"Whisky moja żono..."
Śpiewa młody chłopak w dredach, uderzając w struny gitary.
W cieniu błękitnego wieżowca, pod szklanym dachem tramwajowej wysepki.
Na tablicy elektronicznie wyświetlają się minuty do odjazdu.
Nieruchoma postać Cygana na wprost, jakby po drugiej stronie rzeki, płynącej łagodnie i nieuważnie.
"Czego szuka w naszym mieście,
idź do diabła, mówią ludzie pełni cnót"
Cichy akordeonowy akompaniament rozlega się nieśmiało.
Lekki uśmiech na ciemnej twarzy.
Pięknie chwytasz chwile :)
OdpowiedzUsuńPełno ich, tych chwil :)
UsuńJakby po drugiej stronie rzeki - przepięknie i dokładnie tak. Ta sama rzeka, ale po drugiej stronie ...
OdpowiedzUsuńTak to wyglądało, tak to poczułam.
Usuń:*
znaczy Cygan przygrywał dredowi? czy grał własną nutę? super!
OdpowiedzUsuńWłaśnie grał melodię do tego, co śpiewał chłopak, do Dźemu. Chyba nie znał tej piosenki, bo to brzmiało tak nieśmiało i cichutko, jakby próbował to łapać. I ci ludzie pomiędzy, jak nurt rzeki. I te słowa pasujące.
UsuńNo wzruszyło mnie...
słowa, dźwięki, spojrzenia. most.
OdpowiedzUsuńMoże. Lekki jak chmura.
Usuń