wtorek, 6 stycznia 2015

London calling

Zbieram porcje odwagi. Otulam się.
Dostałam już tyle wsparcia - blogowego, pozablogowego i śródblogowego - że mogę polecieć, chyba nawet nie używając samolotu.
Mały tchórzyk Ania M.

19 komentarzy:

  1. Aniu, myślę o Twojej podróży, jutro i pojutrze też będę wspierać wirtualnie. Leć i smakuj piękno!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. leć!
    mój Londyński syn jest teraz w warszawie t nie musisz mu machać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój aparat przyzwyczajony do śledzenia światów najniżej położonych, też będzie się bał.
    Razem będzie wam raźniej.
    A mały tchórzyk skojarzył mi się z małym rycerzykiem :)
    Wszystkiego dobrego Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspieram blogowo. Z tymi małymi tchórzykami często jest tak, że jak zrobią coś, czego się boją, to mają dodatkową satysfakcję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki, Aniu :* Leć szczęśliwie,a mały tchórzyk niech zamieni się w odważną Anię M. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu, ja od trzech (?) dni, odkąd uświadomiłaś mi swoim wpisem, że to ten czwartek, też wspieram Cię, raczej tak w cichości co prawda, ale to też na pewno działa.
    Życzę Ci pięknych dni, cudownych spotkań i wrażeń. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Leć, leć, mały tchórzyku:)

    OdpowiedzUsuń
  8. spokojnego lotu:) polecę w myślach z Tobą:)

    OdpowiedzUsuń