środa, 4 kwietnia 2012

Dziecko

Do zatłoczonego autobusu wsiada młody mężczyzna z dzieckiem w wózku. Miejsc siedzących nie ma, wózek zostaje ulokowany w przeznaczonej na to przestrzeni. Mała, około roczna dziewczynka zaczyna się niecierpliwić. Ojciec zdejmuje jej czapeczkę, głaszcze jasne loczki. Mała popłakuje, wychyla się z wózka. Chłopak wyjmuje ją i do końca podróży trzyma na rękach. Dziecko nie przestaje jednak płakać, w końcu już zanosi się histerycznie, co chwila wygina się łuk...

I wtedy to widzę. Moja starsza córka mogła mieć półtora roku, może mniej. Nie pamiętam kontekstu, wiem tylko, że musiałam ją gdzieś donieść, wyrywającą się i wrzeszczącą, wyginającą się w łuk...

Jej twarda głowa za którymś szarpnięciem trafia mnie w zęby i przycina mi wargę; w tym samym czasie stopy w bucikach rytmicznie kopią mnie w biodra. Czuję ból, rozpacz, wściekłość.

Nie pamiętam, co wtedy zrobiłam. Może krzyknęłam: „Przestań!!! Nie widzisz, do cholery, że mnie boli!”. Może się rozpłakałam. Może nawet trzepnęłam ją w tyłek. Wiem, że gniew, złość, poczucie niesprawiedliwości, niemocy, nieudolności – rozrywały mnie na kawałki. Czy w ogóle jeszcze byłam wtedy matką? Czy w ogóle byłam już dorosła?

Przez wiele kolejnych lat takie histeryczne zachowania małych dzieci bolały mnie jak krwawiąca warga. Miałam ochotę krzyknąć: „Zrób coś z tym bachorem, bo zwariuję”.

Patrzę na małą dziewczynkę w autobusie. Co ci jest maleńka – myślę. – Gorąco? Coś uwiera? Może boli? Jesteś bardzo zmęczona i chcesz spać? A może odwrotnie: czujesz, że jeśli natychmiast nie będziesz mogła pobiegać, stanie się coś okropnego? A w ogóle ktoś powinien wstać – na siedząco może ojciec jakoś zabawiłby dziecko, a tak przecież jedną ręką musi się trzymać poręczy.

Myślę o mojej córce. O jej spoconej małej główce w jasnych lokach.

3 komentarze:

  1. takie rozliczenia z samym sobą są bardzo trudne,
    wiem coś o tym,
    buziaki Aniu:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest móc spojrzeć w oczy swojej złości.

      Usuń