czwartek, 29 maja 2014

Odbicia

Pokrowiec od BMA i smycz wypadały mi z kieszeni za każdym razem, gdy kucałam, by zrobić zdjęcie.
Niezdarnie zbierałam je, otrząsając z wilgoci, i wkładałam do kieszeni.
A jednak wchodząc na ścieżkę ku domowi, wyczułam w nich pustkę.
Chodź, Lu, powiedziałam.
Na pewno gdzieś leżą, przy jakiejś kałuży.






niedziela, 25 maja 2014

Różgąszcz i łakomczuch

Tyle różnych planów, a wirusy uparte. Miałam pójść, jechać, obejrzeć, spotkać się - a tu masz.
Całe szczęście, że nie jestem z zawodu drwalem ani nie trenuję siedmioboju lekkoatletycznego, a więc prawie wszystko, czego mi do pracy trzeba, mam w domu.
Wczoraj po południu jednak wypełzłam w pobliski Różgąszcz.
By szybko powrócić w literisłówgąszcz.
Bo pracy dużo jest i ma być więcej. Bo ja łakomczuch pracowy jestem:)


























czwartek, 22 maja 2014

wtorek, 20 maja 2014

Mruczę

Dodatkowa, dość niespodziewana praca.
Gruby katalog wspaniałej wystawy, zakończonej już zresztą. Album raczej.
Zdjęcia, wywiady z autorami, komentarze, eseje.

A więc nurzam się.
Siedzę i redaguję, koryguję, smakuję. Oblizuję się niemalże.
I mruczę z zachwytu.

PS. Oraz smarkam i chrypię i zjadam kisielki, bo wtedy gardło mniej boli.

poniedziałek, 19 maja 2014

Pierwsza i Druga

Pierwsza i Druga miały śpiewać w duecie.
To Druga miała świetny głos, ale razem szło im lepiej; przynajmniej tak było dzień wcześniej.
Druga była ułomna - na zdeformowanych nogach nie umiała prosto chodzić.
Ale gdy prezenter zaczął mówić o otwarciu i o wychodzeniu do świata, Druga wyplątała się z peleryny otulającej je obie i pokazała, jak szybko potrafi się przemieszać. Wyglądała przy tym jak mały rozpędzający się psiak, a ostatnie sto metrów owalnej sceny przebyła triumfalnym ślizgiem na brzuchu.
Pierwsza nie wiedziała na pewno, czy ma się czuć zażenowana, ale nie zdążyła się nad tym dobrze zastanowić, bo oto Druga wyłoniła się z drzwi naprzeciwko, z dumnie uniesiona głową i z namaszczeniem uniosła dłoń...
Wtedy Pierwsza zrozumiała, że nie pamięta słów. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że mogła, że powinna była przypomnieć sobie, żeby nie zawieść.
Spróbowała wydać z siebie kilka dźwięków, ale było to tak żałosne, że tylko przykryła twarz dłońmi.
Druga śpiewała - nie brzmiało to jednak tak dobrze, jak wtedy, gdy robiły to razem.
Pierwsza poczuła, że musi uciec. Ale jak - ma cienką bluzkę, a na dworze mróz.
Chwyciła leżący na krześle koc i wymknęła się bocznymi drzwiami.
Spojrzała na szatnię, ale nie odważyła się wejść.
Uciekała na oślep, oby jak najdalej, najdalej od Drugiej, od wszystkich, którzy mogli wiedzieć, co się stało. Żeby jej nigdy nie odnaleźli.

Bo co mogła powiedzieć Druga, gdyby się spotkały?
I co mogłaby wtedy zrobić Pierwsza?
Mogłaby powiedzieć, że tego nie było i obudzić się.
Obudzić się raz i na nowo opaść w sen.
I jeszcze raz, i jeszcze.
Uciec ze snu.

O 1:40 ...

... nadal boli mnie gardło.
To pewnie wirusy. Ci drobni goście byli już wcześniej u męża.
Młodsza twierdzi, że nie zalicza się ich do organizmów (wirusy, nie mężów), bo to jedynie kawałeczki namnażającego się białka.
I nie ma co się gorączkować spotkaniem z nimi.
Ja jednak trochę się gorączkuję, choć staram się nie przesadzać i nie przekraczać 37,5.
Nie, żebym była niegościnna, ale bliższe kontakty zleciłam ciałom odpornościowym; one wiedzą, jak się dogadać. Podałam tylko przystawki - sok z cytryny i miód.
Na ciepło.

niedziela, 18 maja 2014

O 1.48 ...

... posmutniałam.
Pomyślałam, że mój pokój nie świadczy o pasji, lecz o jakiejś beznadziejności. O bezklimatycznej prowizorce i niemocy. I pewnie nawet o braku odwagi.
Dobrze, że zobaczyłam go na zdjęciach.
Od środka jest jakoś inaczej - wszak na tratwie mogę żeglować z zamkniętymi oczami.



sobota, 17 maja 2014

Obiecałam...

