Trzecia w nocy lub nad ranem, ciemno.
Leżę płasko, z oczami w sufit i myślę, że powinnam otworzyć. Małe, ciężkie drzwi z żelazną sztabą, grube jak do sejfu.
I wtedy można by wszystko nazwać tak, jak się nazywa.
Bezwiednie
obejmuję ramionami poduszkę,
przyciskam.
nazywanie to podobno typowo kobieca przypadłość, w wielu przypadkach sprzężona z nadmiernym myśleniem. to połączenie dość często nie czyni szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńW ten sposób o tym nie pomyślałam :)
UsuńBo bywa jednak, że ucieka się przed nazwaniem czegoś, jakby dzięki temu to miało istnieć trochę mniej.
tak też bywa. skoro nie nazwę problemu, to może tak do końca jednak go nie ma? ja chyba jednak wolę wiedzieć.
Usuńpodobno kobiety tak mają, że musza mieć wszystko zdefiniowane. i dotyczy to rzeczy zarówno pozytywnych i jak i negatywnych. uczucia, emocje, relacje, związki. mężczyźni nie czują takiej potrzeby.
Ja nawet nie wiem, czy wolę wiedzieć - może to zależy od tego, czy da się radę wiedzieć? Nie wiem...
UsuńCo do kwestii zależności od płci .... też nie wiem :)
mężczyźni wokół raczej mnie nie należą do typów refleksyjnych. żyją dniem codziennym, wolą nie dostrzegać problemów, nie szukać rozwiązań.
UsuńJak tak się zastanawiam, to ci wokół mnie... różni są.
Usuńja też mam taką poduszkę -ratowniczkę. Oby zawsze była blisko
OdpowiedzUsuń:*******
Poduszeczka do uciekania...
UsuńA swoja drogą, dobrze się czuję, jak mam dużo poduszek. To trochę tak, jakbym była otulona i bezpieczna.
ja mam dokładnie tak samo :) jestem w nich zapatulona jak niemowlak w beciku :) poduszeczki - ratowniczki.... nigdy wcześniej nie wiedziałam że nimi są ...
UsuńJedna za plecami, jedna pod brodą, jedna pod łokciem, nie licząc tych całkiem pod głową.
Usuńto ja też z tego klubu :)
Usuńobstawiona poduszkami ze wszystkich stron, a największa poduszka czeka na Lolka, który zwykle nad ranem dochodzi do wniosku, że już się wystarczająco naprzewracałam z boku na bok i wreszcie można do mnie przyjść pospać :)
Ja też mam dużo poduszek i łóżeczko, które znasz. :)) Jakkolwiek to brzmi! :))
OdpowiedzUsuńDobrze brzmi :)))
Usuńnie jestem przekonana do koncepcji "właściwej nazwy".
OdpowiedzUsuńWiesz, może napisałam zbyt enigmatycznie. Myślę między innymi o emocjach, o tych, których nie do końca w akceptuję. Weźmy nienawiść, zawiść, pogardę, nieczułość. Wolałabym wierzyć, że tak naprawdę nigdy ich nie czułam, nawet w dzieciństwie. To, co we mnie okropne, wolę zamknąć tak głęboko, że sama mogę przestać w to wierzyć. Nie wiem, czy to dobrze. Myślę, że nie.
UsuńIstnieje głęboko ludzkie przeświadczenie, że imienia złego nie powinno się wymieniać. Można to interpretować religijnie, sądzę jednak, że jest to wyraz wewnętrznej ludzkiej "różności", sprzeczności, której się boimy - najbardziej właśnie sobie samym. Dlatego kulturowo dokonano takiego rozdzielenia - łatwiej "zło" widzieć jako jakiś zewnętrzny byt. To zapewne bardzo zdrowy i potrzebny mechanizm.
no i znowu mam wątpliwość .. :)
Usuńzaprzeczanie temu, że zło bywa w nas, skoro bywa, nie prowadzi, moim zdaniem, do niczego dobrego.
temat-rzeka..
Wiem, myślę tylko, że to naturalny mechanizm i dobrze uwewnętrzniony pozwala iść przez życie.
UsuńTemat, jak sądzę, na osobiste pogaduszki na spotkanku, tudzież przy winku. Inaczej "nie razbieriosz" ;)
o to to! :)
Usuńale muszę jeszcze coś dziś dodać.. ten "naturalny mechanizm".. też mam wątpliwość :)
Usuńtymczasem dobrej nocy! a o trzeciej nad ranem (a o której w ogóle teraz się robi rano?) słodkich snów :)
UsuńNaturalny - nie znaczy, że bezwzględnie dobry.
