Dziś w nocy trafiłam na strych. Ogromny, pełen szaf, szafeczek, półek szuflad i skrzyń. Otwierałam je po kolei, a ekscytacja mieszała się z poczuciem patrzenia na treści zakazane - bo szperać w nich, oznaczało zrobić bałagan i zaznać niepewności.
Bo co miałabym teraz zrobić z maleńkimi laleczkami ze szmatek, ich ubrankami i miniserwisami z plastiku?
Te rzeczy, jakby wygrzebane sprzed wieków, były moje - wiedziałam to, choć nie poznawałam.
Tyle jeszcze chciałam zobaczyć, tyle skrytek otworzyć.
- Choć już - powiedziała babcia Lisa.
- Możesz mnie tu zostawić - szepnęłam.
- Jak to? A jak przyjdzie?
- Ale ja się nie boję - odpowiedziałam. Moja prababcia śmiało mogła się pojawić. Drogie duchy, mnie nie musicie się bać, nawet na strychu.
Za drzwiami otwierały się kolejne korytarze i pokoje. Szafy pod sam sufit - a w nich kolejne półki, drzwi, szuflady, pudełka, szkatuły...
Na strychu, który otworzył się nocą.
uwielbiam takie skarby. czasem idę na strych tylko po to by obejrzeć jakiś mały bucik, dziecięcą książeczkę... wrócić na chwilę.
OdpowiedzUsuńDlatego własnie żałuję trochę, że to był tylko sen.
UsuńNigdy nie miałam strychu... musiałam więc wyśnić mój, wewnętrzny:)
no patrz... po moich listowych wspominkach takie sny...
Usuńmoje pamiątki pożarł ogień. mam tylko te nasze obecne...
Piękny sen! Oby wrócił bo, ciekawe co znajdziesz. Ciekawe, czego Ci brak, ciekawe, czego szukasz. Tyle pytań!
OdpowiedzUsuńSzukam pewnie wielu rzeczy - ale ten sen miał jeszcze drugą część; mam zamiar opowiedzieć o niej w jednym z kolejnych wpisów:)
UsuńCzekam z ciekawością:)
UsuńDobrze, że nie masz ze sobą mapy.
OdpowiedzUsuńAhoj tajemnico!