poniedziałek, 30 września 2013

Rozmowy kontrolowane

Dziś, przed południem,
wsłuchałam się we własne wnętrze.

I nie było to nic budującego.
Mówiło bowiem cichutko: "Ale ty jesteś głupia", a adresatem tych słów byłam ja sama.
Zdałam sobie sprawę, że taką myśl formułuję nader często.

Wysiadłszy z tramwaju, po drodze do Instytucji, spróbowałam więc nadać inny komunikat, który brzmiał: "Jesteś mądrą, fajną kobietą".
Wrócił z adnotacją: "Adresat nieznany".

ci odlatują...


niedziela, 29 września 2013

Maraton

35. Warszawski Maraton obiega mnie właśnie.
Z trzech stron.
Trasa, jak parę lat temu, wiedzie dokoła mojego osiedla, od północnego zachodu zbliżając się do mojego domu na niecałe sto metrów.

Wyszłam na chwilę pokibicować, ale wiadomo, przebywam w głębinach.

Dwa lata temu spędziłam tak cztery godziny.
Bo pewnie, że warto poklaskać czołówce, ale to nieco później dzieją się rzeczy naprawdę ciekawe. Na przykład takie, że jeden z zawodników zbiega na trawnik, wita się z tobą, całuje w oba policzki, by za chwilę powiedzieć, że nie pogada, bo trochę się śpieszy. A ty poznajesz, że to bliski znajomy niewidziany od paru lat....
Albo spotykasz nagle Spartan




oraz inne niekonwencjonalne osobowości.
Ci na dalszych pozycjach są na ogół bardziej rozluźnieni i skorzy do interakcji:)
Bo nie biegną, żeby wygrać, ale żeby biec.

Za oknem słyszę, jak gra zespół muzyczny. Słyszę trąbki i co mocniejsze oklaski. Tyle energii dookoła.
Pobiec w maratonie to moje skryte marzenie.
Jedno z tych, które się nie spełni,
raczej.

sobota, 28 września 2013

Teraz

Raportuję z głębin.
Z krainy płaskich ryb i innych dziwów.
Zostawiłam na powierzchni całe sfery bałaganu i orbity spraw.

Wspaniałą książkę W.J.T. Mitchella Czego chcą obrazy trzeba przygotować do druku.
Teraz.


piątek, 27 września 2013

ta noc do innych niepodobna...

A więc o 22.00 spektakl - Twerk, Tym razem bez spóźnień, ale za to ze Starszą i jej koleżanką.
Po spektaklu rozmowa z artystami i jeszcze... rozmowa z artystami.

Gdy wróciłam do domu po godzinie pierwszej, zadzwoniła Mirka, że Kocurek jest bardzo chory, więc pomaszerowałyśmy do Kliniki Małych Zwierząt, gdzie dostał podstawową pomoc.

Przed drugą wróciłam do domu.
I wtedy przypomniałam sobie, że miałam pokroić koperek.
Dużo koperku.
Oraz zamrozić.

czwartek, 26 września 2013

Dwa razy Współczesność oraz pościg

Po pierwsze Warszawska Jesień.
Z Tempo Giusto.
Wchodząc, upewniłam się, że koncert potrwa najdłużej do 21.30.

Bo po drugie - Ciało/Umysł i Święto snów o 22.00.

O muzyce nie napiszę wiele, poza tym, że słuchało się rewelacyjnie. Tak bardzo, że nie zauważyłam niewielkiego czasowego przesunięcia... Aż zdałam sobie sprawę, że jest 21.49.
O matko!
Jakże ja mam wyjść z piątego rzędu i zakłócić to święto dźwięku, pędząc ku drzwiom?
Problem polegał na tym, że to ja miałam przy sobie bilety, dla siebie i dla przyjaciółki, z którą się umówiłam w Teatrze Studio.
Dobrze, że siedziałam z brzegu...

Na zewnątrz, włączywszy telefon, stwierdziłam niemałą liczbę nieodebranych połączeń.
Złapałam taksówkę.
Kazałam pędzić, ile sił w kołach.
Dodzwoniłam się.
Dojechałam.
Na 22.10

Emocje, bieg i rozwiany włos....

A tam
opóźnienie.
Spektakl zaczął się o 22.25.

Był cudowny.
Ale o tym innym razem.

