Dziś sama zrobiłam Kocie zastrzyk. Stresowałam się, a ona... nie przerwała nawet mruczenia.
Wiem, że jestem monotematyczna.
Ale to wszystko rozpiera się we mnie.
I nie tylko to przecież...
Sprawy, w których choćbyś nie wiem, jak chciała, sama masz tylko niewielki wpływ. Ale jakiś jest - i w tej przestrzeni robię, co mogę.
Ale pytam siebie, co, gdzie, kiedy zrobiłam źle czy za mało, czy może za bardzo.
Na przykład, kiedy córki były małe. Wiem, że bywałam kiepską matką. Z moim dzisiejszym doświadczeniem i z opanowaną od dawna nerwicą byłabym lepsza. A tak czuję, że ponoszę odpowiedzialność za ich smutki.
A więc dyga we mnie mały dygot.
Wczoraj nie mogłam zasnąć, bo chciałam go wyrzucić precz.
A chyba trzeba go przytulić, bo to cząstka mnie jest.