UsuńJa to tak drążę aż wszytko nabierze swojej nazwy,nie wiem czy to dobre....dla mnie:)))
OdpowiedzUsuńA podusię i ja posiadam,czerwoną:)
Kiedyś tak miałam, ale okazało się, że te nazwy, które nadaję, to często kamuflaż. Emocjonalny.
Usuńwydaje mi się to mocno znajome. z autopsji, oczywiście :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam.
UsuńTaką przynajmniej miałam nadzieję :)
Musiałabyś nie być człowiekiem, tylko jakąś inną istotą, innym bytem.
OdpowiedzUsuńNatura nie zna moralności. Nie zna podziału na dobro i zło.
Myślę, że zna. Bo my, ludzie, jesteśmy częścią natury, naturą samą. Tak nam wyprofilowało te zakręty pod czaszką, żeby te pytania się pojawiły. Więc muszą być częścią natury. Natury, czyli nas.
UsuńAle wiem, że to oczywiście kwestie po części definicyjne. Co nazwiemy naturą. Dla mnie podział na naturę i kulturę jest czysto umowny i oczywiście ;) sam jest częścią natury.
(No to pofilozofowałam sobie ) :)
Według mnie po części jesteśmy częścią natury i podlegamy jej prawom, ale w niektorych przypadkach w ludziach ożywa duch, który już częścią natury nie jest. Nie podlega jej prawom, dlatego są ludzie wiecznie młodzi duchem.
UsuńRomantyczny poeta nazywał tę część ludzkości, która nie przejawiała ducha "szkieletami". Emocje odczuwają nawet zwierzęta, człowiek jest zdolny do przeżywania uczuć wyższych. Może np. kochać ludzkość nie będąc zaangażowanym emocjonalnie.
I.
I. - cóż, to kwestia definicji, ty przyjęłaś sobie taką....
UsuńNie przyjęłam żadnej definicji, ale nie zaprzeczysz, że jedynie człowiek posiada zdolność do analizy wlasnego wnętrza i może świadomie nad sobą pracować.Może popatrzeć na siebie z dystansu.Ta samoświadomość chyba wykracza poza naturę, co wcale nie znaczy, że nie jest naturalna...
UsuńI.
Nie wykracza, jeśli przyjmiemy, że jest produktem mózgu wytwarzanego przez naturę.
UsuńA przyjmowanie definicji to nic obraźliwego.
Naprawdę.
U nas zaczynają się huki, idę z Pikunią na spacer.
UsuńMaksiuputek zapowiada się podobnie, jak Lu i nie wiem, czy tegorocznego Sylwestra nie spędzę w łazience. Czy podawałaś kedyś psu Labofarm?
I.
Nie, nie podawałam. Strategiczne chwile spędzamy w łazience...
Usuńtrzecia nad ranem to nie jest dobra godzina, wiem coś o tym...
OdpowiedzUsuńTo akurat odczuwam inaczej.
UsuńTo jedna z najlepszych godzin.
ech te bezsenne noce
OdpowiedzUsuńAniu, uśmiechu i spokoju w Nowym Roku :*
... i senne dni:)
UsuńTobie również życzę radości w Nowym Roku :***
Szczęścia uchwytnego!
OdpowiedzUsuńNajpiękniejszego, najbardziej Twojego i tylko Twojego zakończenia baśni!
Dziękuję:*
UsuńChoć trochę się boję:)
Wlaśnie odkryłam, że Maksiu lubi Mozarta. Rozłożył się z brzuchem do góry i wygląda na zrelaksowanego. Może Mozart zagłuszy huk fajerwerków.
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę przyjęłam Twój punkt widzenia świata i nie było to przyjemne uczucie. Dla mnie zycie nie miałoby sensu, gdyby uczucia były jedynie produktem mózgu, gdyby nie było Boga, gdyby śmierć była kresem wszystkiego. Jednak juz wolę być, jak to nazywasz"nawiedzona", ale szczęśliwa.
Tobie też życzę szczęścia, a przede wszystkim odwagi do wyjścia mu naprzeciw.
I.
Mój punkt widzenia nie neguje istnienia boga. A gdyby nawet tak było, to zakładam, że mogę się mylić. Każdy może:)
UsuńA zagłuszanie fajerwerków to dobry pomysł!
Dyplomatka:)
OdpowiedzUsuńNie.
UsuńPiszę zupełnie szczerze.
Pzyślę Ci na maila zeskanowane 3 stony ksiązki, którą czytam.
UsuńMogę?
tak.
UsuńBez pozwolenia nie będę Ci zapychać skrzynki...
OdpowiedzUsuńI.