środa, 25 września 2013

Zanurzenie

Czasem myślę, że dam radę się schować.
Kartki mają swoją szorstkość; z bardzo bliska mogłyby wyglądać jak biała trawa.

wtorek, 24 września 2013

Proza życia

Rwa
rwie
Anię M.
Elegancko i szarmancko
od biodra do stopy ze szczególnym uwzględnieniem łydki nogi prawej.
W ciągu dnia subtelnie zaznacza swą obecność, na spotkaniach przytakując słowom rozmówców,
z lekka tylko upominając się o właściwą pozycję na fotelu w kawiarni.
Ale nocą, ciemną nocą
się nudzi
i Anię M.
budzi.

czas róż

czas róż
jest zawsze













poniedziałek, 23 września 2013

A jeśli...

...się pierze dwie powłoczki na kołdrę oraz parę mniejszych rzeczy, to czy po praniu jedna powłoczka musi znaleźć się wewnątrz drugiej, sama zaś zawrzeć w sobie całą resztę i w tej to postaci kategorycznie odmówić wyjścia z pralki?

Tańczyć

Tak*.
Tylko nieobecność wszelakiego lustra.
Polerowanego w krysztale,
i tego na ścianie w przedpokoju,
tego co świeci w szybie o zmierzchu,
i tego, co kłania się w bladej witrynie i politurowanym meblu,
i tego jeszcze, które lęgnie się pod powiekami moich i cudzych oczu -

tylko ten brak

- pozwala mi tańczyć.

* nawiązując do tego, co powiedziała fishKA wczoraj, w komentarzu.

niedziela, 22 września 2013

Disabled Theater

Zaczął się festiwal Ciało/Umysł, moje ulubione święto. Transcenduję wówczas jak co roku lekko, jakieś dziesięć centymetrów nad ziemią. Wystarczy mi tyle.

Wczoraj obejrzałam spektakl Jérôme’a Bela, gwiazdy tej edycji. Tym razem przygotował przedstawienie wraz z teatrem Hora ze Szwajcarii. Grają w nim aktorzy i tancerze niepełnosprawni.

„Lubię patrzeć” – taki jest w tym roku temat przewodni  festiwalu i Bel ze swoim zespołem wpasował się w to jak nikt.

W przedstawieniu pokazuje casting, to, jak dobierał uczestników, jak ich oglądał, powoli, po kolei, jak oni mówili o sobie, jak przedstawiali taniec według własnej choreografii do wybranej przez siebie muzyki. Akcja rozwija się wolno – najpierw każdy z jedenastu aktorów wychodzi na scenę, by trwać na niej w milczeniu parę chwil, potem wszystko się powtarza, tym razem z dodatkiem słów. A potem zaczyna się taniec, zawsze kończony brawami widowni.

Właściwa akcja spektaklu, moim zdaniem, nie dzieje się jednak wyłącznie na scenie, lecz właśnie także na linii pomiędzy występem performera a wzrokiem i reakcją widza. Uwypuklony, wyjęty jakby na dłoń proces patrzenia przestaje być tylko przezroczystym narzędziem, za pomocą którego ujmujemy świat w schematy, nabiera cech przedmiotowych: możemy widzieć to, jak patrzymy.

Niektórzy z aktorów Hory tańczyli dobrze, niektórzy budowali dobre show, część jednak zachowywała się nieporadnie, niemal jak małe dzieci. I tak właśnie byli oceniani.

Czy jednak w naszych brawach i okrzykach usłyszeliśmy ton protekcjonalny? Czy reakcję dostosowaliśmy do oczekiwanego, społecznie przyjętego sposobu postrzegania niepełnosprawności? Czy jeśli coś było śmieszne, nie zastanawialiśmy się przez chwilę, czy wolno wybuchnąć śmiechem? Czy niektórzy z aktorów nie udają bardziej niepełnosprawnych, jak Peter Keller, który na koniec swojego numeru mruga do nas porozumiewawczo? A jeśli ktoś wystawia nas na próbę, czy robi to zespół Hory, czy geniusz Jérôme’a Bela?   


Disabled Theater cały czas przesuwa granice i ciągle każe pytać, zastanawiać się, gdzie jest granica twórczej wolności, jaka jest relacja między odgrywaniem przygotowanej roli a prezentowaniem samego siebie: czy niepełnosprawnym przysługuje tylko to drugie, czy jednak mają prawo, jak każdy artysta, zwodzić nas i pokazywać zmontowany obraz, który jak lustro pokazuje nam nas – obnażonych. Czy na to też lubimy patrzeć?

