niedziela, 31 maja 2015

Spacer

Ładny dzień dzisiaj






Błyskawicznie

Dziś od rana mocne słońce - dobrze robi na całego człowieka.
Spacer z psem również :)
A ogłoszenie, które tu było, błyskawicznie się zdezaktualizowało. Internet to jednak ma moc - a ja się cieszę.
W ogóle to łatwo mnie ucieszyć :)

piątek, 29 maja 2015

Dosłonecznić

Czasem, obudzona rano, trzymam się nocy. Nie otwieram oczu, nie podnoszę kołdry, nie budzę psa. Nie jestem gotowa wejść w dzień. Przykryta przezroczystą miseczką ze smutnego szkła.
Powoli dobijają się do mnie fragmenty snów. Najpierw pojedyncze, potem całe prześnione scenki.

Dziś śniłam, że byłam w sklepie i mierzyłam sukienkę. Widziałam ją już wcześniej, ale nie odważyłam się, wydawało mi się, że nie jest dla mnie. Dopasowana na górze, rozkloszowana dołem z doszytą falbanką, z wąskimi rękawami, biała w drobną, fakturową, błękitno-różową krateczkę. Przymierzyłam w ukryciu i okazało się, że prawa ręka nie mieści się w rękawie. Dopiero po chwili zobaczyłam, że trzeba odpiąć guzik... Zdziwiłam się w lustrze, jaka jestem chuda i drobna. Biorę ją - powiedziałam.

A potem nie mogłam wstać.
Smutna, z niewypłakanym płaczem pod powiekami.

Trzeba dosłonecznić ten ranek, ten dzień, dokolorować, dośmiać, dotańczyć.

środa, 27 maja 2015

Trochę

Trochę deszczu i wiatru.
Trochę pracy, trochę czytania.
Rozmyślanie nad nowymi i nieco starszymi projektami.
Jedna niezałatwiona sprawa urzędowa.
Odebrane wyniki badań krwi i skierowanie na kolejne.
Spaghetti z sosem pomidorowym, trochę oregano i koniecznie tymianek.

wtorek, 26 maja 2015

Obiadokolacja

Plasterki niewielkiej cukinii oprószyłam solą i ziołami. Zrobiłam ciasto z mąki, wody i jajka, również z solą i ziołami, gęściejsze niż na naleśniki. Cukiniowe plastry chwytałam w dwa palce i zanurzałam w cieście, by potem położyć je na rozgrzanym na patelni oleju. Usmażyłam z obu stron.
Czyniłam to wszystko w towarzystwie Lu, która szczekając, domagała się cukinii.
Uwielbia ją na surowo.

niedziela, 24 maja 2015

Zakaz wstępu

Zakaz wstępu
ale przecież i tak wejdę

boso

czasem nadjeżdża pociąg
zostawia ślady

jeśli widzę w odbiciu
swoją twarz
słyszę
głosy dawnych podróży to znaczy
że tu byłam








czwartek, 21 maja 2015

Jeśli dziś czwartek, to....

... wybieram się na Mazury.
Oraz na Warmię.
Za oknem na razie pada, ale to nic. Albo przestanie, albo...  będę oglądać wschody słońca przez deszczowe chmury :)

wtorek, 19 maja 2015

Czule

Miłe doświadczenie - dostarczyłam dziś do księgarni Czuły Barbarzyńca kolejne egzemplarze książki Magdaleny Szozdy Wpływ jeziora błękitnego.
Na miejsce tych, które zostały sprzedane!
Tak, że jak by ktoś z Warszawy chciał kupić, to ONA tam jest, wystawiona nawet na widok specjalny na półeczce :)
Przez internet też ciągle kupić można i przez Pay-pal płacąc też :)
Bardzo warto!
A ja powolutku podchodzę do kolejnych książek serii...

