Jak się wydaje,
kotka czuje się w miarę dobrze.
Ma swoją realną chorobę.
Apetyt taki sobie, ale mięskiem (w które zawinięty jest fragment tabletki) jeszcze ani razu nie pogardziła.
Ja czuję się w miarę średnio.
Mam swojego realnego kota.
Nie pogardzę niczym słodkim, kwaśnym ani słonym (w które zawinięte jest zaklęcie).
och to te dni?
OdpowiedzUsuńKtóre?
Usuńkobiece:)
UsuńWszystkie moje dni są kobiece ;)
UsuńAle nie, to cały czas następstwo ludzko-kociego zamieszania...
Otwórz buzię - na łyżeczce wjeżdża konfitura z jarzębiny , a w środeczku zaklęcie kojące :)
OdpowiedzUsuńHokus-pokus mniam :)
UsuńDla Ciebie na ukojenie: http://www.youtube.com/watch?v=Qha-6Y9R7Hk
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi się podoba:)
UsuńNurtuje mnie też ta trawa... Co oni właściwie na tym klepisku palą? Stanęła mi przed oczami ta parka ze skręcikami w ustach i przymglonym wzrokiem...:)
:)
UsuńZnam ten niepokój... :( Bądźcie zdrowe. Zaklęcia... cóż, może od jutra zaczną działać:)
OdpowiedzUsuńSmak..., dobry smak, wyraźny smak zaklina realność, by była realna.
Usuńwrażliwiec
OdpowiedzUsuńdo bólu
:*
Czasem to uciążliwe...
Usuń:*