niedziela, 29 października 2017

Liście

Późnopaździernikowe liście - najbardziej ujęły mnie te najciemniejsze, topolowe na mokrych ścieżkach. Napisałam coś na Drugiej stronie w związku z tym.
Ten format zdjęć z telefonu taki podługowaty, dlatego czasem przycinam.
Szpaki chyba odleciały, niedawno gadały na topoli.
Coraz więcej sikorek.





















czwartek, 26 października 2017

Paradoksy

Jestem jak husky. Jak nie wybiegam, robię się agresywna. Tyle że oczywiście nie biegam, pracę mam na myśli. Wróciłam z Bytomia kompletnie wyczerpana, zjadłam, padłam i...  odtajałam i już zaczęło mnie ciągnąć. Mam tłumaczenie, ciekawego tekstu zresztą, z niemieckiego na polski, teksty do redakcji i inne takie. Dla różnych wydawnictw.
No i prace nad książkami w moim wydawnictwie - tu też dużo robię sama. Różne rzeczy muszę zlecić, sama sobie nie wydrukuję na przykład. I nie zrobię składu i nie przygotuję do druku okładki, choć czasem je projektuję. Ale już redakcje, liczne korekty, cała organizacja, dystrybucja, działania promocyjne - oraz także księgowe, ta cała papierologia umów różnego rodzaju, faktur rachunków, wuzetek - to wszystko tak. Ogarniam.
Czy to się opłaca - zapytano mnie.
Nie. Ale WARTO.
To taka właśnie dziedzina, że warto.

We wtorek był wieczór autorski Leszka Szarugi, autora pierwszej książki w nowej serii. Było fajnie, dyskusje momentami intensywne, gorące. Bo esej to taki gatunek literacki, że często wprost prezentuje spojrzenie autora na ważne dla wszystkich sprawy. I prowokuje do dialogu, otwiera nowe perspektywy.
Cieszę się bardzo z tej serii.

W Bytomiu byłam drugi raz w tym roku akademickim. Już się przyzwyczaiłam do tego miasta. Zajęcia ciągle stresują, zwłaszcza że teraz mam głównie z rokiem, z którym mi na początku "zazgrzytało". Stres mnie najbardziej z nimi łamał, co było widać i co odbijało się na jakości zajęć. Mimo wszystko bardzo chcę to robić. I traktuje to teraz jako szansę. Nic na siłę, po prostu dam z siebie wszystko. To może brzmieć jak paradoks, ale oznacza to, że niczego w tej mierze nie będę oczekiwać od świata - tylko od siebie. Na spokojnie.

Ten czas jest w ogóle pełen paradoksów, te kilka ostatnich lat. Właściwie chciałabym napisać hymn pochwalny o życiu, ale jednak wyłazi ze mnie przesądny dzikus.

niedziela, 22 października 2017

Jak będzie

Mam w sobie dużo ciemnej złości.
Otchłań przychodzi, kiedy się nie spodziewam. Kiedy po zajęciach wyciągam telefon, znajduję numer i nagle wiem, że to na darmo. Zawsze po zajęciach dzwoniłam. Jeszcze przyjdzie wiele rzeczy, które będą pierwszy raz bez Niej. Ale i bez takich rzeczy nigdy nie wiesz, jak będzie. To jest jak uderzenie w głowę.
Dziś chciałam wyjść na ulicę i na cały głos wołać jej imię. Potem pomyślałam, że to jak z filmu. A może właśnie z filmu. Podpórki do żałoby. Może tak musi być, bo może w środku mam pustkę. Otchłań by nas zjadła, gdybyśmy nie wiedzieli, jak to zrobić. Bezradni. Połączenie olbrzymów i marionetek.
To nie tak, że nie daję rady. Daję.


