Z okazji dnia matki starsze dziecko zadzwoniło, a młodsze przyjechało wetknąć mi żarówki ledowe tam, gdzie ich miejsce, bo dotychczasowe się przepaliły, a ja nie sięgam. Mam teraz na nowo jasność.
A jutro jadę do Bytomia - pierwsza z tegorocznych obron prac magisterskich. Bo choć nie jeżdżę tam już regularnie, to jestem promotorem piątki studentów.
I jeszcze dziś pojechałam głosować. Wstępne wyniki są takie sobie, tyle ludzi głosowało na PiS, to jednak jest straszne.
A tu okładka nowej książki z serii 111 wierszy, planowanej na początek czerwca. Szczególna okładka, którą trochę łamię konwencję okładek serii, ale tylko trochę.
niedziela, 26 maja 2019
piątek, 24 maja 2019
Wawrzyn
Nie dostałam nagrody czytelników. I w sumie bardzo dobrze się złożyło, bo dostał ją Wojtek Borkowski za List z detencji, który wydałam u mnie w Convivo, a ja.... dostałam nagrodę główną!
Tym sposobem moje wydawnictwo wygrało w obu kategoriach!
Wiecie co? Byłam bardzo wzruszona i trochę stremowana, bo musiałam się wypowiedzieć i udzielić wywiadów, i bałam się, że jak zwykle będzie to dla mnie bardzo trudne, ale jednak adrenalina zadziałała na mnie tym razem bardzo pozytywnie i dałam radę :)
Statuetka jest bardzo ciężka:
A tu zdjęcie z Wojtkiem:
Dziś już wróciłam do Warszawy.
Dziękuję wam z całego serca za wszystkie głosy - bardzo mnie to wzruszył, że chcieliście zrobić dla mnie coś tak dobrego i wzmacniającego mnie.
Tym sposobem moje wydawnictwo wygrało w obu kategoriach!
Wiecie co? Byłam bardzo wzruszona i trochę stremowana, bo musiałam się wypowiedzieć i udzielić wywiadów, i bałam się, że jak zwykle będzie to dla mnie bardzo trudne, ale jednak adrenalina zadziałała na mnie tym razem bardzo pozytywnie i dałam radę :)
Statuetka jest bardzo ciężka:
A tu zdjęcie z Wojtkiem:
Dziękuję wam z całego serca za wszystkie głosy - bardzo mnie to wzruszył, że chcieliście zrobić dla mnie coś tak dobrego i wzmacniającego mnie.
poniedziałek, 20 maja 2019
Głosowanie
Późno trochę się na dobre zorientowałam, że przy nagrodzie Warmii i Mazur "Wawrzyn" jest też nagroda czytelników. To znaczy niby wiedziałam, ale...
No, ale Biblioteka Wojewódzka przypomniała, więc pomyślałam, czemu nie dać ludziom zagłosować, jak by przypadkiem chcieli? :)))
Moja książka to "Tyle nieznanych ryb".
Głosować można TUTAJ i TUTAJ i jeszcze TUTAJ.
Szans nie mam wielkich, bo nie zadbałam, nie zrobiłam żadnej akcji ani nic.
Ale tak zupełnie się poddać ?
Można glosować do środy.
No, ale Biblioteka Wojewódzka przypomniała, więc pomyślałam, czemu nie dać ludziom zagłosować, jak by przypadkiem chcieli? :)))
Moja książka to "Tyle nieznanych ryb".
Głosować można TUTAJ i TUTAJ i jeszcze TUTAJ.
Szans nie mam wielkich, bo nie zadbałam, nie zrobiłam żadnej akcji ani nic.
Ale tak zupełnie się poddać ?
Można glosować do środy.
niedziela, 19 maja 2019
Burze, kwiatki i inne historie
Burze i gwałtowne deszcze na przemian z ciepłym błękitem. Wczoraj obudziło mnie intensywne bębnienie na uchylnym oknach i choć są tak skonstruowane, że zwykły deszcz nie przedostaje się do środka, nawet gdy są mocno uchylone, tym razem kropkę pryskaly na podłogę.
Wstałam i zamknęłam, acz niechętnie. Potem zobaczyłam, że i w dużym kuchniopokoju jest mokro przy drzwiach balkonowych.
Oto burzowy pokój o poranku.
A potem wyszło słońce.
Postanowiłam zrealizować część planów tarasowych i poszłam do marketu - stwierdziłam, że jestem jak dziecko we mgle pomiędzy tymi skrzynkami i roślinami. Przydźwigalam ziemię, keramzyt, kwiaty, skrzynkę, łopatkę, rękawiczki. Posadziłam i mam. Skrzynka jednak nie wisi, bo zdołałam zgubić uchwyty - były ciężkie, metalowe, nie wiem, jak to możliwe. Pewnie zostały w koszu.
