sobota, 18 sierpnia 2012

Po południu

Jedna z moich sąsiadek jest kobietą z biglem.
A nawet z beaglem. A jeśli już uściślamy - to z dwoma beaglami, płci różnej.
- No, proszę pani - słyszę z daleka jej głos.
- Słucham - odkrzykuję się.
- No bo już chciałyśmy dzwonić po pomoc. Myślimy - kobieta leży w trawie...
No bo ja grzyby fotografuję. A jak mam inaczej, jak one malutkie są, blisko ziemi, i jeszcze przykryte trawą?




- O, to wie pani - włącza się inna sąsiadka - to tam dalej, takie fajne rosną, duże, te...  trufle.
- Jak to trufle? - powątpiewam.
- No, takie z czymś w środku. Purchle.
No tak.
A już myślałam...

A po drodze do domu spotkałam samotną piękność.






6 komentarzy:

  1. trufle purchle...jedne pod ziemią inne nad...coż za różnica dla kogoś, kogo to w sumie w ogóle nie interesuje...:)
    Tak jest z wieloma sprawami, to czego nie znamy - nas nieciekawi, albo odwrotnie, nieciekawi nad to, czego nie chce się nam poznać.

    Też mam sąsiada z beaglem.
    Sąsiad rusza autkiem z biglem, a wtedy beagel ucieka za bramę i pałęta się dzień cały przed bramą aż jego pan nie wróci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Też mi się spodobała, choć nie spodziewałam się, że wzbudzę taką sensację.

      Usuń
  3. Biała róża :)
    Zaczynają się grzyby!
    marinna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzyby tak... ta ostatnia to chyba nawet pieczarka:)

      Usuń