czwartek, 13 kwietnia 2017

Poza strefą komfortu

Małe zbiegowisko, gdy podchodzę do schodów na peron. Facet chwieje się, "co pan brał" - pyta jakaś starsza kobieta. Ktoś podrzuca mu walizkę i plecak zapomniane na górze.
Coś się stało - pytam? Coś próbuje powiedzieć, jest jednak mocno pijany, choć ubrany przyzwoicie. - Chce pan jechać do Warszawy? Właściwie to do Ełku, ale w sumie przez Warszawę. Będzie pan musiał wejść na peron. Kiwa głową, niezbyt przytomny.
Czekam już na pociąg, ale jednak schodzę na dół. Stoi i kiwa się, coś sobie gestykuluje. Nie poradzi pan sobie, mówię. Niech pan pokaże bilet. Pokazuje. Ale wie pani, wszystko pomieszałem. Miałem na wcześniejszy, ale źle wsiadłem i musiałem wrócić.
Tak.
Musi pan wejść na górę i kupić nowy w pociągu.
Musimy powiedzieć konduktorowi, ale mogą nie chcieć pana wpuścić. Wejdzie pan ze mną, ja im powiem.
Zawalił mi się świat - mówi. Płacze. Potem się śmieje.
W pociągu usiłuje usiąść w przedziale konduktorskim.
Ten pan się napił, ale musi pojechać, mówię.
Niech siądzie gdzieś na wolnym, odpowiadają.
Wprowadzam go do przedziału i mówię, że przyjdę sprawdzić, jak się ma.
Idę do swojego wagonu, bezprzedziałowego, tak jak lubię.
Opieram głowę o szybę. Myślę - nie lubię pijanych. Denerwuję się. Siedzę tu - bezpieczna od cudzych pijanych łez i rozpaczliwego chichotu, zapachu wódki. Cudzej historii. Wyłączyć się, nie wiedzieć nic.
Wstaję.
W połowie wagonu spotykam ich, konduktor, za nim facet, z bagażami. Wyciąga rękę, łapię go za nią. Chodź, mówię, prowadzę, sadzam koło mnie. Jak się nazywasz. A ty? Spieprzyłem sobie życie.
Dwie godziny.
Skąd się wzięłaś. Czemu mi pomagasz.
Nie wiem.
Płacze i śmieje się. Szczątki historii, zacięta płyta, zapach wódki.
Konduktorka wypisuje bilet, młoda przyjazna, rozbawiona. Pani płaci? Nie - zrywa się, wyciąga z kieszeni zwitek banknotów.
Skąd się wzięłaś.
Jak będę rozrabiał to... - tak, dam ci po łbie. Daj mi po łbie.
Teraz może pośpij - mówię. Muszę popracować.
Zasypia. Siedzę wygięta w bok, cierpnie mi kark, ramię. Nie ruszam się, izoluję się bezruchem, patrzę na mijające minuty. Nie znoszę pijanych, znam ten mechanizm, chcę zaczarować przestrzeń i czas, uciec.
Pierwszy raz wysiądę na Zachodnim, przystanek wcześniej niż zwykle.
Budzę go. -  zaraz wysiądziesz, na następnym przystanku. Będziesz musiał poczekać i się przesiądziesz. Nie zapomnij walizki, nie zapomnisz?
Niczego nie zapomnę.

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie Olgo. Zastanawiam się, co byłoby większym dyskomfortem, pomóc mu, czy zostawić i mieć wyrzuty sumienia.

      Usuń
  2. Ja do pijanych mam jakiś taki pobłażliwy stosunek.....nie wiem, czemu, bo przemoc i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko zależy od człowieka, każdy jest inny.

      Usuń
  3. Bardzo to sugestywnie opisałaś, jakbym Ciebie tam widziała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyczerpując doświadczenie było. Ale może czegoś dowiedziałam się o sobie. Zdecydowałam, że nie ucieknę...

      Usuń
  4. Bardzo mnie ta historia wzruszyła... po prostu

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Ty moja. Taka właśnie jesteś. Chciałabyś pomóc całemu światowi. I pomogłaś. Ten człowiek dla siebie jest całym światem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu też chciałabym wiedzieć, kto pisze :)

      Usuń
    2. No!
      Tyle razy mówiłam, Tato, że masz się podpisywać :)

      Usuń