A więc słońce








sobota, 21 września 2013

Zainspirowana

Przeczytałam cudowną opowieść Alcydła o progu.

***

A tu

Nie trzaskaj drzwiami!
Prawie zawsze odpada kawałek, taka podłużna deszczułka; leży bezwładnie, a do przedpokoju sączy się smugą blask świetlówki z klatki schodowej.
Przykładam, przytwierdzam, ale zbyt lekko, nie trzaskaj, trzaskam.
Rozszczelnione granice,
z tysiącletnich symboli ucieka czas
z cichym sykiem.

piątek, 20 września 2013

Obrazki

Tata



Mama






Babcia Lisa


Przyjaciel Staś


Malinka


Ania M.


Wszystkie zdjęcia za zgodą zdejmowanych. Zgoda Malinki - domniemana.

czwartek, 19 września 2013

Winobranie


Winorośl, winne grono, kiść, pełnia.





Rozmowy przy obrywaniu owoców z gałązek, w miejsce tych przy skubaniu pierza?
To chyba początek ciepłej jesieni.
Umyte owoce wędrują do kadzi (tu w jej roli wielki garnek).
Podłoga w fioletowych smugach, ręce złapały odcień. Wszystko z czasem się wyszoruje, choć zmacerowana skóra jeszcze trochę pamięta.
Ale nie zbliżyłabym się do winogron w gumowych rękawiczkach, nie.

Z ciemnych będzie wino.
A te białe, do podjadania, słodkie jak miód.


W prezencie przywiozłam korkownicę
oraz siedemdziesiąt korków.

Dziś od taty

Kochani Wszyscy. Tym, którzy w dniu mojego skromnego jubileuszu mieli dla mnie dobre słowo serdecznie dziękuję. Chciałbym Was wszystkich zaprosić na lampkę mojego (własnej roboty) wina. Skoro jednak jest to na razie niemożliwe, za Wasze zdrowie wypiję z Anią. 
Tata Ani.

środa, 18 września 2013

70

Syn Lisy (96)
Mąż Anny (68)
Tata Ani (46)
Siedemdziesiąt lat temu urodził się.

Dziś mała impreza.
Z ulubionym kolegą Stanisławem wspomnienia lat dziecięcych.
Rozbrajanie pocisków, także rakietowych (Panzerschreck), było ponoć całkiem bezpieczne...

wtorek, 17 września 2013

W ciepłym deszczu




Dziś spędziłam dzień, biegając po deszczowym mieście.
Między innymi pojechałam do Bardzo Specjalnego Sklepu po prezent dla Taty.
Tata jutro kończy 70 lat.
Dlatego wybieram się w podróż.



poniedziałek, 16 września 2013

niedziela, 15 września 2013

Cierpliwość

Powtarzający się sen o błądzeniu.
Kiedy znana droga plącze się i kieruje w inne rejony.
Krajobrazy bliskie, ale bez śladu.

Kiedyś się bałam, ale dziś
mam już do nich cierpliwość.

Wiem, że mogę się obudzić, jeśli tylko zechcę.
Wychylam się nawet na chwilę,
a potem wracam.






sobota, 14 września 2013

piątek, 13 września 2013

O spotkaniu

Byłam u Anki Wrocławianki.
Oczywiście we Wrocławiu.
Tylko przez jedną dobę - ale za to cudowną.
Czasem jest właśnie tak - już po chwili wydaje ci się, że znasz kogoś od zawsze.

Ze względu na moją kondycję fizyczną wielkie zwiedzanie nie wchodziło w grę, ale obejrzałam panoramę miasta z wieży kościelnej, a ogród botaniczny.......

W ogrodzie botanicznym zanurzyłam się po uszy i po najdrobniejsze piksele wiernego BMA.
Wśród masy cudowności znalazłam tam oczywiście dostatecznie dużo drobnych paproszków, badylków i pajęczynek :)










Mogłam też zarejestrować
wschód słońca w Alpach.



Kolejne zdjęcie zostało zrobione poza ogrodem botanicznym.
W wypielęgnowanym, przyciętym z chirurgiczną dokładnością ogrodzie na kościelnych terenach w pobliżu katedry, ten listek przyciągnął Anię M. jak magnes.


Oraz zostałam oswojona.
Rufi uznał mnie bowiem za gatunek przyjazny,
Kajron dał się głaskać,
a Amisia przedefilowała w odległości około metra ode mnie, nie uciekając w popłochu :)

A jak odjeżdżałam, na dworcu nie było już bomby.
Ani jednej.