Staram się od zawsze.
Nie umiem.
Nawet nie wiem, czy mi to przeszkadza.
Wiem, że mężowi przeszkadza; ludziom, którzy do mnie przychodzą, może przeszkadzać.
Wiem, że może.
I przeszkadza mi to uczucie, że nie spełniam wyobrażeń i norm
Ciężko mi z tym.
Czasem myślę, że powinnam mieszkać sama.
Albo tylko z psem.
Może nie czułabym się jak przygnieciona imadłem.
Wiem, że możecie powiedzieć: "nie przejmuj się tym".
Ale nie wiem, co powiedzielibyście, będąc u mnie w fazie bałaganowej zwyżki.
Czy obraz mego domu przesłoniłby mnie prawdziwą
czy może raczej sam byłby prawdą.
Ania, siostro moja w bałaganie!
OdpowiedzUsuńRozumiem cię tak dobrze!
Chociaż czasem lubię ogarnąć dom, to na codzień bałagan to mój najczęstszy towarzysz
Dobrze być rozumianą:)
UsuńTo jest twórczy bałagan, chociaż podobno z drugiej strony -powinniśmy uwolnić swoją aurę od zbieractwa.
OdpowiedzUsuńTo niełatwe. Nie uprawiam zbieractwa, ale brak "wyrzucactwa".
UsuńNie wiem jak bym sie poczula w Twoim "balaganie", ale wiem na pewno, ze najczesciej czuje sie fatalnie w za bardzo wysprzatanych domach:))) Mam tu na mysli domy, ktore wygladaja tak zurnalowo, wszystko lsni i jest na swoim miejscu. Wtedy siedze sztywna, boje sie nawet oddychac, bo para mojego oddechu moglaby pozostawic gdzies slad, jak ktos poda lampke wina, to staram sie pic nie dotykajac ustami, a to wszystko dlatego, ze mam warazenie, ze mieszkancy tych lsniacych palacow sami zyja w takim rezimie:)))
OdpowiedzUsuńOdrozniam brud od balaganu i moze Ty tez powinnas zaczac to odrozniac.
Balagan to rzeczy porozrzucane bez ladu i skladu, czyli normalne zycie, kazdy dom gdzie sie zyje w imie zasady "dom dla ludzi a nie odwrotnie" jest w jakims stopniu zabalaganiony:)))
Brud, no coz tu juz byloby gorzej, bo brud, to robactwo, czarne obrecze w niemytych sedesach... ale jestem pewna, ze to Ciebie nie dotyczy.
Ja tez nie cierpie sprzatac i nawet jak musialam to szlo mi tak fatalnie, ze wolalam placic zeby zrobil za mnie to ktos inny.
Na szczescie trafil mi sie maz, ktory przejal ten przykry dla mnie obowiazek i nie narzeka.
Podsumowujac, przestan sie biczowac, bo w zyciu naprawde sa fajniejsze i wazniejsze rzeczy niz lsniace mieszkania.
U mnie polega to głównie na tym, że rzeczy nie otrzymały własnego miejsca, a nawet jak próbuję im je przydzielić, to nie trzymają się ich. Rozpychają się, rozłażą, nawarstwiają i śmieją mi się w nos. jak już je ułożę, obiecuję sobie utrzymać je w reżimie, ale nie udało mi się nigdy. Tak samo piętrzą się gazety, sterty kartek, zapisków, książek. O łazienkę dbam, niestety często miewam kurz na półkach i na podłodze, oraz kocie i psie włosy, za którymi nie nadążam.
UsuńMąż sądzi, że bałagan stanowi obraz mojego wnętrza.
Pięknie to opisałaś,jakbym czytała o mnie samej.Nie potrafię tylko zrozumieć pewnego faktu,że w dzieciństwie byłam perfekcjonistką:)Myślę,że ma to związek z pewnym przewartościowaniem,postępującym w czasie.M.fajnie napisała-jak psy szczekają,to mam stan przedzawałowy"-skąd ja to znam?:)Pozdrawiam gorąco.Lubię tu zaglądać.G.
