Długo nie pisałam. Często, gdy zdarzało się coś, o czym chciałabym napisać, nie miałam czasu ani siły. A potem wydarzenia oddalały się, a jeszcze potem czułam, że jest tego za dużo, żeby wszystko zebrać i opowiedzieć.
To może tak - rzeczy dzieją się normalnie. W wydawnictwie wydaję kolejne książki, ale jakoś mam wrażenie, że o tym niewiele osób chce czytać. Zresztą zawsze tak było, nawet jak pisałam często.
Mieszkam trzy i pół roku w tym samym miejscu i jest ok. W okolicy jest dużo zieleni i nawet "użytek ekologiczny" Jeziorko Imielińskie.
Lubię sobie czasem iść trochę dłuższą drogą i wygląda to tak, jakbym mieszkała w całkiem dzikiej dziczy.
Na balkonie też mam trochę dzikości.
Chociaż róże w tym roku marniutkie. za to mam drzewo i łączki kwietne w donicach. I oczywiście stolik i krzesełka, choć jakoś nie umiem przebywać długo na balkonie. Podlać, poprzesadzać, poskubać. Chyba, że odwiedzi mnie ktoś, kto lubi.
Pod koniec lipca byłam u rodziców, drugi już raz w tym roku.
Oczywiście tylko trzy dni, jak zwykle nie umiem na dłużej, zresztą przy prowadzeniu formy samodzielnie nie da się inaczej,
A wczoraj za to byłam w teatrze na premierze spektaklu, w którym gra Ania - tu takie zdjęcie z bankietu:)
To do zobaczenia.