czwartek, 28 listopada 2013

Pies taty

Kochana Aniu.
Prosiłaś mnie żebym Ci opowiedział o moich psach. Miałem zaledwie dwa. Oba dość duże. Tego drugiego to pewnie pamiętasz. To był Huck. 

Pewnie że pamiętam Haka. To był przecież w zasadzie MÓJ pies, przynajmniej tak to widziałam :)
Gdy zamieszkał z nami, miałam zaledwie rok, i nie pamiętam czasów bez niego. Ale to jest temat na osobną opowieść.

Ten pierwszy nosił bardzo pospolite imię: Burek. Towarzyszył mi od kiedy tylko pamiętam. 

Wiem o tym. Jego imię pojawiało się czasem w opowieściach. A teraz znalazłam to zdjęcie i dlatego poprosiłam tatę, by mi o nim napisał.



Tu tata stoi  z Burkiem na moście, który prowadził przez środek jeziora. W połowie drogi most opierał się na niewielkiej wyspie. Za czasów mojego dzieciństwa tego mostu już nie było, tak jak wielu innych ciekawych obiektów małej architektury.

Czasami wydaje mi się, że to on był moim opiekunem. Nie odstępował mnie na krok. Uczestniczył w naszych najdzikszych zabawach. Nie wahał się wejść ze mną do wody czy w głęboki śnieg. Kategorycznie za to odmawiał wejścia na cienki lód. Czyżby instynkt mu to podpowiadał?

Aaaale jak to na cienki lód? Po co?
Zadzwoniłam to taty po wyjaśnienie.

No i proszę, okazuje się, że cienki lód był świetny do ślizgania. Młody cienki lód nie był kruchy, lecz giętki, i jak się odpowiednio rozpędziło, jechało się daleko, pokonywało się nawet naturalne szczeliny, czyli przerwy między taflami. I wcale nie łamał się ZBYT CZĘSTO.
Twardy gruby lód, gdzie odbywały się tłumne zabawy - to tak, wtedy Burek wchodził od razu, biegał za bawiącymi się dziećmi, uganiał się za karuzelą zrobioną ze sznurka przyczepionego do wbitego na środku stawu kołka.
A na cienkim - nie.
Wtedy stał na brzegu.

Uwielbiał, podobnie jak później Huck, ciągnąć sanki. Był też bardzo zazdrosny. Moja ciotka miała Reksa. Gdy tylko próbowałem go pogłaskać to, mimo że byli z Reksem w przyjaźni i był od niego nieco mniejszy, natychmiast się na niego rzucał. Był psem honorowym. Nigdy się nie gryzł z mniejszymi psami. Za to z większymi jak najbardziej. Był psem bardzo łagodnym. Miał tylko jednego wroga, jak większość psów  - listonosza.

Burek to pies mityczny, choć jak najbardziej prawdziwy.
To pies legenda.
Pies archetyp.
Łaciaty Burek.

18 komentarzy:

  1. Może ja juz mam omamy, ale ten Łaciaty Burek to jakiś krewny mojej Lulencji- bardzo podobny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To cudownie, że Twój Tata miał takiego przyjaciela w Burku. Jak ja marzyłam w tym wieku o psie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam Hucka, co ciągał mnie na sankach. No i koty były, zawsze więcej niż jeden :)

      Usuń
  3. cudowne takie wspomnienia Taty
    serdeczności dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mój Ojciec miał mitycznego Cezara :) też znam go ze zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój tata miał w dzieciństwie foksteriera, o którym często opowiadał.
    Ja, w wieku 10 lat oszalałam na punkcie koni. W koniach było wszystko i one były wszystkim, nic więcej się już w sercu nie zmieściło.
    Pierwszy pies pojawił się dopiero po zamieszkaniu na wsi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wyobrażam sobie, że konie mogą przesłonić świat :)
      U mnie była Siwka, ale to w zasadzie nie był koń jako koń, tylko Siwka, po prostu. Innych koni nie znałam.
      A niedawno jeszcze tata powiedział mi coś o Siwce: czasami zaprzęgał ją do brony i redliła pole. I rzeczywiście ONA redliła - można ja było puścić samą i robiła to doskonale, zawracała tam, gdzie trzeba, nigdy poszła dwa razy po tym samym miejscu. Tata jest pełen podziwu dla niej :)
      Jasne jest więc, że ONA wiedziała, że wozi na grzbiecie dziecko i co robić, aby było bezpieczne :)

      Usuń
    2. Nie mam żadnych wątpliwości, że wiedziała. Tak jak wiedzą konie do hipoterapii. Pasat wiedział doskonale, że z niepełnosprawnym dzieckiem musi się obchodzić jak z jajkiem. Pewnie nie było mu łatwo, bo ponoszenie i brykanie miał we krwi.

      Usuń
  6. Jak zawsze Kundelki górą.

    OdpowiedzUsuń
  7. piękna historia :)
    moje dzieciństwo upływało w towarzystwie suni
    i też oczywiście nie cierpiała listonosza oraz wszelkich umundurowanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Huck, pamiętam, uwielbiał Cyganów przejeżdżających przez wieś. Czyli wolał kolorowe ubrania i wędrowny tryb życia :)

      Usuń
  8. Czytam, czytam.. i prawie słyszę tę opowieść... Się wzruszyłam. Jak po kilku wcześniejszych również :) Dziękuję, Aniu! :)
    Ann

    OdpowiedzUsuń