poniedziałek, 31 grudnia 2018

Niech

Niech ten nadchodzący rok będzie ciekawy i dobry. Dla mnie i dla Was.
Siedzę i pracuję w skupieniu; zawsze w Sylwestra tak robię. Może dlatego, żeby mieć w kolejnym roku nad czym pracować. Taka trochę swojska magia. Słucham na razie The Beatles. Może wypiję kieliszek wina.
Naprawdę jestem wdzięczna za różne rzeczy w mijającym roku i w jeszcze poprzednim.
Pobiegłam za marzeniami i sobie biegnę. A spotkało mnie tyle dobra, że nawet o tym nie marzyłam :) Zobaczymy, co będzie.

sobota, 22 grudnia 2018

Słowo na "ś"

W dzieciństwie było nawet fajnie - choinka, prezenty, atmosfera. Skojarzenia mam miłe.
Dość szybko jednak założyłam rodzinę i wtedy to ja miałam ogarnąć temat, opracować to i zorganizować. Dość szybko okazało się to niemożliwe. Jeszcze wtedy nie wiedziałam dokładnie, dlaczego. Teraz wiem - dyspraksja i cechy zespołu Aspergera nie pozwalają mi na sprostanie zaplanowanej, złożonej akcji, tak wielowarstwowej i fizycznie wieloczynnościowej. Może gdyby ktoś po kolei zlecał mi pojedyncze czynności typu zamieszaj, wytrzyj, kup - dawałabym radę. Ale tak nie mogło być i musiałam konfrontować się z cudzą złością, krzykiem, awanturami, oskarżeniami o lenistwo, o złą wolę. I w konsekwencji z potężnym lękiem. Z czasem zaczynającym się parę tygodni przed "akcją", potem utrwalonym w taki sposób, że na samą myśl czy skojarzenie... Dwa lata temu po raz pierwszy zabrałam się i pojechałam do rodziców. Oni wiedzą, jak jest, i że najwyżej mogę włączyć się w jakąś czynność, pomóc w konkretnym zadaniu. Mąż też już się z tym jakoś godzi: przygotowania sprowadzamy do minimum, jest dosłownie kilka potraw, on sam robi zakupy, gotuje. Ja - jeśli są produkty - robię uszka (za żadne skarby nie może być w nich leśnych grzybów, tylko pieczarki - kolejna moja fobia) oraz sałatkę wielowarzywną.
W wigilię krótko przy stole, potem wracam do swojego pokoju, do pracy.
Lęk został. Wywołuje go już sam dźwięk słowa na "ś".

piątek, 7 grudnia 2018

Dni

Zmęczenie na zmianę z podnoszeniem się jakoś.
Nasiliły mi się alergie i nadwrażliwość słuchowa, węchowa i smakowa. To okropne jest, ograniczające, a czasem nawet upokarzające, tak to przynajmniej w niektórych sytuacjach odbieram.
Prac dla innych wydawnictw dużo, musi tak być, żeby były pieniądze na wydawanie. Sama tak sobie wybrałam.
Pokonuję różne piętrzące się przeszkody, między innymi własne "szajby", jak to nazywał Jack Nicolson w filmie "Lepiej być nie może".
Nowa książka - Bogny Gniazdowskiej - już wkrótce. Warszawiaków zapraszam 14 grudnia na 18.00 do Klubu Księgarza.

W Almanachu olsztyńskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich wydrukowano pięć moich wierszy (choć nie jestem członkiem SPP). Tu zdjęcie dwóch z nich.




I jeszcze trochę zdjęć. Parkanów i deszczowych szyb na przystanku.

















niedziela, 2 grudnia 2018

Come on, my girl!

Wiersz Charlesa Bukowskiego zacytowała wczoraj w swoim blogu znajoma. O tym, żeby walczyć, jeśli się weszło do gry. Do gry zwanej życiem, jak rozumiem. Czy do gry będącej próbą jakiegoś ukształtowania siebie, zamiast poddania się po prostu.

Weszłam, tak, walczę. Ale z kim? Nikt mnie zasadniczo nie goni, nie bije, ani specjalnie nie chce zniszczyć. Tak sądzę, jestem optymistką. Właśnie. Optymistycznie widzę świat, ale... siebie już raczej nie. Siebie stale widzę jako przedsionek jakiejś katastrofy.

Czy to możliwe, że gram przeciwko sobie samej? I ze sobą właśnie walczę? W takim razie po prostu chyba muszę przegrać. Niezależnie od wyniku.

Wyjściem byłby może dystans i próba stanięcia jednak obok. Zrozumienia mechanizmów, które wpasowały mnie w takie koleiny, w taki korytarz. I że jeśli jednak katastrofa, to niech chociaż będzie piękna.