UsuńJeżeli masz swoje własne miejsce do pracy i wypoczynku, to jest ono enklawą dla Twojej radosnej twórczości wnętrzarskiej i nikogo innego nie powinno obchodzić, jak tam wygląda.
OdpowiedzUsuńKuchnię i łazienkę jakoś trzeba na bieżąco ogarniać, bo by się nie dało z nich korzystać, no po prostu nie ma wyjścia. Kto w danym tygodniu gotuje, to pewnie o kuchnię zadba. Z łazienki pewnie najwięcej korzysta córa, no więc ..... :)
To piszę ja - potworna bałaganiara, żona potwornego bałaganiarza i matka potwornej bałaganiary.
Gdybyś weszła do naszego domu, to musiałabym Cię cucić źródlaną wodą! :)
MARZĘ O POSIADANIU BIAŁEJ IZBY, takiej jak u górali, bo za każdym razem jak psy szczekają, to mam stan przedzawałowy! A na wsi nikt nie uprzedza o wizycie.
Poza tym - podpisuję się oburącz pod Stardust.
Poza tym - im większy nacisk (mąż) , tym większa niechęć.
Poza tym - dystans i uśmiech.
Ściskam serdecznie!
Córka nawet deklarowała sprzątanie łazienki, ale gdzieś się coś zacięło w procesie wdrażania tego w życie.
UsuńPoza tym masz głęboką rację. Mam wrażenie, że w mojej nieumiejętności może tkwić niewyrażona niezgoda na stan związku, na próbę zmienienia mnie. Opór materii, w dodatku żywej...
Piękny Żywy, dziki ogród ze ścieżkami ginącymi w gąszczu, nielogiczny, rodzący owoce o nieznanym smaku, równocześnie w czasie pączkowania, dojrzewania i spadania liści , z furtką zamkniętą na cztery spusty .... - Ania?
UsuńKtoś uważający się za ogrodnika, szarpiący za zamkniętą furtkę, zaglądający przez płot, przerażony dzikością, której nie może KONTROLOWAĆ, nie widzący piękna ogrodu, bo nieustannie skoncentrowany na własnej niemocy, agresywny (jak tam cholera wejdę, jak ja tam posprzątam, to nareszcie będzie mi się podobało!) i jeszcze ta myśl, może jest inny ogrodnik, który by zrozumiał ten ogród?! ... itd. - mąż?
Jestem Ci wdzięczna.
UsuńUmiesz widzieć piękno tam, gdzie obiektywnie go nie ma.
Ja - ślimaczek nabrałam chęci wysunąć się jeszcze trochę bardziej ze skorupki :)
Rozmarzyłam się bo kiedyś śnił mi się taki ogród.
UsuńŚnił mi się piękny bujny ogród, dziki, w ogrodzie byłdrewniany dom z werandą, drzwi domu były otwarte. Była ścieżka prowadząca wprost przez ogród, w którym stały drzewa owocowe, np śliwki.
W tym śnie, oprócz bujnego ogrodu i domu otwartego, z drewna, byli też ludzie. Byly małe dzieci, byłam ja - chodząca boso, byli inni dorosli oprócz mnie i były zwierzęta.
Paradoksem w tym ogrodzie było to, że tam nie było idealnie.
We śnie zraniłam się w stopę (chodzenie boso) i stopa krwawiła.
A kiedy szłam ścieżką, myślałam o małych dzieciach i o tym, że w gorodzie są też dzikie zwierzęta.
W tym ogrodzie było wszystko, całe bogactwo zycia i ból i cierpienie też i strach, ale to wszystko toneło w zieleni, słońcu i całość była po prostu cudownie bajkowa.
Ja w tym snie czułam się u sibie, z tą krwawiącą stopą, którą opatrywała osoba którą kocham.
Ten sen teraz mi się przypomniał. Może dlatego, że ta metafora ogrodu jest taka silna.
Mar, przyjedziesz do mnie? Na przykład zobaczyć obraz?
UsuńObiecuję uprzątnąć szkła i pozamykać dzikie zwierzęta :)
och, przyjade na pewno - mamy przynajmniej dziesięć rozmów w toku, niedokończonych, na pięciu poziomach - pozwól że Ci przypomnę.