niedziela, 17 maja 2015

Znalezione

Jakaś zasada termodynamiki, którą trzeba było przypomnieć, stała się powodem do wyciągania starych książek z pawlacza. Pudła były głęboko; najpierw zwędrowały na dół walizki, jedna pusta, druga, bardzo stara, z butami. Potem wędki, całkiem dobre, lecz dawno nie używane.
- To Ania pisała? - pyta mąż, podając kolejne pudełko.
- "Różne papiery"... - odczytuję. - Nie, to ja.
- A co jest tu? Zgadnij.
- Stare kasety?
- Nie, bombki.
Trochę pomagam, bo w końcu najpierw stół, a na nim stołek, na tym mąż - trudno, żeby z każdą rzeczą schodził z tej konstrukcji. Kicham od kurzu.
Potem poszukiwania, już naziemne.
- To twoje, jakieś świstki, pojedyncze kartki. "Lubię schodzić do piwnicy...".
- AAAAAA! Jest, jest! A już myślałam, że nigdy się nie znajdzie! Daj mi, daj! - biegnę, podskakując w spontanicznej choreografii.
No przecież kiedyś, jak Magda pisała o piwnicy, że nigdy nie jest w niej sama, tak bardzo chciałam powiedzieć, dlaczego właśnie lubię być w piwnicy sama. Pamiętałam, że coś kiedyś dawno na ten temat napisałam - długopisem. Przeszukałam wszystko łącznie z matecznikiem dzikiego komandora i nic. A tu niespodzianka.
Fakt, trochę mi się ten tekst wydał niedzisiejszy. Bo i nie jest dzisiejszy, to co ma być. Ale dałam go Tutaj, a niech wyjrzy na światło, z ciemności pawlacza.
Mąż nie lubi chodzić do piwnicy; mówi, że boi się szczurów.
Ja je bardzo lubię, ale cóż - nie ma ich tam.
Jest tylko jedna smętna pułapka, ta sama od lat.

sobota, 16 maja 2015

Podróż

Jestem w podróży, choć nigdzie jeszcze nie wyjechałam.
Przy biurku. A jeszcze bardziej w słowach, które badam.
Czy da się je pomyśleć.
Wiem, że czasem najpierw trzeba je zobaczyć, potem sprawdzić, czy mieszczą się w płucach, w żołądku, pod skórą.


czwartek, 14 maja 2015

Żuczek

Taki mam moment w życiu, że chodzę zupełnie bez pancerzyka. Taki nagi żuczek (czy może raczej chrabąszcz). Z odsłoniętym brzuszkiem, najmiększym z miękkich.
Chitynowe skrzydełka też gdzieś przepadły, więc nie polecę.
Mogę tylko być i temu byciu jakoś zaufać.

środa, 13 maja 2015

Żeby nie słyszeć

Mówiłam już, że jestem beznadziejna? Jeszcze nie?
Dom Sztuki (a de facto Spółdzielnia Mieszkaniowa będąca jego właścicielem) postanowił sfinansować mi wywołanie zdjęć na wystawę.
Poprosiłam laboratorium o wystawienie faktury na SM. Wcześniej sama płacąc.
- Jak nie wiesz, to pytaj!!! - usłyszałam dziś w domu.
- Nie wiedziałam, że nie wiem, więc nie wiedziałam, że potrzebuję pytać.
Miałam jakieś zaćmienie? Czy jestem idiotką na stałe?
Podobno da się zgodnie z prawem to odkręcić. Przy dobrej woli zaangażowanych.
A może rzucę wszystko i zostanę włóczęgą.
Zatkam uszy, żeby nie słyszeć. Że wszystko robię źle.
A może na włóczęgę też się nie nadaję.

Będę patrzeć

Moi rodzice mieszkają w bloku na górce. Kilkadziesiąt metrów na północny wschód jest skarpa, a poniżej rozciąga się pole aż po horyzont.
Nocą ubiorę się ciepło i wezmę ze sobą koc. Nie będę spać, tylko patrzeć, jak zmienia się wschodnie niebo.
Do rana.


wtorek, 12 maja 2015

Ograniczenie

Czasem zmienia się koncepcja.
Może dlatego, że przez parę dni nie można wyjść z domu, a może dlatego, że musi się zmieniać.
Bywa tak, że kiedy chcę poszerzyć przestrzeń, rozsunąć granice, intuicja każe mi się ograniczyć.
Odwrócić się.

