Nie piszę, bo jestem bardzo zmęczona. Każda czynność spoza pracy nad książkami (w innych instytucjach dla zarobku, w swoim wydawnictwie - niestety nie, a nawet wprost naprzeciwko), wywołuje poczucie, że to góra nie do przeniesienia.
Co działo się?
Byłam u rodziców w lipcu. Cztery dni, z Matyldą.
Zaszczepiłam się dwa razy i dostałam NOP - neuropatię obwodową, miesiąc bólu stóp i dłoni, najbardziej stóp. Neurolog, badania, leki. W końcu przeszło.
Róże kwitli i przekwitli. Nie myślę o przyszłości. Poczucie, że jestem beznadziejna, narasta. Ale domyślam się, że to nieprawda. Jestem zwyczajna po prostu, jak każdy.
Wiersz niedawno napisałam:
SIĘ
To są drobiazgi, od tego się nie -
Ale liść z ficusa benjamina osunął się i słyszałam to.
Horror z drzewa dobrego. Wystarczy mi.