UsuńPrzyjadę też rozlać wino na podłogę, he:)
Pytanie tylko kiedy, póki co porządki, pieczenie schabu i mazurków, a w trakcie sprawy przeprowadzkowe i kończenie etapu edukacji, jestem ostatnio tak zmęczona że zasypiam w pełnym rynsztunku zaraz po przyjściu do domu. Wczoraj zasnęłam w ubraniu, co zdarzyło mi się po raz pierwszy od wielu lat. jakoś tak intensywnie teraz jest i w dodatki nie wiem kiedy kres tego dziwnego okresu zawieszenia.
przyjadę, nie straszny mi Twój bałagan, szczególnie, że mam wrażenie, że to bardziej strefa Ty-mąż niż bałagan realny.
Bo przecież bałagan to rzecz tak bardzo względna.
a potem wziądźcie w samolot i przjedźcie do mnie :)ja też posprzątam :)
UsuńTak, Mar, pamiętam rozmowy, a jak zapomnę, z przyjemnością dam sobie przypomnieć :)
UsuńWiem, że masz teraz intensywnie.
A z Londynem - to dobry pomysł. Na lato.
a kto się tym przejmuje?
OdpowiedzUsuńWiesz, na ogół, gdy ktoś do mnie przychodzi, ogarniam nieład. Co nie znaczy, że on gdzieś w głębi nie buzuje - schodzi tylko poziom niżej. No i ja się przejmuję. Bo nie dorastam i nie dorosnę....
UsuńMam kolezanke, ktora wychodzac z domu odkurza swoje slady na wykladzinie. Nie musze chyba pisac co dzieje sie w kazdym zakamarku jej domu, designerskie wnetrza wydaja sie bardzo zabalaganione w porownaniu z kolezanki domem. Bardzo jej wspolczuje, jej dusza musi byc bardzo umeczona.
OdpowiedzUsuńAnka
W takim domu pewnie natychmiast wylałabym na podłogę czerwone wino, odłożyła na sofę talerzyk z ciastkiem, czekoladowym, a potem na nim usiadła. Potem, kiwając się na krześle, zepsułabym je, a wychodząc stłukła zabytkową (bądź designerską) rzeźbę...
UsuńJestem utalentowana :)
Ania.. jesteś artystyczną duszą więc jako taka masz prawo do nieporządku, do niezorganizowania i wszystkich innych zalet artystów :)Najlepsze wyjście to zatrudnić panią do sprzątania - i po kłopocie :) Tak jak i reszta komentujących jestem zdania, że muzealne wnętrza w domach do mieszkania to dopiero prawdziwy kłopot.
OdpowiedzUsuńNie zaśmiecaj główki zbędnymi problemami :******
Och, zanim bym zaprosiła panią do sprzątania, musiałabym posprzątać :)))
Usuńto profesjonalistki :) zanim ty zaczniesz one już skończą :)
Usuń:*
Może wstydziłabym się przed nią bałaganu :)
Usuńa idziesz falami, czy stoisz w miejscu?
OdpowiedzUsuńto znaczy masz czasem chęć, żeby się pozbyć prawie wszystkiego? i potem znów się zaczyna wszystko nawarstwiać.
założę się, że w poniższej skali wciąż jesteś Level 1 - albo i niżej ;)
http://www.ocfoundation.org/hoarding/tests.aspx
Czasem poniżej, a czasem powyżej. Może w porywach jednak zbliżam się do dwójki. na przykład po tym, gdy w popłochu szukam w szafie czegoś do ubrania przed imprezą i.... nie mam czasu nic ułożyć.
UsuńI tak mam czasem ochotę wszystko wyrzucić, a nawet skierować na mój pokój silny prąd jakiejś rzeki... :)
Ale na ogół i tak wyrzucam wtedy niewiele.
Ooch Aniu, Aniu,
OdpowiedzUsuńJakże ja Cie rozumiem:)
Ściski
Widzę, że to problem nieco bardziej powszechny, niż myślałam... :)
Usuń:*