... a więc zamieszczam.
Zdjęcia, zrobione jakiś czas temu, miały przedstawić "miejsce człowieka z pasją".
Pokój jest, jaki jest, nic więcej nie dało się z niego wycisnąć.
Stan permanentnie przedremontowy, ściany od lat nie w takich kolorach, jakie bym chciała. Regał po lewej kiedyś był u dzieci, potem trafił tutaj, niefunkcjonalny. Na nim gromada pluszaków - nie moich, oczywiście, ale wyrzucić nie wolno ;) Białe przy drzwiach, to kawałek Szafy (mitycznej już nieco). Pozostała po poprzednich mieszkańcach i nie wiem, dlaczego wbudowali ją tak, że drzwi nie da się dobrze otworzyć.

I owszem, wierzę.
Że kiedyś to zmienię.
Jak już wymyślę, co zrobić z uczuleniem na farbę i nowe meble.




Bez skorupki

Kiedy rano rozpadało się na dobre, Lu westchnęła i schowała nos pod koc.

Wtedy i ja postanowiłam wrócić do łóżka, aby dośnić sen o samotności.
Gdy nie śpię, przeczuwam ją tylko, ale we śnie samotność opuszcza swoją skorupkę w najgłębszej głębi i rozpełza się z krwiobiegiem oraz po ścieżkach nerwów.
Dociera do samej skóry i stuka w nią od środka, jak pies wilgotnym nosem rękę zamyślonego człowieka.

Przed południem przestało padać.
Na chodniki wyszły tłumnie ślimaki, w skorupkach i bez.
Stąpałyśmy delikatnie pomiędzy nimi, Lu i ja.

piątek, 16 maja 2014

No i już

Pan Informatyk był.
I wcisnął guziczek. Który wszak był maleńki i się złośliwie schował.

A poza tym od rana zainspirowała mnie Lola.
I dlatego znalazłam to:


czwartek, 15 maja 2014

Po cichu ;)

- Jutro rano przyjdzie informatyk. O dziewiątej trzydzieści.
- O której?!!!
- I może będzie coś robił przy twoim komputerze.
- To niech się postara mnie nie obudzić...

Harmonic Bridge

Pracuję do późna, w nocy.
I tak koło pierwszej robi mi się refleksyjnie.
A
jutro
mam zamiar rozmawiać ze studentami o
sztuce dźwięku.







środa, 14 maja 2014

Wyspa stabilności

Na razie nazywa się ununseptium.
Jest bowiem pierwiastkiem numer 117, odkryto go niedawno i właśnie wpisano w tablicę Mendelejewa.
Powstał całkiem zwyczajnie - przez bombardowanie tarczy z berkelu jonami wapnia. Uchwycono kilka jego atomów na parę zaledwie milisekund.

Ale przecież nie chodzi tu o to, jaki jest i jak długo, ale o to, jak się rozpada.
A rozpada się solidnie, bo do pierwiastka o liczbie atomowej 105 o nazwie dubn, który żegluje u wybrzeża wyspy stabilności - jego czas połowicznego rozpadu to aż 23 godziny.

                                                             
                                                               ***

Gdy wychodzę z Lu w ciemność, spotykam jeża.
Patrzy na mnie, unosząc głowę, jego czarne oczy błyszczą. Spokojny, zajęty swoimi sprawami.
Lu podchodzi blisko. Jeż lekko tylko stroszy kolce, podgląda, gdy odchodzimy.

W altance śmietnikowej śpi człowiek bez domu.
Ktoś wyrzucił materac i ciepłą kołdrę.
Można się otulić i trwać pod zimnym księżycem.

wtorek, 13 maja 2014

Dom nocą szepcze

Gdy córeczka sąsiadów z dołu była niemowlęciem, budziła się o drugiej w nocy. Przez chwilę płakała, a potem matka zaczynała jej śpiewać, cicho, usypiająco.

Ktoś wraca późno, ktoś wraca na ranem.

Młodsza wraca w nocy.
Kiedy otwiera drzwi kluczem, Lu siada na łóżku i czeka. Jej ogon niecierpliwie uderza o szafkę. Młodsza wchodzi cicho do pokoju, głaszcze aksamitny łepek, szepcze słowa powitania.
Lu obraca się wokół własnej osi i kładzie nos na mojej stopie.
Wzdycha przez sen.

poniedziałek, 12 maja 2014

Podsłuchane, podpatrzone

Miejsce akcji: sklep samoobsługowy.
Występują: matka i dwaj synkowie.

- Mamo, przyniosłem pizzę. Pizza "Cztery sery".
- "Cztery sery"? Ale wy tego nie lubicie, nie chcecie potem jeść.
- Lubimy mamo!
- Tak?
- Ona jest pyszna! Jedliśmy i w ogóle nie czuć czterech serów!

