czwartek, 31 grudnia 2015

w lodzie i pod lodem

W czasach licealnych chowałam się pod dachem kamienicy po drugiej stronie ulicy Powstańców Warszawy w Kętrzynie. Pod dachówką, w jednej z cegieł była szczelina prowadząca do schronu, centymetr na centymetr.

Ale potem, w następnych latach zaczęłam schodzić w dół. Zamaskowane drzwi prowadziły do wąskich schodów ukrytych w ścianach, coraz głębiej i głębiej, w końcu pod ziemię, gdzie przechodziły w korytarze i tunele. W końcu trafiało się do pomieszczenia, z którego pozornie nie było wyjścia. A ono było, tylko że jak się przez nie przeszło, specjalny mechanizm usuwał wszelki ślad po nim. Ale przecież jeśli ktoś wiedział, że tam byłam, wiedziałby też, że nie rozpłynęłam się w powietrzu. Dlatego w bocznej ścianie mógł odkryć drzwi, tez zamaskowane, ale słabiej. One z kolei prowadziły do schodów na powierzchnię. Więc można było myśleć, że po prostu wyszłam nimi. A ja tymczasem schodziłam coraz głębiej.











środa, 30 grudnia 2015

Dziękuję

Dziękuję wszystkim czytającym i komentującym za wczorajszy i dzisiejszy dzień.
Choć jestem przyzwyczajona do minimalizmu i metafor, poczułam wczoraj, że potrzebuję powiedzieć pewne rzeczy jak najzwyczajniej i wprost. To okazało się pewnym wyzwaniem. Bo choć zawsze jestem odsłonięta, aż do bólu czasem, to jednak między czytelnikiem moich wierszy a mnie zawsze zmieści się jakoś "podmiot liryczny", za którego można się schować, jeśli się chce. Taki paradoks - rozbieranie się przez ubieranie.
Postanowiłam wczoraj na chwilę odsunąć na bok paradoksy.
I dostałam tak dużo ciepła!

A dziś słońce wyciągnęło mnie na długi spacer.
I znalazłam takie mgławice :)






poniedziałek, 28 grudnia 2015

z trudem...

... radzę sobie. Z trudem.
Z ogarnianiem domu. Wiem, trudno uwierzyć w dyspraksję. I próbuję ją pokonywać, codziennie. Sposobami. Najlepiej jak nikt nie widzi, bo przypomina to taniec obłąkanego. Bo po co chodzić po pomieszczeniach zgodnie ruchem wskazówek i liczyć czynności, widzieć tylko "czynniki pierwsze", bo całość, nawet nie cała tylko cząstkowa - paraliżuje. Pcham to na tyle, żeby się nie wywróciło i aby się nie dać zasypać... Żałosne.

Z Bytomiem. Bo choć uczę tego, co lubię, nie pozbyłam się stresu. Jestem przygotowana - a gdy mówię do grupy ludzi, tekst rozłazi się jak mokry papier. Im większe zaangażowanie studentów, tym idzie mi lepiej, ale jeśli go nie ma, czuję się pokonana. Żałosna.
Dziekan mówi mi, żebym wytrzymała, a będzie dobrze. Nie wiem, skąd tyle empatii w tym wspaniałym człowieku, nie wiem, czy jestem tego warta. Tak bardzo nie chcę zawieść.

W "domu". Nie spełniam. Wymagań, oczekiwań, wyobrażeń. I już raczej nie spełnię, bo nie mam siły, aby "postarać się jeszcze bardziej". Dwadzieścia osiem lat. W dwudziestym dziewiątym nie stanę się nagle innym człowiekiem. Ani w trzydziestym.


Dziś bez metafor.




sobota, 26 grudnia 2015

Na drodze

Przestań pstrykać, mówi Matylda.
Ale przecież tak rzadko mam okazję robić zdjęcia mojej młodszej córce.




czwartek, 24 grudnia 2015

The Little Drummer Boy

W święta mam zwyczaj słuchać tej piosenki. Jakoś mi z nią dobrze.
Często wyszukuję różne jej ciekawe wersje.
Tym razem zauroczyli mnie ci własnie panowie.