Fotografowanie ciała budzi opór. Chcę to zobaczyć i zrozumieć.
Na zdjęciach portretowych mamy to, co jest naszą pojedynczością. Wybieramy najlepsze ujęcie, zgodne z naszym wyobrażeniem siebie. Znam to.

Gdy fotografuję z bliska skórę, nagle robi się bardzo intymnie. Choć to tylko dłoń.
Nie wytrzymuję, uciekam. Na przykład w złocistość i skojarzenia kosmiczne.







Na tym biegunie dość dobrze sobie radzę.
Tu jeszcze jako tako.


Ale jeśli zgaszę kosmiczne światełko
zostanie intymność nagiego życia
dzielona z kurczakiem w dziale mięsnym
niespokojne pokrewieństwo
odwrócony absolut.


poniedziałek, 11 maja 2015

na drugą stronę

Dziś zapraszam
na Drugą stronę.
Za horyzont.

Linia

Kiedyś ktoś mi powiedział, że na mojej dłoni właściwie nie widać linii życia. Jako bardzo młoda dziewczyna bardzo się przejęłam, ale cóż miałam zrobić. Nie ma, to nie ma. Mówiłam sobie, że to bez znaczenia, ale podświadomość podsuwała niepokojące myśli. Taki pierwotny człowiek we mnie, co boi się burzy i zemsty losu.
Minęło dużo czasu i już wiem.
Że to miało znaczenie.
Ale nie takie, jak myślałam.



niedziela, 10 maja 2015

Przestrzeń papilarna

Kiedy myślę o zmianie przestrzeni, którą fotografuję, na ogół skutkuje to tym, że ją zawężam.
Być może dlatego zaczęłam robić zdjęcia w domu.
Co będzie dalej?
Może w końcu połknę jakiś miniaparat albo coś?








sobota, 9 maja 2015

Trudno

Dziadek wali babkę w łeb i mówi: "jak se przypomne, żem cie bez cnoty brał....!"

Kwestię cnoty zastąpiła u nas inna sprawa:
"A mówiłem, żeby nie brać psa?!"

Lu ma już ponad osiem lat, ale trzeba o tym przypominać za każdym razem, gdy ja nie mogę z nią wyjść. A to nie zdarza się często. Nie da się już odpuścić? A może jest w tym racja, a ja tego nie rozumiem po prostu?
Ale moje chorowanie zawsze wywołuje w domu nerwowość.
To też jest trudne.
Trudno mi.

piątek, 8 maja 2015

Smutno mi jakoś...

Wybrałam numer telefonu, zawisłam na nim uchem i policzkiem, nie dziwiąc się wcale, że przez dwie minuty nic się nie dzieje. W końcu wcisnęłam klawisz "połącz"...
Czy trzeba mi aktu silnej woli, żeby wyzdrowieć, czy czego?
Jakaś nieważkość we mnie.

jeszcze trochę....

... kieliszka :)
Nie mogłam się powstrzymać. No i nie chciałam ;)





czwartek, 7 maja 2015

Rozmówki

- ..... i robiłam kolumnę, i.... - opowiada moje młodsze dziecko
- Zaraz, jaką kolumnę? - wykazała się czujnością Ania M.
- Zwyczajną, chromatograficzną.

Kieliszek

Rozbiłam ulubiony kieliszek.
Zwyczajnie trąciłam ręką i spadł.

- Nie wyrzucaj, jeszcze będzie mi potrzebny.






I jeszcze trochę niech postoi.
Kto to wie, co się może wydarzyć?

środa, 6 maja 2015

Jakoś...