O 2.18 wsiadam na tratwę

Dziwne są drogi rzeźbione przez skojarzenia.
Gdy jem jogurt, myślę o Czarodziejskiej górze, o długim opisie śniadania w sanatorium. Zdanie o "amatorce jogurtu" wyłania się z mojej pamięci, a towarzyszy mu ironiczne skrzywienie, omalże cichy chichot ducha czasów.
Co podmuchem obala imperia.

niedziela, 11 maja 2014

Dwa teatry

Starsza córka zabrała mnie do Teatru Narodowego na Zbójców.

Romantyczny dramat.

Na początku zaskakująca wydała mi się konwencja pewnej "sztuczności" wypowiadanych tekstów, ale szybko poczułam, że właśnie ona stała się gwarantem zawartej w tekście prawdy.

Taki gest, jakby pokazywano, że oto mówimy do was, widzowie, a słowa są narzędziem. Możecie przyjrzeć się im dokładnie, jak działają.
Paradoksalnie - w zestawieniu z ruchem, muzyką, współczesnymi kostiumami i scenografią - działały mocno.
W dynamice, w napięciu, w przełamywaniu się konwencji z naturalnością.

Być może tak jak w życiu.

W teatrze tuż pod skórą, gdy mówisz do siebie, pod powiekami, zanim zaśniesz, i wtedy budzi cię twoje ciało, nagłym szarpnięciem.
Znasz to?

piątek, 9 maja 2014

Buty

Kupiłam buty.

Upierałam się, że stare są jeszcze dobre.
Każdy trzyma się w jednym kawałku, a podeszwy stanowią zwartą całość z pozostałą częścią. I nie ma w nich ani jednej dziury na wylot.
Wszakże mąż stwierdził, że nigdzie się już ze mną nie uda, jeśli je włożę, albo co najmniej nie przyzna się, że jest moim mężem.
Cóż, na to poświęcenie byłam gotowa.
Na urodziny Ani udało mi się wejść w starych, bowiem nie wychodziliśmy z domu razem, a ja wykpiłam się opowieścią, że wygarnąwszy z szafy kilka sztuk obuwia, uznałam że wszystkie są nie do pary. Opowieść zresztą była całkowicie prawdziwa.

Te pojedyncze buty mają gdzieś swoją drugą połówkę, ale ja - cóż - mam bałagan.
Wszystkie zresztą są starsze od Aktualnie Używanych.

Ale kupiłam buty.

Leżą w pudełku i dojrzewają.
Najpierw będę omijać je nieufnie,
potem obwącham z bliska.
Aż w końcu oswoję.

PS. zdjęcie na prośbę Schroni.
Buty jak buty, na co dzień do spodni. A ja zawsze chodzę w spodniach :) Tyle że jakość musi być porządna, bo nie chcę za kolejne trzy lata znowu słuchać marudzenia, że mam kupić sobie nowe buty ;)))


środa, 7 maja 2014

Na wiatr

Od rana wiatr był ciepły.
Chciałoby się rozebrać, na wiatr.
A potem zasnęłam
A potem była burza.







wtorek, 6 maja 2014

Lubimy razem

Jak już odpełzłam od biurka, to udałam się do teatru i to od razu do Wielkiego.
Dla równowagi - scena była kameralna.
Oczywiście, że spektakl był taneczny.
Solowy.
Święto snów, inspirowany Niżyńskim.
Byłam już na tym raz, w czasie festiwalu Ciało/Umysł, ale warto było zobaczyć ponownie.
Bardzo, bardzo.
Zwłaszcza że z dzieckiem byłam, tym razem ze Starszą.
Lubimy razem oglądać.

poniedziałek, 5 maja 2014

Opowiedzieć

Jutro chcę opowiedzieć studentom o projektach z pogranicza sztuki i nauki.
Na przykład o architekturze przyszłości.


            Fot. z : www.article.no

sobota, 3 maja 2014

Nie wiem

Zanurzona od wielu dni w pracy, czuję się momentami, jakbym szła sama pustą drogą. Po jej obu stronach są szyby, a za nimi historie i obrazy, o których czytam. Bliżej mnie jest powietrze, co składa się z liter i słów.
Czasem myślę, co można zbudować ze znaczeń, które obracam w palcach.

I nie wiem na pewno, czy o tym jest wiersz.

piątek, 2 maja 2014

Tu i teraz

Czy można pracować leniwie?
Można pracować niespiesznie, w zanurzeniu, spokojnie, ledwie wystawiając nos ponad gęste wody słów i zdań. Spokojnym namysłem modelować frazy i czuć pod skórą, jak wykluwa się nowa jakość. Lubię tę ciszę, rozgadaną taką.

I nie mówię wcale, że wieczorem nie będę się poczuwać do bezsensu,
z dojmującym wrażeniem, że nikt,
że jednak nikt mnie nie przytuli.
Tu i teraz.

czwartek, 1 maja 2014

Pod-niosła chwila

Jest drugie, tym razem od Coli.
Zobaczcie, jak się różnią:


Pierwsze zostanie zachowane,
a drugie uroczyście zjedzone przez mamę i tatę.
Nie mogę się napatrzeć :)