam...
A po drodze do domu spotkałam samotną piękność.
trufle purchle...jedne pod ziemią inne nad...coż za różnica dla kogoś, kogo to w sumie w ogóle nie interesuje...:)
OdpowiedzUsuńTak jest z wieloma sprawami, to czego nie znamy - nas nieciekawi, albo odwrotnie, nieciekawi nad to, czego nie chce się nam poznać.
Też mam sąsiada z beaglem.
Sąsiad rusza autkiem z biglem, a wtedy beagel ucieka za bramę i pałęta się dzień cały przed bramą aż jego pan nie wróci.
Biedny beagel. Jak tak można...
UsuńUrocza scenka:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się spodobała, choć nie spodziewałam się, że wzbudzę taką sensację.
UsuńBiała róża :)
OdpowiedzUsuńZaczynają się grzyby!
marinna
Grzyby tak... ta ostatnia to chyba nawet pieczarka:)
Usuń