wtorek, 13 stycznia 2015

Ciało/umysł/ciało

Przez parę tygodni nie było całkiem jasne, gdzie kończy się jej, a zaczyna moje.
Czasem drżałam jej strachem. Czasem, przytulona, mruczała mi w ramię, a ja całowałam jej głowę między uszami. Ręce po łokcie umazane w blendowanej karmie, palce oswojone z jej zębami. Policzkiem sprawdzana ciepłota płynu do kroplówki. Stojący w powietrzu opar naszego bycia razem, pomieszanie.

Byłam rozproszona na pył, na brzęczącą chmurę.

Dotykam swoich ramion, ud, stóp.
To ja - mówię - to ja.

10 komentarzy:

  1. Zjednoczenie i osobność.
    Chyba nigdy nie poznałam w pełni zatarcia granic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej proces, nie stan, miał swoje amplitudy. Trudne do zrozumienia, do ułożenia. Teraz mogę o tym myśleć jaśniej.
      A ciało odzywa się - dziś w nocy bólem gardła...

      Usuń
    2. brakuje mu wyspiarskiej wilgoci

      Usuń
    3. Pewnie tak :)
      Choć ogólnie czuję się trochę chora...

      Usuń
    4. daj się ukołysać tratwie
      i może aspirynku?

      Usuń
    5. Aspiryny nie mogę. Tratwę - mogę :)

      Usuń
  2. Ech.
    Jeszcze tyle przede mną.
    Boję się.
    I też całuję między uszami...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo poruszające, Aniu...

    :*

    OdpowiedzUsuń