Pani doktor stwierdziła, że odgłosy stanu zapalnego w moich oskrzelach wydają wirusy, a nie bakterie ;), a więc antybiotyk nic mi nie da... Pozostaje czekać, aż  Chór Śpiewających Wirusów zmęczy się i odpuści. Tym razem po wyzdrowieniu mam zrobić kompleksowe badania krwi, bo trzecia choroba w tak krótkim czasie dziwna jest. I wkurzająca, dodam.
I owszem, dodała lekarka, tak zwany stres pozytywny też może obniżyć odporność. Jednak i tak mam lepiej niż ona sama, która ma przedłużający się stres negatywny, i w dodatku właśnie zapodziała jej się maseczka ochronna...
Ale i tak ją lubię :)

wtorek, 5 maja 2015

poniedziałek, 4 maja 2015

Udało mi się ;)

Udało mi się założyć konto Pay Pal i można już w ten sposób kupić książkę. Kiedy w zasadzie już dokonałam rejestracji, wydawało mi się, że muszę coś jeszcze skonfigurować. Dokonałam więc totalnej kompromitacji w oczach (uszach?) pani z obsługi klienta, bo nic nie mogłam zrozumieć z jej porad. Stanęło na tym, że nic więcej mam tam nie robić... a chętni do płacenia na pewno będą lepiej zorientowani niż ja.
Cóż w robieniu z siebie idiotki mam pewną wprawę...
Usprawiedliwia mnie może tylko zbyt wysoka temperatura mojego ciała, którą dysponuję dziś dodatkowo, oprócz zwykłego dla mnie wewnętrznego ciepła ;-)))

Gorąca prośba

Kochani, pamiętacie Olka? Blog jego rodziców jest u mnie na bocznym pasku. Olek jest wcześniakiem z 26 tygodnia, rokowania miał bardzo słabe, ale walczył i walczy jak lew. Rozwija się, choć ma bardzo, bardzo trudno, ale robi duże postępy.
Śledzę jego historię prawie od początku i wiem, że rodzice robią dla niego wszystko.
Teraz trwa zbiórka na Siepomaga , by rodzice mogli kupić Olkowi NF Walker, urządzenie, które ma pomóc chłopcu chodzić. On bardzo tego chce, ale robi to nieprawidłowo, a dzięki Walkerowi można by to zmienić.
Zbiórka trwa już dość długo, a zebrano dopiero nieco ponad 6%. Oluś nie ma chyba medialnej siły przebicia.
A przecież wiemy, że to możliwe - zbierane są skutecznie o wiele większe sumy, czasem astronomiczne.
To może się udać.
Może zróbmy to: wpłaćmy, jeśli możemy, udostępniajmy, zaapelujmy.

niedziela, 3 maja 2015

O drugiej stronie

Druga strona medalu bywa ciemna - dlatego właśnie jest drugą stroną. Sięgam w niej do trudnych dla mnie wspomnień, do uczuć, których nazwanie było i bywa dla mnie problemem.
Paradoksalnie wchodzę w te rzeczy dlatego, że czuję się coraz silniejsza i gotowa na to.
Kiedyś zdobyłam się na to, by przytulić i zaakceptować małą Anię M. Teraz w pewnym sensie idę krok dalej. Długo nienawidziłam siebie za uczucia i zachowania, które dla małego i nieco większego dziecka były absolutnie normalne i zwykłe, a czasem wręcz niezbędne.
To niczyja wina, po prostu tak się złożyło, a rodzice zawsze mnie wspierali i nadal są gotowi mnie wspierać.

Chcę przyglądać się z bliska dawnym uczuciom, chcę je nazywać i badać, bo one odzywają się we mnie i wpływają na to, jak myślę o sobie i jak czasem mi w życiu trudno.
To, że staję się silniejsza, wynika - też paradoksalnie - ze zgody na słabość, na niegotowość, na zanurzenie w procesie, na zmienność.
Czuję, że to jest dobre.
Nie wiem, gdzie mnie to zaprowadzi, ale nie muszę dokładnie wiedzieć.

Niedawno znajomy zapytał mnie: skoro mówisz, że życie jest piękne, to dlaczego twoje zdjęcia są takie ponure. Zdziwiłam się, bo ja tak o nich nie myślę. Również teksty z Drugiej strony nie są, w moim zamyśle nie mają być smutne ani ponure. Mają być wyzwalające, mają mieć siłę.
I dla mnie takie są.

Jak to widzicie?

Transformacja

Kwiaty, które dostałam na wernisażu, zmieniają swoją formę.
Idealna pani domu nazwałaby to dosadniej i dawno by je wyrzuciła.
Ale ja
na razie...
nie...