środa, 11 lipca 2018

Nowe, nowe

Mam nową książkę. To znaczy wydawnictwo ma, ale wszak "wydawnictwo to ja", hmm, tak ;)))
Jest czwarta w serii "Jeden esej" - to książka Pawła Majewskiego Dwie próby o literaturze. Słowacki i Hoffmannsthal. Z Pawłem Majewskim współpracowałam już przed laty, kiedy był całkiem młodym pracownikiem naukowym IKP i świetnym tłumaczem książek z dziedziny antropologii komunikacji, a ja redagowałam te książki dla Wydawnictw UW. Potem czytałam jego własne książki i zawsze byłam pod wrażeniem. W 2017 roku wyszedł Lew, który mówi. Esej o granicach językowego wyrazu doświadczenia, i jeśli mogę jakoś językowo wyrazić swoje doświadczenie, to powiem, że żałuję, że to nie ja wydałam tę książkę. Bo to jest książka o różnych wymiarach obcości i o tym, jak człowiek próbuje ją wyrażać i przekraczać.

I dlatego między innymi - ale nie tylko, bo po prostu wiedziałam, że jeśli Paweł Majewski coś napisze, to po prostu to będzie dobre - zapytałam go jakiś czas temu, czy nie miałby czegoś do mojej serii. Okazało się, że ma, a gdyby to mi akurat nie pasowało, gotów był napisać coś specjalnie. Ale pasowało mi!

Dwie próby o literaturze to książka o tym, jak dwaj wielcy twórcy próbowali poradzić sobie z doświadczeniem, którego nie da się wyrazić dostępnym nam kodem językowym. Z doświadczeniem przekraczającym normalne, poddające się analizie przeżycia. Tak jak Słowacki, gdy zobaczył monument w Pornic i poczuł, że rozumie, jak duch dziejów kształtuje losy świata, od samych jego nieorganicznych początków. Z Hoffmannsthalem było jakby na odwrót - nagle zrozumiał, że wielkie i złożone systemy nie ogarniają rzeczywistości, i że on sam rozumie już coraz mniej, że zostaje tylko pojedynczość - rzeczy, organizmów, wydarzeń, że można tylko patrzeć, rejestrować ten rozbity świat. Genezis z ducha i List Lorda Chandosa to próby pokazania tego doświadczenia w (jednak) języku. A jednocześnie oba dzieła są właśnie wysiłkiem przekroczenia systemu komunikacyjnego, jakim jest język. Dlatego współcześni obu pisarzom odbiorcy często czuli się wobec tych tekstów bezradni, gotowi nieraz przypisywać ich twórcom szaleństwo lub co najmniej zażywanie jakichś dobrych środków psychoaktywnych. Zresztą i później badacze mieli z nimi kłopot. Ale to jasne, bo przecież badacze sami zawsze są częścią dyskursu. Próby wyjścia poza są cenne, ale trudne i przebiegają oscylacyjnie, gdy raz się wystawia stopę na zewnątrz, a raz się ją cofa, czasem nie wiedząc kiedy.
Dziś mamy posthumanizm i jeszcze parę filozofii angażujących dyskursy mniejszościowe. Można powiedzieć, ze wyostrzyła nam się świadomość naszej tępoty, czy też, że rozszerzyła świadomość naszych ograniczeń, że tak już sobie pójdę w oksymorony, które w sumie też są objawem zmagań z niewyrażalnym. Albo że jesteśmy gotowi na niegotowość, a jednocześnie otwarci na własne zamknięcie. To dobry grunt dla takich książek jak Dwie próby o literaturze.
A mnie zawsze to fascynowało.

19 komentarzy:

  1. Bo to jest fascynujące. Umiejętność wrażenia i opisania czegoś co nie ma odniesienia. Całe bogactwo języka czasem nie wystarcza. Na dodatek język potoczny, używany na co dzień nam zastraszająco ubożeje.
    Gratuluję nowej pozycji w Wydawnictwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ewo! Bardzo się z niej cieszę. A drukuje się kolejna, trzecia zaś idzie do drukarni w przyszłym tygodniu. Lubię to :)

