poniedziałek, 28 stycznia 2019

Wiwaoure?

U nas się mówiło "babskie uszy". Ale być może wyłącznie w moim rodzinnym domu; to dosłowne tłumaczenie wyrażenia z gwary Plattdeutsch - "wiwaoure". Wiw to kobieta, a oure to uszy. Nie wiem na pewno, czy dobrze transkrybuję; piszę, jak słyszałam. Platt - niby niemiecki, ale nie całkiem. A czasem zupełnie nie.
W każdym razie później usłyszałam, że to faworki. Strasznie obce wydało mi się to słowo. Jakby skupiło w sobie wszelką możliwą językową obcość świata; żadne inne obcości lingwistyczne nie zadziałały już później tak mocno.  Do dziś powoduje lekkie wzdrygnięcie mego zmysłu językowego, wewnętrzny, organiczny niemal protest (ale już słowo "chrust" było dla mnie całkiem niemożliwe, może dlatego, że oznacza przecież suche gałęzie na opał - za nic bym go nie użyła).
To są dziwne uczucia. "Babskie uszy", obiektywnie jednak nie nazbyt eleganckie określenie, były elementem języka domowego, używanym chyba tylko w jednym domu na świecie. Tak jak "stara mama" (swobodne dość tłumaczenie niemieckiego słowa Grossmutter) na określenie babci Lisy, wymawiane tak łącznie, że w ogóle nie czułam jego składankowego charakteru. Słowa zupełnie pojedyncze, słowa bez języka. Możliwe chyba tylko na pograniczu narodowościowo-językowym. W pewnym sensie również wstydliwe, może dlatego, że tak mocno zrośnięte z ciałem.


czwartek, 24 stycznia 2019

piątek, 18 stycznia 2019

Widok z Mostu Północnego na terminal kontenerów

Plac pełen kontenerów nie jest taki zły,
wielopiętrowy zestaw klocków dla olbrzymka.
Jechałam dalej na północ i widziałam
żółte jelito zjeżdżalni, a obok
migotliwie czysty salon Forda.
Kolorowe skrzynki nie są takie złe,
wiatr niesie między nimi tumbleweeds -
złote kule westernów, a w samo południe
pod nagrzaną blachą na wąskiej plamie światła
dziewczynka gotuje dla lalek
obiad ze śrubek i piasku.

wtorek, 15 stycznia 2019

Biedne białka

Dehumanizacja wroga to strategia wypracowana przez homo sapiens jako jedna z najwcześniejszych, a może nawet ukształtowana z mechanizmów psychicznych właściwych najbardziej pierwotnym, najbardziej zwierzęcym pokładom nas w nas. Mówiąc o zwierzęcości, nie oceniam - to jest w ogóle poza kwestią etyki, to tak, jakby próbować przykładać jakości moralne do metabolizmu komórkowego. Zawsze chodziło o to, by przetrwać i wygrać rywalizację w środowisku ograniczonych zasobów. Aby zniszczyć rywala, należało niejako "osunąć się" w koleiny tej wypracowanej strategii (czyli stworzyć sobie obraz wroga jako nieczłowieka, insekta albo demona), żeby móc zabijać przy jak najmniejszym dyskomforcie (a czasem nawet mając poczucie dobrze spełnionego obowiązku). To się za bardzo nie zmieniło - świadczy o tym  historia ludzkości, która jest historią masakr, a gdyby krew nie wsiąkała, nasza planeta krążyłaby zawieszona w wielkim czerwonym bąblu. W naszej normalnej codzienności moglibyśmy o tym nie wiedzieć, gdyby nie nowe (w miarę) medium, jakim jest internet z jego portalami społecznościowymi: analizy językowe komentarzy, w których ludzie życzą sobie nawzajem różnych rzeczy, pokazują, że stosuje się w nich powszechnie retorykę odczłowieczania.
Bruno Latour, mówiąc, że nigdy nie byliśmy nowocześni, miał na myśli głównie myślenie magiczne aktywne w nas cały czas, ale można to, jak sądzę, rozciągnąć także na inne mechanizmy i strategie modelujące nasze kontakty z przedstawicielami gatunku.
Tendencje przeciwstawne natomiast to rzecz bardzo młoda - gdyby ująć historię ludzkości jako dobę, zajęłyby parę ostatnich sekund. Może minutę. To się zaczęło nieśmiało dopiero w oświeceniu, i potem falowało, wynosząc się i zapadając w społecznej świadomości. Ruchy emancypacyjne, empatia, tolerancja, nurty zakładające relatywizm poznawczy i kulturowy. Odkrycie pod- i nieświadomości i ogólnie "badanie mechanizmów", wglądy, a potem wglądy we wglądy. To wszystko w rytmie szarpanym, we wstrząsach, przetykane osuwaniem się na powrót w "bezpieczne" koleiny łatwej, dwubiegunowej interpretacji rzeczywistości.
Ale ta młoda rzecz - te próby wyzwolenia się z kolein agresji - jednak istnieje. Behawiorysta od homo sapiens, a może i antropologia powiedzieliby, że tego też nie ma co oceniać, bo to też wyłącznie metaboliczna predyspozycja. I to, czy aktywuje się w nas, czy nie, to nie kwestia swobodnej decyzji, tylko wychowania, genów, wpływu środowiska.
Na czym innym możemy się jednak oprzeć, jeśli nie na tych predyspozycjach białka, które nam dano?

środa, 9 stycznia 2019

Wiersze w "Wizjach" i "Tekstualiach"

Aż w dwóch miejscach można dziś przeczytać moje wiersze.
W magazynie internetowym Wizje, który w tym numerze ma bardzo ciekawe hasło przewodnie: "mniej"
Tutaj:
Moje wiersze pod linkiem

A w "Tekstualiach" cykl cztery wierszy Deprywacje, oraz dużo moich rysunków.
Nie ma linku, więc wklejam parę zdjęć. Na zdjęciu z dziwnym stworzonkiem dwa wiersze to własnie moje, dwa z cyklu (te krótsze)





niedziela, 6 stycznia 2019

tak było



Kiedy usłyszałam to wykonanie po raz pierwszy, postanowiłam, że chcę, aby puszczono je kiedyś na moim pogrzebie. Zwłaszcza głośno i wyraźnie od 3'11, ten krzyk narobiłby zamieszania.
Zobowiązałam moją Najbliższą Przyjaciółkę na świecie, by tego dopilnowała.
Ale to Ona umarła.
Dlatego piosenki też nie będzie.
MAGDO - kocham Cię, gdziekolwiek jesteś.

piątek, 4 stycznia 2019

Było

Śnieg prószy. Przypomniało mi się, jak Lu pierwszy raz zobaczyła śnieg - to była godzina pierwsza po północy, więc śnieg był nienaruszony, a napadało sporo. Lu zaczęła dziki, szalony taniec, skakała, tarzała się, wślizgiwała, szczekała z radości. Środek nocy, a nie chciało się wracać do domu. Dwanaście lat temu.