poniedziałek, 30 czerwca 2014

Werbelki

Dziś dwa kolejne egzaminy magisterskie, kolejne dwie prace przeczytane, kolejne recenzje.
Potem deszcz, deszcz.
Mokre psy i bukiet pomarańczowych róż.
Skądinąd pasujących do moich spodni i sandałów.
Włosy poskręcane od wilgoci.

W domu przykryłam się kołdrą.
Jest trochę jak na deszczowym biwaku w namiocie - jak raz dobrze zmokniesz, to się już nie dosuszysz.
Drobne werbelki stukają o tropik.

niedziela, 29 czerwca 2014

Z bezdroży

Próbę podźwignięcia z chaosu mojego mieszkania
łączę z wysiłkami utrzymania w zgrabnym nurcie nawału pracy redakcyjnej.
Nie wypieram się, ma to swój urok,
ale tylko wtedy, gdy pozbawione jest planu,
gdy zamienia się w rodzaj gry,
w której reguły pochodzą z bezdroży mojego umysłu,
a efekt jest nieprzewidziany.

Cóż poradzę
tańczy we mnie
antropolog
z dzikim kanibalem,
choć obaj
mają w sobie zaledwie,
coś z mitu.

piątek, 27 czerwca 2014

Urodziny

Dziś babcia Lisa kończy 97 lat.
Zapytałam ją, jak się z tym czuje.
Powiedziała, że trudno jej w to uwierzyć.
Że dziwnie wypowiada się taką liczbę i dziwnie się ją myśli.

Lubię to to zdjęcie.


czwartek, 26 czerwca 2014

wtorek, 24 czerwca 2014

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Makaron z truskawkami

Umyłam je dokładnie i oberwałam ogonki.
Rozgniotłam - widelcem.
Posypałam cukrem i wymieszałam z niewielką ilością jogurtu.
Polałam tym ugotowany makaron.
Dzisiaj.
I wczoraj.

piątek, 20 czerwca 2014

Szukam radości

Dlatego wyszłam na ścieżkę, zarastającą, rozsłoneczniona.
Tuż za moim blokiem
wabią skrzydełka owadów
i dziurawe liście.









czwartek, 19 czerwca 2014

Więc

Spożywam antybiotyk.
Nie, żeby wyłącznie. Choć tabletki wyjątkowo wielkie są.
I płucka mam prześwietlić.
No to prześwietlę.


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Mam...

... jakieś dziwne objawy.
To mnogie zrywy sprzątające.
I nie - nie oznacza to, że mam teraz wszędzie porządek.
To tylko wysepki ładu na oceanie chaosu.
Punkty nawigacyjne.

niedziela, 15 czerwca 2014

Po prostu

Mąż nadal w placówce medycznej.
Jutro po weekendzie przyjdą lekarze nie tylko dyżurni (co to mówią "ja pana nie prowadzę, więc nie wiem..."). Może więc coś mężowi zbadają. Albo go wypiszą.

Starsza pojechała dziś wieczorem na ostry dyżur, a tam była kolejka. I to oczywiście moja wina, bo to ja panikowałam i panikę zasiałam.
Ma dalej się leczyć tak samo i przejdzie jej. A jak nie przejdzie, to do lekarza pierwszego kontaktu.

Młodsza stara się omijać strefę zarazy. Jutro ma egzamin, potem obronę licencjatu.

Kotka znudzona udaje tygrysicę i poluje na mnie.

Lu śpi i je, tak na zmianę.

Dzień spędziłam pracując.
Oraz.
Umyłam piekarnik, na błysk. A potem odczułam brak słodyczy. Znalazłam w lodówce resztkę nutelli, więc ją zjadłam. Swoją drogą nutella występuje teraz w ładnych szklaneczkach.

sobota, 14 czerwca 2014

szesnaście

Szesnaście.
Tyle punktów liczyła lista rzeczy, które musiałam zawieźć do szpitala.
W tym punkt numer 5: dużo dwuzłotówek. Do telewizora.
Muszę przyznać, że był to punkt najtrudniejszy do zrealizowania.
Ale przecież się udało.

A tak w ogóle, to Starsza jest chora.
Może rotawirus.
Zawiozłam medykamenty, zaopiekowałam.

Od pół godziny jestem w domu.
Idę dać kotce tabletkę.

piątek, 13 czerwca 2014

Namierzanie

Zapamiętałam tylko numer budynku.
Ale więcej nic, nawet piętra.
Weszłam więc na pierwsze i zadzwoniłam.
Nie odbiera.

Ale...

wydało mi się że gdzieś daleko słyszę dzwonek telefonu.
Wykręcam jeszcze i nasłuchuję.
Bliżej,
bliżej.
I jeszcze.

- Co pani robi?
- Ciiii. Namierzam męża - uniosłam do góry palec.
- Wydaje mi się - zawiesiła głos pielęgniarka - że to w dwudziestce.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Nie wiem, czy na pewno

Mało piszę, mało bywam.
Choroba niby nie ciężka, ale fatalne samopoczucie ciągnęło się ponad trzy tygodnie.
Do tego praca w zwykłym całkiem natężeniu, ale towarzystwo infekcji źle jej robiło.
Ale przecież terminy.
Od dłuższego czasu mam wrażenie, że przekopuję się przez tunel.
A w nim coś od czasu do czasu przygniata mnie i oplata.
Myślę, że daję radę, ale nie wiem, czy na pewno.

Zdjęcia, z odrobiną światła.









czwartek, 5 czerwca 2014

Dziś

Dziś byłam przewodniczącą komisji na dwóch egzaminach magisterskich.
Pierwszy raz w życiu.
"Teraz powiedz: gratulujemy Pani..." - podpowiedział mi dziekan.
Powtórzyłam bez pomyłki.
Zdałam.

                                                 
                 


środa, 4 czerwca 2014

Dużo dobrego

Spotkanie w mieście z córką.
Dobra rozmowa telefoniczna z przyjaciółką.
Świetna faktura mchu między płytkami chodnika.
To dużo dobrego
jak na ten dość słaby jednak wtorek.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Piątek był dobry

W piątek jeździłam z jajami.
Najpierw przyjaciółka moja, Agata, wracała z delegacji z Mazur i przed powrotem do Niemiec została przechwycona. Najpierw przechwycili ją moi rodzice, wręczając jej jaja. W torbie. A potem ja, gdy wysiadała z autobusu. Z jajami udałyśmy się do kawiarni pogadać.
Potem chwila w domu.
A potem....
Spotkałam się z Haną i Mnemo. Na spotkanie udałam się.... z jajami. Dawno już przecież obiecałam Hanie jajo Puli. Dziewczyny są naprawdę wspaniałe, tak się cieszę, że mogłyśmy pogadać! Trochę jednak krótko, bo...
... na dziewiętnastą udałam się na spektakl dyplomowy Starszej. A jakże, z jajami. Dziesięcioma, od szczęśliwych kur.
To prawdziwe jaja wędrowne są.

A poza tym pracuję jak głupia.
Jak górnik przodowy, co nie wyjeżdża z kopalni.

No, ale bez jaj! Zdjęcie pospektaklowe musi być!




niedziela, 1 czerwca 2014

Kończąc pracę o 2.17...

.... myślę o wielkiej ciężarówce, która spała wczoraj cicho na starym parkingu.
Nie wiem, czy ktoś był w środku,
ale wyglądała na zmęczoną.
I nie wiem, czemu przypomniała mi samotną tratwę.