środa, 1 sierpnia 2012

Sny

Gdy byłam małym dzieckiem, miewałam złe sny. Gdy się z nich budziłam, nie chciałam ponownie zasnąć, bo wiedziałam, że mogą się śnić dalej.
Gdy moje córki  były małe, również miewały złe sny i również się ich bały.
Nie chciałam, żeby tak było.

Postanowiłam więc wyczarować zjadacza złych snów.
Był niewidzialny, znajdował się nad łóżkiem i działał znakomicie.
Gdy gdzieś wyjeżdżaliśmy, należało zabrać go ze sobą albo na miejscu wyczarować nowego.
Jeszcze długo córki dopytywały się przed snem, "czy jest zjadacz?".
Potem przestał być potrzebny.

Zastanawiałam się nieraz, czy te złe sny nie były pożyteczne. Czy nie uczyły młodej, kształtującej się psychiki, jak radzić sobie z trudnościami. Czy pozwalały może układać w głowie, przepracowywać różne treści z dnia. A zatem, czy dobrze robię?

Zapytałam kiedyś o to mojego terapeutę. Powiedział, że dobrze jest mieć coś takiego, rodzaj schronienia, zrobionego przez matkę.
Zostawiłam więc zjadacza.
Snów i tak było dużo, nie było tylko koszmarów.

Wiem, że sny są bardzo ważne, Pozwalają czasem zrozumieć, co naprawdę czujesz i jak bardzo. A czasem nawet - dlaczego.

PS. Wpis częściowo zainspirowany jest notką Mar.

3 komentarze:

  1. Wiesz co, ja myślę, że zjadacz jest bardzo potrzebny.
    Jak mi wczoraj życzyłaś i czarowałaś to to miało dla mnie ogromną moc.
    Nawet jeśli się śni coś złego, to ja naprzykład wiem, że to może i dobrze, bo zjadacz to dopuścił, czyli potrzebne.
    Mam zuafanie do zjadacza, on współpracuje z tymi wszystkimi procesami o których piszesz.
    Jest bezpiecznie, a umysł pracuje i dokonuje swojej syntezy, tak jemu potrzebnej.
    Zjadacz jest po prostu.....ogromnie pomocny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, to bardzo ważne dla mnie, to co napisałaś:)

      Usuń
  2. Moja mama nie wymyśliła zjadacza, ale za to robiła nam krzyżyk na czole wieczorem przed snem.

    OdpowiedzUsuń