Sklep Obi mam blisko, ale jako że musiałam wszystko nieść własnymi rękami, koszem podjeżdżam najdalej, jak się da, prawie do ulicy, i w ten sposób mam już za sobą jedną trzecią drogi. Przekładając zakupy, prawdopodobnie zostawiłam uchwyty.
Kwiatki:
Rosną sobie. Pewnie dokupię jeszcze, ale nie naraz, nie dam rady przynieść.
Na tarasie nie przesiaduję, choć bym chciała - pojedyncze osy przelatują czasami. Rozłożyłam cytryny z goździkami - podobno nie lubią.
Przyleciała sroka i zastanawiała się, czy nie skosztować, ale zrezygnowała.
Wstałam i zamknęłam, acz niechętnie. Potem zobaczyłam, że i w dużym kuchniopokoju jest mokro przy drzwiach balkonowych.
Oto burzowy pokój o poranku.
A potem wyszło słońce.
Postanowiłam zrealizować część planów tarasowych i poszłam do marketu - stwierdziłam, że jestem jak dziecko we mgle pomiędzy tymi skrzynkami i roślinami. Przydźwigalam ziemię, keramzyt, kwiaty, skrzynkę, łopatkę, rękawiczki. Posadziłam i mam. Skrzynka jednak nie wisi, bo zdołałam zgubić uchwyty - były ciężkie, metalowe, nie wiem, jak to możliwe. Pewnie zostały w koszu.
Sklep Obi mam blisko, ale jako że musiałam wszystko nieść własnymi rękami, koszem podjeżdżam najdalej, jak się da, prawie do ulicy, i w ten sposób mam już za sobą jedną trzecią drogi. Przekładając zakupy, prawdopodobnie zostawiłam uchwyty.
Kwiatki:
Rosną sobie. Pewnie dokupię jeszcze, ale nie naraz, nie dam rady przynieść.
Na tarasie nie przesiaduję, choć bym chciała - pojedyncze osy przelatują czasami. Rozłożyłam cytryny z goździkami - podobno nie lubią.
Przyleciała sroka i zastanawiała się, czy nie skosztować, ale zrezygnowała.
czwartek, 16 maja 2019
Nowe
Najpierw tak:
Wybór poezji Krzysztofa Jaworskiego. Już gotowy. Sto wierszy z dotychczas wydanych zbiorów i jedenaście całkiem nowych, według zasad serii. Okładka według mojego pomysłu. Charakterystyczna dla serii. Głaszczę delikatny papier - tego się nie da z niczym porównać
A do drukarni pojechał.....
Tomaz Salamun
Cała okładka, po rozłożeniu i ze skrzydełkami wygląda tak:
Salamun to poeta słoweński, nieżyjący już. Jeden z najwybitniejszych współczesnych poetów. Robi z językiem coś takiego, że otwierają się zupełnie nowe przestrzenie. Rekonfiguruje językową rzeczywistość, żeby pomieścić w niej doświadczenie współczesnego człowieka. Miłosz Biedrzycki i Rafał Wawrzyńczyk wspaniale go przetłumaczyli.
Jeden wiersz z książki:
Czubek
przyrasta przed schodkiem
Ster jest głodny.
Gablota wypełnia zegarki.
Chłopiec kuleje.
Idzie do domu.
Fala czeka.
Skóra ubiera.
Miliardy poprzeczek, żakietów,
ołówki kopiowe rozrzucone jak rosyjskie bajki.
Brebis. Mój przewiewny brewiarz.
Wózek błyskotek Atalanty.
Co robisz jako zrujnowany? Kolec jest w krysztale.
Ta mrówka miała na skrzydle zagniecenie.
Wyłączam gaz. Drzewo jest w Brazylii.
Na ładnej żółtej desce, która z dołu głaszcze
skrzydło ptaka na gałęzi w górze.
Robi elipsę i kiwa się na prawo i lewo.
Układa trójkąt.
Przetnij prawdziwki tuż pod kapeluszem.
Pozostań wierny roztoczom.
Uszkodź swoje dłonie.
Umrzyj je w czapli, żeby
trysnęło szare złoto.
Praca nad książkami to czasem takie momentalne olśnienia. Czuję wtedy takie coś pod skórą. Jak prąd, jakbym nie mogła w sobie się pomieścić. Chce mi się krzyczeć albo tańczyć.
No i pracuję ze wspaniałymi ludźmi. Piotr Molski, który robi skład, jest uosobieniem cierpliwości do moich obsesji i nagłych przyśpieszeń, nieraz pracujemy przez skype do późna. Julia Burek-Wolska, która robi okładki, wydobywa z moich pomysłów coś, co da się przełożyć na rzeczywistą okładkę, a bywa czasem że tylko z grubsza określam, o co mi chodzi, i mówię: wymyśl coś. To ona stworzyła koncepcję graficzną serii Jeden esej. Okładki do serii Tangere robi Jakub Rakusa-Suszczewski, a do 111 wierszy Piotr, ten od składu.