środa, 23 grudnia 2015

Jak będę szła

A jak będę szła
i jak się spotkam
to czy się rozpoznam
w moich swoich twoich oczach
czy osypała się ze mnie
nowa skóra
stara blizna po oparzeniu
formuje niezmywalną
pamięć

wtorek, 22 grudnia 2015

Płoty razem z duchami

Myślę, że na świeżo malowanych płotach tańczą w nocy duchy.
Są to zapewne duchy świeżo malowanych płotów.
Nie wiem, czy przewidziano takie duchy,
oraz istnienie świeżo malowanych płotów.
Bo przecież one są tylko przez chwilę
pomiędzy płotem całkiem nagim a płotem ubranym.
Ale w najkrótszy dzień roku puszczają do mnie oko
niebieskie płoty razem z duchami.








poniedziałek, 21 grudnia 2015

niedziela, 20 grudnia 2015

Tuż pod skórą (dnia)

Biorę sobie siebie
zachłannie
i rozdaję
zachłannie
Pod paznokciami mam skórę
zdrapaną z dnia













PS Do Erraty: mól powrócił. Do cukiernicy.

sobota, 19 grudnia 2015

Rzekła Ania M.

- No nie. No nie, naprawdę. Uważam, że nie powinieneś tu być - rzekła Ania M. do mola kręcącego się w cukierniczce.

piątek, 18 grudnia 2015

Z obu stron

Nie uciekam w głąb, uciekam w stronę skóry. Tuż pod skórą cienka warstwa mnie. Z zewnątrz słyszę deszcz, od środka kosmiczny wiatr.
Z obu stron pustka.



czwartek, 17 grudnia 2015

Rozproszenie


Jak najdłuższą drogą

Chcę iść do celu jak najdłuższą drogą.
To zdanie przyrosło dziś do mnie.
Z powodu wiersza Teda Hughesa pod tytułem Drozdy, który jest taki:

          Czyż to prostota ich mózgów, wyćwiczone
          Ciało, geniusz, lub pełne gniazdo młodych
          Nadaje ich dniom tę celowość pocisku
          i automatu? Mózg Mozarta to miał i paszcza rekina.
          Który węszy zapach krwi nawet w ranie własnego
          Boku i pożera sam siebie: umiejętność
          Uderzająca zbyt sprawnie, by nadszarpnęła ją wątpliwość
          Lub obaliła przeszkoda.

Myślę więc, stoję i patrzę.
Czasem patrzę długo na coś, co powstało w krótkiej chwili i zaraz zniknie.
I może nawet nie chcę
jasnego
celu.
Chcę, by rozproszył się jak chmura wokół mnie.
Jak drobne, drobne krople.








poniedziałek, 14 grudnia 2015

W kółko


Ciężkie ręce i oddech, którego nie znam,
i ból w lewym boku, kiedy próbuję
iść prosto.
Dlatego pochylam się, a to sprawia,
że zacinają się myśli i myślą się
w kółko.

niedziela, 13 grudnia 2015

Anko!

Biorę do serca.
Parodię reklamy w wykonaniu autorki bloga matko jedyna.
Dla mnie wsamraz.
To na razie.

Komunikacja

Śniło mi się, że rozmawiałam z Lu. Po ludzku. I w dodatku całkiem sensownie. Budowałam proste zdania i pomagałam sobie gestami, ale komunikacja była udana. Odpowiedzi Lu świadczyły o jej kreatywności i wyobraźni.

A potem...  w tym samym śnie - ktoś dzwonił do drzwi i uciekał. Za którymś razem udało mi się złapać sprawcę żartu. To była mała śniada dziewczynka, taki uchodźca w miniaturze. Najpierw ze złości chciałam ją uderzyć. Potem przytuliłam i zaczęłam karmić czekoladkami, ale ona pluła. I zaczęła się zmniejszać, zmniejszać, aż w końcu
jak ruchliwą biedronkę
mogłam ją zamknąć w dłoni.

A potem zniknęła.

Smutno mi. I w ogóle.


sobota, 12 grudnia 2015

Myślę sobie

Łososia upiekłam, z koperkiem.
A wieczorem idę do koleżanki, dwa piętra niżej. Będziemy testować tatowe wino. Ono zasadniczo jest dobre, ale testować zawsze warto, każdą butelkę. A kto wie, może trzeba będzie przetestować i drugą.


Myślę sobie.
Zasadniczo przeważnie myślę, ale teraz jeszcze bardziej.

Na zdjęciu rzeczony