niedziela, 22 stycznia 2023

Storyteller - krótkie wakacje z autobiografią Dave'a Grohla

 

Kiedy usłyszałam, że Adam Zdrodowski, świetny tłumacz, który wcześniej wydał u mnie znakomity tom wierszy Moon Machine, przełożył dla wydawnictwa Marginesy biografię Dave'a Grohla, od razu pomyślałam, że muszę ją kupić. Kupić ją w prezencie dla... mojej starszej córki. Niedługo potem jednak dostałam egzemplarz recenzencki od wydawcy, więc było jasne, że oddam ją Ani dopiero po przeczytaniu.

I tak zrobiłam sobie swego rodzaju wakacje; mały, dwudniowy powrót do przeszłości. Nazwisko Grohla usłyszałam po raz pierwszy trochę ponad 20 lat temu, gdy moje starsze dziecko wchodziło we wczesny okres nastoletni i przeżywało zwykłe dla takiego czasu fascynacje. To były już fajne rzeczy: Red Hot Chili Peppers i Nirvana. Bo Grohl to właśnie "facet z Nirvany", niezwykły bębniarz, jeden z najlepszych w ogóle perkusistów. W niewielkim mieszkaniu, z dwójką nastoletnich dzieci, z MTV w jedynym telewizorze w dużym pokoju i nierozpowszechnionym jeszcze za bardzo domowym internetem - nie dało się nie być na bieżąco. Chcąc nie chcąc, znałam wszystkie piosenki i teledyski. Sama raczej wolałam punk rocka i rocka alternatywnego, ale nie mogłam nie wiedzieć, że Nirvana to jest coś. Choć na początku lat dwutysięcznych zespół to już była historia, już mineło trochę lat od śmierci Cobaina, ich legenda chyba jednak nigdy nie przestała działać. 

Książkę czytałam więc tak, jakbym odwiedziła na trochę siebie sprzed 20 lat, z tamtymi fascynacjami, nawet jeśli zapożyczonymi via nastoletnia wrażliwość moich dzieci. Ale tak wtedy było, towarzyszyłam moim córkom w ich poznawaniu świata, z dużym zaangażowaniem, bez filtra. 

Jest w tej autobiografii coś, co lubię: opis realiów, w kórych toczył się czyjś kawałek historii, szczegółowy, ale zrobiony nienachalną ręką, dany "stamtąd". Spotkamy tam ważne, mniej ważne i całkiem efemeryczne lokalne garażowe grupy muzyczne, piosenki przez nich tworzone, opisy klubów, miejsc, tras koncertowych i - ludzi. Tych wszystkich mikrozetknięć, dzięki którym czujesz, że życie jest (pieprzoną, jak napisałby Grohl) mozaiką tych wszystkich spotkań, tej wymiany energii. Czytając o czymś takim, lubię sprawdzać, i teraz też tak robiłam. Wracałam do znanych rzeczy, jak Joan Jett z jej I Love Rock 'n' Roll (chyba pierwszy raz uważnie obejrzałam teledysk), nowoorleański Preservation Hall Jazz Band (zobaczcie sobie ich Tailgate Ramble), a nawet Little Richard (kiedy wcześniej ostatni raz słyszałam?). A nowo odkryte solo Neila Pearta na bębnach zapisałam sobie na liście do wracania tu możecie posłuchać :). Przyjemne jest to, że Grohl nie gwiazdorzy zbytnio, choć czasem trochę kokietuje skromnością. Jak zawsze peszą mnie patetyczne nuty i wzniosłe podsumowania - i tu pod koniec nie uciekniemy od tego. Poczucie dysonansu budzi, choć to nie wina autora, właśnie ton podsumowania, jakby perkusista Nirvany był staruszkiem, a jest w końcu, kurczę, dwa lata młodszy ode mnie :). Ale może wynika to z faktu, że naprawdę zaczął bardzo młodo; grając w pierwszym zespole, nakłamał co do swojego wieku i potem jako niepełnoletni nie miał prawa(!!!) wchodzić do klubów z alkoholem, w których grali (siedział w samochodzi i wchodził na sam koncert); trochę później najważniejsze wydarzenia, czyli granie z Nirvaną, toczyły się między jego 21 a 25 rokiem życia. Jako młodziutki jeszcze chłopak miał więc  za sobą krańcowo intensywne doświadczenia: zakończoną historię udziału w jednym z najważniejszych zespołów świata i nawet musiał już przeżyć żałobę po nim. A potem stałe wypracowywanie własnego głosu w nowych zespołach, Foo Fighters i Queens of the Stone Age - nie robią na mnie specjalnego wrażenia grane przez nie utwory, ale przecież mają mnóstwo swoich fanów, a Grohlowi nie da się odmówić wyrazistości; w wielu piosenkach jest też po prostu zabawny, ma sporo autoironii i dystansu do siebie, a to cenne.   

Facet ma poczucie humoru, to da się w książce wyczuć i to też jest dobre. Naprawdę jednak roześmiałam się w głos w jednym miejscu; gdy Foo Fighters mają zagrać wśród wielu zespołów przed Białym Domem za prezydentury Obamy i słyszą taką radę od agentów ochrony: "Jeśli musicie skorzystać z toalety, jedna jest tu, druga tam.W żadnym wypadku nie sikajcie w krzaki. W krzakach też są ludzie" :). Piękne.

Książka jest przez Adama Zdrodowskiego naprawdę dobrze przetłumaczona, a to jest ważne i całkiem na rynku tłumaczeń nieoczywiste.


Dave Grohl, The Storyteller. Opowieści o życiu i muzyce, tłum. Adam Zdrodowski, Marginesy, Warszawa 2022.

Wpis jest odrobinę sponsorowany, bo książkę dostałam od wydawnictwa za darmo, ale zawiera prawdę, całą prawdę i tyż prawdę. 


7 komentarzy:

  1. Mój syn lubi Foo Fighters, był taki moment, że z jednego koncertu pojechał na drugi, zamiast wracać do szkoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piękne taka fascynacja; są ważniejsze rzeczy niż szkoła.

      Usuń
    2. Wszystko dobrze się poukładało.

      Usuń
  2. Wczoraj zaczęłam oglądać serial "Komisarz Mama" z udziałem Pani Córki. Bardzo podobna jest do Pani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak miło :) rzeczywiście, Ania jest do mnie podobna.

      Usuń
  3. och, bardzo jestem zachęcona!!

    OdpowiedzUsuń