      Usuń
  2. Aniu, niech tak będzie dalej :)BDB

    OdpowiedzUsuń

  3. Gratulacje, Aniu. I bardzo dobrze, ze cos dobrego sie dzieje, bo czuje, ze motywujaco to na Ciebie dziala:-) To szczescie, ze masz kontakt z ciekawymi ludzmi I ich tworczoscia, a oni maja szczescie, ze jestes Ty I Twoje wydawnictwo!
    Zaintrygowalo mnie to "otwarcie na wlasne zakmniecie", ciekawie brzmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W otwarciu na zamknięcie (trochę żart, ale tylko trochę) chodzi o rozpoznawanie własnych o ograniczeń, blokad czy po prostu uwarunkowań i badaniu ich, poddaniu refleksji. Np. rozpoznaniu własnych uprzedzeń, bo każdy prawie ma jakieś wdrukowane. Chodzi o akceptację, ale nie, że to jest dobre, ale o uznanie, że po prostu jest. Wtedy dopiero możemy próbować coś z tym dalej robić, np to świadomie przekroczyć, przemodelować, przepracować.
      Albo też o rozumienie, że ludzkie postrzeganie rzeczywistości jest tylko jednym z możliwych (nietoperz np. odbiera inne parametry, ptaki, pszczoły), o to, żeby nie absolutyzować tego, co dumnie nazywamy świadomością ludzką, bo to jest tylko jedna z opcji i wydaje nam się najlepsza, bo jest nasza i siedzimy w środku niej. Tymczasem inne gatunki mają w tym miejscu nie coś gorszego, lecz coś idealnie dopasowanego do własnych potrzeb. Czy takie refleksje coś nam dają? Pewnie naukę, sztukę, filozofię i parę innych fajnych zabawek :)

      Usuń
    2. Oj,"badam"siebie I rozpoznaje, a z akceptacja srednio, no ale taka natura:(

      Usuń
    3. Tak mamy:) Akceptacja - tego słowa użyłam bardziej w sensie "stwierdzenie faktu albo stanu". Choć pewne rzeczy mogą nam się tylko wydawać ;)

      Usuń
  4. Gratulacje Aniu! :)
    Intrygujące i bardzo skomplikowane.
    Akt obserwacji trochę z zewnątrz, trochę z wnętrza.
    Przyszedł mi na myśl kot Schrodingera :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjście poza system, którego parametry i pojęcia organizują nam sposób postrzegania świat, jest pewnie niemożliwe - bo czym i jak mielibyśmy artykułować ten proces? A jeśli u podstaw leżą takie rzeczy jak przestrzeń i czas, to czy nam coś da myśl, że mogłyby to być rzeczy zupełnie inne? Może idea wieczności i nieskończoności ma być próbą wyjścia, ale też jest przecież odniesiona do czasu i przestrzeni, gdzieś tylko mamy w religijnych bądź mistycznych przeżywaniach przeczucie "niepojętego" czy czegoś "zupełnie innego". Ale nadal odbijamy się od tego, co znane.

      Usuń
    2. Brzmi to może trochę, jakbym napisała, że nie ma co próbować - ale sadzę dokładnie na odwrót :)))

      Usuń
  5. kto pyta, nie błądzi, więc pytam.
    Co to jest monument w Pornic? Nie zapamiętałąm z lekcji języka polskiego najwyraźniej, jeżeli w ogóle to przerabialiśmy...
    A temat nowej książki ciekawy, bez dwóch zdań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pornic to miasteczko nad Atlantykiem, a w nim są prehistoryczne megality (słowa "monument" użyłam za samym Słowackim, w rzeczywistości to tumulus, czyli rodzaj grobowca, można poszukać w Google pod tumulus Mousseaux). Słowacki bardzo mocno przeżył kontakt z tak bardzo starym śladem ludzkich działań.
      Książka bardzo ciekawa!

      Usuń
  6. Gratuluję, Aniu, kolejnej perełki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kalipso - na początku następnego tygodnia ma być kolejna :)

      Usuń
  7. ... już dawno doszłam do wniosku, ze wszystkich książek nie przeczytam...uuu a ta wydaja mi się bardzo !!! dla mnie.
    gratulacje A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mnie napawa żalem, że tylu rzeczy się nie dowiem, nie zobaczę. Nie ma jak. Czasem czytam bibliografię do czegoś i myślę: do tego muszę zajrzeć i od tego, i jeszcze do tego. A nie sposób nawet zapamiętać, że się chciało, niektóre rzeczy przepadają i się o tym wie.
      Szczęściem wiele książek, nad którymi pracuję i pracowałam, u siebie i dla innych wydawnictw, to te, które bardzo chciałam poznać.

      Usuń