Koncert wspaniały!!!
Ale ja to jednak jestem nieobyty kulturalnie człowiek....
- Proszę pokazać torebkę.
- Proszę, oto ona.
- Środek torebki! - marszczy się groźnie ochroniarz.
- A! To trzeba było tak od razu.
- O, to idzie do kosza!
- To woda.
- Nie wolno wnosić!
- To ja się jeszcze napiję.
- Na zewnątrz! I proszę nie utrudniać.
- Jedzenie wnosi pani? czekoladki, orzeszki?
- Aparat fotograficzny pani ma?
Pokazuję BMA. Zawsze go mam.
- Zostawić.
- Gdzie?
- W samochodzie!
- Przyjechałam metrem....
- W depozycie, odpłatnie.
- Mam aparat w komórce, też mam zostawić - dopytała się lekko złośliwie Młodsza.
- Nie!
Kupuję wodę przy barze.
- Tak, może pani zabrać na balkon, ale zabiorę pani nakrętkę.
- ?
- Bo wie pani - tłumaczy lekko zażenowany barman - ktoś może rzucić butelką w artystę. A tak to woda wyleci.... No, zdarzało się - dodaje.
Koncert wspaniały!!!
Wielu widzów nagrywało piosenki za pomocą komórek i innych ajfonów.
A ja tylko przemyciłam kawałek czekolady.
Za to z orzechami.
normanie czekoladowa rewolucjonistka;)
OdpowiedzUsuńOrzechy w czekoladzie dopełniają rozmiaru mojej niesubordynacji...;)
UsuńI nie rzuciłaś orzeszkiem w Artystę?
OdpowiedzUsuńNo, kurcze, nie doleciałby!
UsuńTo chociaż czekoladą?
UsuńNie pomyślałam....
UsuńAle należało się nie artyście, bo ten w porządku był, lecz ochroniarzowi, bo chamowaty. I w ogóle, ale to w ogóle nie posiadał poczucia humoru. A to straszne jest...
na takie środki ostrożności jeszcze nie trafiłam ;)
OdpowiedzUsuńdobrze, że osobistej rewizji ten strażnik Ci nie zrobił... :)))))))
Woda i orzeszki :) Chodzi im bardziej o to, żeby kupić u nich w środku ;)
UsuńBo w kieszeniach w zasadzie każdy mógł wnieść, co chciał. I być może większość miała w telefonie aparat o większej liczbie pikseli niż mój BMA ;)
Kontrola,prawie jak na lotnisku:))
OdpowiedzUsuńNajważniejsze,ze sie dobrze bawiłaś:)
Kontrola niemalże, tylko bardziej obcesowa ;)
UsuńAle było naprawdę super!
Jak na lotnisku, to prawda.
OdpowiedzUsuńLecz najważniejsze, że nie dałyście się zbić z tropu, ani odebrać sobie frajdy z uczestnictwa:).
To prawda. I chyba niepotrzebnie się przyznawałam, że mam BMA, skoro sama dość długo szukałam go w czeluściach torby :)
UsuńOjej! Jaki przykry ochroniarz! Dobrze, że koncert się udał... Gdyby się nie udał, nie miałabyś czym rzucić:) A czekolady szkoda...
OdpowiedzUsuńNajciekawsze, że czekoladę i tak gdzieś zgubiłam :)
UsuńA koncert świetny, Asaf równie dobry na żywo, jak w studio, kontakt z publicznością super.
Żyłka reporterska działa. :) Fajnie, że koncert udany. :)
OdpowiedzUsuńŻyłka reporterska podpowiadała mi dłuższe droczenie się z panem ochroniarzem, ale mogło to poskutkować wyrzuceniem mnie za fraki na dwór, a nie chciałam robić córce obciachu większego niż trzeba :)
UsuńOjej, czyta się to jak powieść sensacyjną:)) Dobrze, że koncert był udany:)
OdpowiedzUsuńTak, cieszę się z tego :)
UsuńZawsze można wypluć orzeszki do wody w butelce, sreberkiem po czekoladzie zatkać szyjkę i rzucić. Dobrze, że jeszcze nie proponują rewizji osobistej.
OdpowiedzUsuńMało brakowało :)
Usuń:* a koncert musiał być bajeczny :)
OdpowiedzUsuń