piątek, 12 października 2018

Z biegiem dni

W tym tygodniu dni pełne spotkań i gęstej pracy, nie tylko redakcyjnej, ale i - powiedzmy - administracyjno-logistycznej w moim wydawnictwie. Oczywiście muszę to ogarniać i wiem też, że coraz skrupulatniej powinnam zapisywać wszystko w bardzo szczegółowo zaplanowanym kalendarzu. Jeszcze nie zapomniałam niczego tak, żeby coś całkiem zawalić, ale już nieodpisany szybko mail oddala się jak obiekt w kosmosie. Jedną pracę redakcyjną dla innego wydawnictwa zdarzyło mi się niedawno wyprzeć ze świadomości i to w fazie, gdy już była zaawansowana, na szczęście zadzwonili w jakiejś sprawie i praca powróciła do mej przytomności w bezpiecznym czasie.
Parę dni temu napisałam "lidżba" - edytor podkreślił mi, a ja nie wiedziałam, dlaczego, dopiero po pewnym czasie przyszło olśnienie. I groza jednocześnie. No fakt, byłam po paru kieliszkach wina i w emocjach (po finałowej gali Nike), ale kiedyś przecież dawałam radę redagować niemal przez sen. Oczywiście mogłabym założyć, że odsuwanie się znaczeń od dźwięków, a tychże z kolei od znaków pisanych, ma znamiona procesu twórczego, ale przeważnie wolałabym to kontrolować :)
Dziś wieczór autorski Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, wybitnego poety, laureata Nike z roku 2009, któremu wydałam wybór wierszy My się chyba znamy. Prowadziła będę sama i jak zwykle zaczęłam się denerwować, bać się, że stres mnie zje albo w najlepszym razie napocznie. Trzymajcie kciuki mocno. Prowadziłam już parę spotkań i na ogół było ok (albo może nikt nie chciał mnie martwić...). Może ktoś z Warszawy chciałby przyjść, anie widział zdarzenia na fb, to podaję namiary: o godzinie 18 w księgarni BookBook (dawna MDM) przy ulicy Koszykowej 34/50.
A przy wejściu do metra przy rondzie Daszyńskiego zdjęcie zrobiłam; te wejścia maja w części naziemnej takie plastikowe przedsionki, właściwie to nie wiadomo co, jak z zestawu dla lalek, ale jest w tym coś niepokojącego i przyciągającego zarazem.




i róża na tle półek z winami w pizzerii włoskiej


10 komentarzy:

  1. Zapisywanie nie zaszkodzi, zwłaszcza jak się ma dużo do ogarnięcia.
    Bardzo mi się podoba zdjęcie róży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się zapisywać, ale potem zapominam. Albo zapominam , że zapisałam :)

      Usuń
  2. Zdjęcia niepokoją! Są jak z filmów katastroficznych. A róża koi i uspokaja :)
    Kciuki zacisnę, choć wiem, że będzie dobrze, jak zawsze :)
    Co do zapisywania, to w tej chwili mój czas nie jest tak intensywny jak Twój, ale i tak zapisuję! Kalendarz, karteczki itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było dobrze, masz szczęście do autorów, z którymi dobrze się prowadzi spotkania!

      Usuń
  3. Trzymam kciuki za spotkanie (mam tomik tego autora "Kochanka Norwida", dostalam od siostry na imieniny).
    Kalendarz i karteczki (nazywam je sklerotyczki)to moja codziennosc:-)
    Zdjecie rozy piekne (tlo "winne" takze!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karteczki - zapisuję, a potem leżą i wiem, że trzeba do nich zajrzeć. Aż w końcu zapisuję sobie karteczki drugiej generacji o treści: przejrzeć do cholery te wszystkie karteczki!

      Usuń
  4. otóż to zdjęcia niepokojące. Oraz bez kalendarza a nawet dwóch nie funkcjonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam jakoś szczęścia do kalendarzy. Kupuję, a potem trochę zapisuję, a potem zapominam albo gubię. Zapominam zajrzeć. Kiedyś pies zrobił mi na jeden z nich kupę. Tak, że ten, no.
      Ale wczoraj kupiłam taki akademicki, działający od września, bo chyba powinnam przestać obarczać wszystkim moją niezawodną do tej pory pamięć, skoro zdarza jej się już płatać figle.

      Usuń
  5. Kosmiczne te zdjęcia...
    Nie zapisuję, bo już od dawna zapominam, że zapisałam albo, że miałam zapisać. A powinnam. Ech...
    Spotkanie już za Tobą i pewnie bardzo udane! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, udane, Eugeniusz sporo mówił, czytał wiersze, w niezwykły, wzruszający sposób - to wszystko bardzo pomaga. No i przecież to jest wieczór poety, a nie osoby prowadzącej, więc trzeba się dobrze przygotować, pomyśleć, co zebrani chcieliby usłyszeć od poety, a potem dać spotkaniu płynąć. ja po prostu mam jeszcze małe doświadczenie, kilka spotkań zaledwie, trzeba się przyzwyczaić. Prowadzę czasem sama również dlatego, że komuś innemu musiałabym zapłacić, a po prostu mnie nie stać. I tak mam szczęście, że często ludzie godzą się zrobić do za darmo, bo wiedzą, jaka jest sytuacja małego prywatnego wydawnictwa. Ale chciałabym, żeby to się jakoś zmieniło. Stanąć na nogi. Nie myśleć, że nie będę miała czym zapłacić drukarni czy składaczowi. No, to się trochę pożaliłam ;)

      Usuń