poniedziałek, 17 października 2016

Ciemność w październiku

Ulica Piekarska w Bytomiu jest ciemna po osiemnastej. Chciałam kupić owoce, ale warzywniak za rogiem miał wygaszone światła. Sklep z garnkami, z ubraniami, smutne manekiny, niepokojąco pochylone ku brokułom pióra ananasów. Śmiesznie  trochę czyta się  to w jasnym ciepłym pokoju, ale to obce miasto, a ja jestem sama. Nie umiem rozmawiać z bytomska kostką chodnikową, dziwnym jednowagonowym tramwajem, ze smutnym ananasem za porysowana szybą - kiedy przedwcześnie jest ciemno. Telefon zgaduje za mnie słowa i uparcie zamiast "porysowana" pisze "pory sowa". Się  wczuł? Pora sów i zawodzenia wilków?
Idę do galerii handlowej i kupuję kubeczek.
Już drugi dzisiaj.

11 komentarzy:

  1. Nie lubię tych jesiennych i zimowych ciemności.
    Ale jak piszesz o tych piórach ananasów, nawet niepokojąco pochylonych ku brokułom, to się lekko i ciepło uśmiecham :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nie lubię, bardzo bardzo

      Usuń
    2. Ale jeścienne i zimowe wieczory na Nowym Świecie na przyklad są pełne światła, rozmów, otwartych kawiarni. ZatesknIłam.

      Usuń
    3. Ale jeścienne i zimowe wieczory na Nowym Świecie na przyklad są pełne światła, rozmów, otwartych kawiarni. ZatesknIłam.

      Usuń
  2. Ta ciemnośc, ten smutek i poczucie wyobcowania w nieznanym mieście, miejscu, w punkcie życia...Znam to, pamiętam, miewam. A teraz, nawet częściej. I chwytam się wszystkiego, ale gdy bardzo boli, to wóczas najsilniejsze kładki okazują się układanką z zapałek. Na szczęscie potem mą dusze omiata z nagła jakis promień i odzyskuję znowu napęd, wiare w sens.Niech te promienie odwiedzają i Ciebie i mnie jak najczęściej!*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swój własny kubeczek (a nawet dwa!) w obcym mieście są jak znalazł:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Też tak kiedyś się leczyłam, kubeczkiem.

    OdpowiedzUsuń