piątek, 20 października 2017

Wieczór wrażeń

Na dzisiejszym wieczorze autorskim w Otwocku Jarosław Mikołajewski rozmawiał o kilku swoich nowych książkach - oraz przedstawił książkę Jana Zapolskiego Rozejm, wydaną w moim wydawnictwie. Książka - jak o tym świadczą pierwsze reakcje czytelników - jest niezwykła, uniwersalna, ludzie rozpoznają w niej siebie lub bliskich, a jednocześnie jest ważna, bo oswajając wspólne wielu ludziom emocje, pokazuje, że nie jesteśmy sami z różnymi traumami. Dobrze jest o tym wiedzieć.
A ja miałam mocne wejście, mianowicie stanęłam za blisko świecy. Usłyszałam charakterystyczne skwierczenie, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to moje włosy. Gdyby nie przytomna reakcja jednej z pań, mogłoby być dość widowiskowo, a tak po prostu śmierdziało. No i po jednej stronie brak mi teraz... końcówek. Dostaliśmy po tym strasznej głupawki :) Znajoma powiedziała, że moje włosy stały się "częścią legendy założycielskiej lokalu". Bo lokal nowy, dopiero powstający.
Było fajnie.
A z drukarni dotarła nowa książka, esej Znaki przesilenia Leszka Szarugi. Jest śliczna! Ma fajny format, dobrze leży w ręce.


W środę zaś byłam w Bytomiu, w czwartek wróciłam i ogólnie gęsto od zdarzeń jest. raz czuję się psychicznie zmęczona, a za chwile mogłabym góry przenosić. Takie średniej wielkości.

wtorek, 17 października 2017

W samo południe

- Zostawiłam w was okulary - dzwonię do stylowo-zaniedbanego pubu, w którym spędziłam wczoraj kilka inspirujących godzin na rozmowie z moim przyszłym autorem.
- Może pani podać więcej szczegółów? - pyta barman.
- No, takie okrągławe, w brązowe kolorki?
- Ile dioptrii? - dopytuje. Hmmm.
- Dwa i pół. Zgadza się? - pytam niewinnie.
- Cóż, te są bardziej jak lenonki, a kolory układają się w zeberkę. Nie wiem, czy to te.
Tak, jestem przecież znanym łowcą okularów pozostawionych w pubach i obdzwaniam wszystkie, na wszelki wypadek.
- No cóż - dodaję - ja mam za to w kieszeni wasz klucz od damskiej toalety, który zabrałam przypadkiem.
- Ach! To pani! To świetnie!
- Ale może to akurat nie wasz? Może pan podać więcej szczegółów?
Śmiejemy się. Oficjalna wymiana jeńców dokonała się dziś w samo południe.


niedziela, 15 października 2017

Po co?

Kolejne pomysły obecnie nam panującego rządu coraz bardziej wyglądają na ponure żarty. Przecież czegoś tak głupiego i złego nikt normalny nie mógłby wymyślić, więc to pewnie fejbsukowy żart, kabaretowy numer. Ale nie.
Zlikwidować kulturoznawstwo jako dyscyplinę naukową. Oczywiście nie zamkną ust kulturoznawcom - ale zapewne idące za tym zmiany instytucjonalne i finansowe mają utrudnić im działanie. Czy dlatego, że tę dziedzinę rząd widzi jako zagrażającą? Za dużo w niej myślenia i badawczej otwartości?
Oczywiście w ostatecznym rozrachunku to tak, jakby za pomocą odgórnych dyrektyw zabronić istotom żywym procesów metabolicznych.
Więc po co?
Po nic.
Po to, żeby obsikać.

sobota, 14 października 2017

nadaliśmy

Całkiem niedawno wysunęliśmy łepek z kokonu, z nukleotydowej otulinki, i pierwsze, co zauważyliśmy, to otchłań z każdej strony. Nadaliśmy sobie imię sapiens, przez tę otchłań.

wtorek, 10 października 2017

.............

Magdalena Szozda nie żyje.
Moja kochana przyjaciółka, wspaniała, mądra kobieta, blogerka. Niektórzy z Was pewnie znali ją jako Magdę Spokostankę z bloga Na 27 stronie.
Niezwykle utalentowana literacko, autorka pierwszej książki, jaką wydałam.
Nie wiedziałam, czy dam radę to napisać, ale wiem, że chciałaby, abym to zrobiła.
A ja bym chciała, żeby o niej pamiętano, mówiono, myślano.

piątek, 6 października 2017

Nowa seria

Pracuję nad nową serią, która ma się zaraz rozpocząć w moim wydawnictwie. To seria eseistyczna - a jej nazwa to Jeden Esej. Pierwsza książka niedługo wybiera się do drukarni, a jej okładka wygląda tak:

Po prostu kocham to robić.