Redaguję sama i korektę często też sama robię, choć kilka razy robiła ją znana niektórym z Was Jolka M. i do tej opcji chyba muszę powrócić, bo moja koncentracja czasem nie wyrabia...
Chciałam pokazać okładki, a tak wyszło, że pokazałam kawałek mojej wydawniczej rzeczywistości.
oprócz tego jeszcze jest praca dla innych wydawnictw, żeby na to wszystko zarobić :)
Czymcie kciuki, żeby się udawało :)
niedziela, 5 maja 2019
Najlepsze
Codziennie rano podejmuję decyzję: wstaję i idę żyć.
Poznać i zrozumieć dynamikę swojej choroby - to pomaga w codziennym życiu. Nerwica lękowa, nawet częściowo zaleczona, z komponentami depresyjnymi jest trudna, ale nie mam tak źle. Najgorzej jest właśnie rano i przed południem. Zimno, jakieś kołatania, napięcia, najchętniej się rozpłakać. Skurcz w żołądku - to właśnie tam czuję jakiś nienazwany Weltschmerz. Daję mu parę chwil, bo to w końcu kawałek mnie, a potem wstaję, otwieram szeroko okna, robię kawę i od razu otwieram pierwsze pliki do redagowania. Skomplikowane kwestie logistyczne zostawiam na później.
Czasem zostaję pod gorącym prysznicem dłużej niż trzeba, by się umyć: siadam pod strumieniem wody i pozwalam, żeby ciepło rozluźniało mi plecy. Nawet przez pół godziny. Przy moim nieustannym wietrzeniu mieszkania kabina prysznicowa to obecnie właściwie jedyne ciepłe miejsce :)
Poza tym jest postęp. Przemywam meble wodą z octem i zapach formaldehydu zmniejsza się w sposób wyraźny. Według internetowych zaleceń sposób miał być lepszy niż soda i chyba jest. Może w końcu "zamieszkam" to miejsce zamiast tu po prostu trwać?
Z kwestii wydawniczych - w czwartek o 18.00 wieczór autorski Adama Zdrodowskiego. W tygodniu ma być gotowy nakład wyboru wierszy Krzysztofa Jaworskiego z serii 111 wierszy. Kończę prace nad przygotowaniem do druku przekładu tomu wierszy Tomaža Šalamuna. Prace nad kolejnymi tytułami nabierają tempa. To jest dobre uczucie, lubię to, tę ekscytację, pomysły. Dużo pracy - lubię mieć dużo pracy.
I słucham muzyki, która w określonych współrzędnych daje mi pozytywną energię.
Spotyka mnie wiele dobrych rzeczy. A niektóre z nich są najlepsze.
Poznać i zrozumieć dynamikę swojej choroby - to pomaga w codziennym życiu. Nerwica lękowa, nawet częściowo zaleczona, z komponentami depresyjnymi jest trudna, ale nie mam tak źle. Najgorzej jest właśnie rano i przed południem. Zimno, jakieś kołatania, napięcia, najchętniej się rozpłakać. Skurcz w żołądku - to właśnie tam czuję jakiś nienazwany Weltschmerz. Daję mu parę chwil, bo to w końcu kawałek mnie, a potem wstaję, otwieram szeroko okna, robię kawę i od razu otwieram pierwsze pliki do redagowania. Skomplikowane kwestie logistyczne zostawiam na później.
Czasem zostaję pod gorącym prysznicem dłużej niż trzeba, by się umyć: siadam pod strumieniem wody i pozwalam, żeby ciepło rozluźniało mi plecy. Nawet przez pół godziny. Przy moim nieustannym wietrzeniu mieszkania kabina prysznicowa to obecnie właściwie jedyne ciepłe miejsce :)
Poza tym jest postęp. Przemywam meble wodą z octem i zapach formaldehydu zmniejsza się w sposób wyraźny. Według internetowych zaleceń sposób miał być lepszy niż soda i chyba jest. Może w końcu "zamieszkam" to miejsce zamiast tu po prostu trwać?
Z kwestii wydawniczych - w czwartek o 18.00 wieczór autorski Adama Zdrodowskiego. W tygodniu ma być gotowy nakład wyboru wierszy Krzysztofa Jaworskiego z serii 111 wierszy. Kończę prace nad przygotowaniem do druku przekładu tomu wierszy Tomaža Šalamuna. Prace nad kolejnymi tytułami nabierają tempa. To jest dobre uczucie, lubię to, tę ekscytację, pomysły. Dużo pracy - lubię mieć dużo pracy.
I słucham muzyki, która w określonych współrzędnych daje mi pozytywną energię.
Spotyka mnie wiele dobrych rzeczy. A niektóre z nich są najlepsze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)