Lu obudziła mnie o piątej.
Wiedziała, że jest wcześnie i dlatego postanowiła być delikatna - najpierw po prostu usiadła.
Psią intuicją czuła, że nie bardzo można spać, gdy ktoś wpatruje ci się w twarz.
Na dworze było jeszcze ciemno, ale już ....
.... trwał koncert.
Stanęłyśmy obie na środku ulicy i głowy uniosłyśmy ku wielkiej topoli.
To był chyba kos.
Jak miałyśmy wrócić do domu, kiedy on tak śpiewał?
Za oknami mam park i ptaki już przecudnie śpiewają, a na dodatek piękna pogoda
OdpowiedzUsuńWIOSNA.
Dużo słoneczka życzy Ania
Jest piękne słońce. I u mnie jak w parku, zawsze dużo śpiewu ptaków.
UsuńZdecydowanie nie wypadało wracać. Czy chociaż były oklaski?:))
OdpowiedzUsuńOn nie zamierzał zrobić przerwy, więc nie wypadało też klaskać :)
UsuńW moim ogrodzie też ptaki śpiewają. Mam od trzech lat parkę kosów :)
OdpowiedzUsuńCzyli starzy znajomi :)
UsuńJa myślałam, że ona Cię na siku wyciągnęła, a to o koncert chodziło!
OdpowiedzUsuńZapewne :)
Usuń:))
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMialam psa, Huli'ego, ktory mi towarzyszyl w Andach kiedy mieszkalam tam sama, zasypialismy razem w sypialni na polpieterku, ja w lozku, on obok na dywaniku, i zawsze, zawsze, o drugiej nad ranem wstawal i stal kolo lozka patrzac mi uporczywie w twarz, bo wiedzial ,ze nie mozna spac kiedy ktos tak patrzy..i budzilam sie, zwlekalam z wyrka i po schodkach schodzilam do ogrodu...a potem wracalam do lozka...on juz zostawal na zewnatrz, takie mial zwyczaje...
OdpowiedzUsuńCiekawe, skąd one to wiedzą :) Moja Lu na szczęście na ogół lubi sobie pospać.
Usuń