W głębokiej niecce zarośniętej drzewami i gęstym buszem
mieszkało plemię Indian. My, dzieci, wiedziałyśmy o tym i lęk mieszał się w
naszych sercach z ekscytacją. Na brzegu doliny urządzaliśmy narady, a potem
wybieraliśmy się na rekonesans, ale nigdy za daleko, nigdy za głęboko w
gęstwinę. Zawsze można było coś usłyszeć: szelest gałęzi trącanych ramieniem
zwiadowcy, szept kobiet zbierających zioła. To trwało całymi
tygodniami.
Tam nikogo nie ma – powiedziałam kiedyś.
Nooo... – usłyszałam w odpowiedzi.
Choć ze mną – powiedziałam do kolegi mocnym głosem. Tę
ostatnią drobną nutkę niepewności, która w nim drgała, można było zrzucić na
wiatr. Tak, wiatr.
Szłam odważnie, rozgarniając grubym kijem gałęzie, coraz
bardziej gęste, kępy pokrzyw i pajęczyny. To wszystko. W
centrum trochę stojącej wody, płytka kałuża – już wcześniej słychać było, jak
podeszwy tenisówek odrywają się od nasączonej ziemi, z mlaśnięciem
przypominającym skargę.
Wracaliśmy wszyscy w zupełnej ciszy.
Dorośli.
Smutni.
im jestem starsza (doroślejsza?)tym więcej widzę tajemnic w Życiu. Każdy dzień potwierdza mi istnienie nieznanych plemion. Nigdy nie rozgarnę wszystkich gałęzi, nie przekroczę tysięcy granic.
OdpowiedzUsuńNie czuję, że dorosłość jest jałowo smutna.
Jesteś niesamowita, jedyna wśród dzieci, która się odważyła. Ja teraz jestem tą, która nie bada prawdy.
Czułam wtedy jednak, że coś niszczę, nieodwołalnie.
UsuńWszyscy badacze prawdy to robią. Równocześnie coś odkrywają i coś niszczą.
UsuńW każdej grupie musi być ktoś, kto pierwszy zejdzie z drzewa, kto pierwszy wyruszy w podróż, kto pierwszy zobaczy co jest za zakrętem, za rzeką, za górą. Kto pierwszy sprawdzi, czy można jeść surowe ziemniaki i jak smakują pierwsze pocałunki. Ten ktoś rusza znany świat z posad i niszczy wszystkie dotychczasowe przyzwyczajenia i osądy. Czasami się Ich nie lubi, ale zawsze bardzo podziwia.
Przepraszam, że tak męczę ten temat, ale przypomniało mi się coś a propos odmitologizowywania, naruszania tabu itp. Świętokradztwo.
UsuńTo scena z filmu albo z książki, nie pamiętam. Dziewczynka pluje do kropielnicy z wodą święconą. I nie spada na nią boży grom, nic się nie dzieje ... To straszne rozczarowanie i żal.