poniedziałek, 31 grudnia 2012

Wino, różowe

Zastanawiałam się, czy o tym pisać.
Ale gdy napisałam notkę o winie, rocznik 2004, Mar zapytała mnie, czy w roku 2004 stało się coś dla mnie ważnego.
Tak, rok 2004 to był ważny rok.
Może zwłaszcza dlatego, że poprzedni był... bardzo, bardzo trudny.

Utknęłam wówczas w ostatnim rozdziale pracy doktorskiej, który wymagał poprawek, i nie mogłam pójść do  przodu. Właściwie trudno powiedzieć, dlaczego. Na pewno jednak powodowało to ogromne napięcie.
Poza tym zaczęłam chorować.
Kłopoty z sercem.
Zawroty głowy, coraz gorsze, nawet takie, które budziły mnie w nocy.
Badania, diagnozy, lęk i - wyrzuty sumienia.
W grudniu 2003 roku przestałam wychodzić sama z domu.

Ktoś w końcu wpadł na to, że to może być na tle nerwowym.
Dostałam antydepresant, ale wiedziałam, że nie chcę czekać.
Tuż po nowym roku poszłam do szpitala.
Fakt - trochę po znajomości, bo nie byłam "aż tak chora".
Ale potrzebowałam "przerwy", natychmiast.

Objawy ustąpiły od razu.

To były jedne z najszczęśliwszych dni w moim życiu.
To wtedy zrozumiałam, czym jest wolność.

Bardzo szybko dokończyłam pisać pracę i rozpoczęłam przewód doktorski. Przeszłam terapię grupową i zaczęłam indywidualną.
Różne rzeczy nadal były i są trudne, ale ja miałam już o wiele więcej siły.
Rozwijałam się i zmieniałam - i czułam się sobą, bardziej niż kiedykolwiek.

Nie wiem, co będzie w przyszłości - nikt nie wie.
Ale dziś kupiłam różowe wino.
I jestem pełna nadziei,
czego i Wam życzę.

sobota, 29 grudnia 2012

Bąbelki




Door Art - ciąg dalszy


Cóż to za ciąg dalszy - można zapytać.
Szałas zniknął.
Bez śladu.
Prawie bez śladu.
Została resztka kleju - przypomnienie o cudzych rękach, ciepłych palcach, zębach przygryzających taśmę, kropelkach śliny.



Niedługo - pracowity gospodarz umyje szybę.

Czy też Ci się wydaje, że to plama na monitorze?

Wino

Śniło mi się, że kupiłam wino, rocznik 2004.
Miało kolor różowy
i wspaniały smak.
Wypiłam je całe.

piątek, 28 grudnia 2012

Czułe

Zajęte byłyśmy wczoraj w nocy.
Ja i książki.
Główną część pracy zrobiłam wcześniej.
Teraz tylko lekki dotyk,  czułe spojrzenia
tam i z powrotem.

czwartek, 27 grudnia 2012

Πάντα ῥεῖ...

...na planecie Ursinovia.
Wybrałam się na długi spacer w deszczu.
Nie była to ulewa, nie, raczej leniwy, zamyślony deszcz padający sobie bez żadnej presji.
Nie wiem, czy wziął pod uwagę, że mieszkanka małej planety w towarzystwie niskiego psa trzyma w garści aparat fotograficzny - również bardzo niewielki.
Co ona tam zrobi takim maleństwem, które można schować w dłoni!
Nie wziął pewnie pod uwagę, że z dłoni można zrobić daszek nad aparatem.
I pstrykać.


















- Co pani robi? - spytała sąsiadka.
- Zdjęcia.
- A po co?

środa, 26 grudnia 2012

Door Art, czyli

... Ursynowska Sztuka Akcji i Reakcji.

Tuż przed wigilią zostałam zaskoczona.
Zaskoczenie miało miejsce tuż przed częściowo szklanymi drzwiami wyjściowymi z naszego bloku.
Obiekt zaskakujący wyglądał tak:


Zadziwiła mnie inwencja oraz tok myślenia twórcy,
postanowiłam więc monitorować rozwój sytuacji.
Rozwój ów niebawem nastąpił, bowiem w wigilię obiekt został wzbogacony o dodatkowy element:


Jak widać niespójność pierwotnego komunikatu nie pozwalała spać spokojnie któremuś z mieszkańców przyzwyczajonemu do racjonalnego myślenia.
Akcja wywołała reakcję - doszło więc do interakcji.
Miałam jednak przeczucie, że to nie koniec, i...
nie myliłam się.



Ciekawa jestem, co będzie dalej.

Swoją drogą mój mąż jest przekonany, że komunikat pierwotny skierowany był do mnie.
Bo to ja trzaskam drzwiami - choć pewnie niewyłącznie.
Bardzo się staram, choć nie zawsze pamiętam.
Aby nie trzasnęły, moje drzwi trzeba przytrzymać i skupić na zamykaniu całą uwagę.
To znaczy, ja muszę.
A mam dyspraksję i co za tym idzie trochę za duże napięcie mięśniowe.
Może powinnam zamieszkać w szałasie?

O fotozagadce...

... napisałam własny komentarz pod tamtym wpisem.
Po namyśle takim, że aż się kurzyło, doszłam do jedynego słusznego wniosku, że mało kto zajrzy do starego wpisu, a jeśli nawet, to nie po to, żeby czytać moje komentarze pod nim ;)
Przeklejam więc ów komentarz z małymi zmianami:

Zagadkę możemy uznać za rozwiązaną:)
Nikt w zasadzie nie odgadł, choć mnie najbardziej rozbawiła odpowiedź Michaliny.
Mój mąż natomiast wyraził entuzjazm, zapoznawszy się z odpowiedzią Schronienia.
Kto chce ode mnie w nagrodę książeczkę (może być przeze mnie zredagowana), niech napisze maila na adres zawarty w odpowiedzi mojej dla Dorothei:)


Dotyczy to oczywiście wszystkich, którzy skomentowali tamten wpis, a co!
Mar, ty oczywiście w przyszłości dostaniesz ode mnie jakieś książki, chcesz czy nie chcesz:)

I jeszcze zdjątka z wczoraj wam pokażę




wtorek, 25 grudnia 2012

Świąteczny raport z Malinkowa

Malinka uwielbia wodę.
Dlatego asystuje we wszelkich związanych z nią pracach.
Tu - na stanowisku w umywalce:


W ogóle to Malinka rządzi.
Uważa na przykład, że choinka stoi krzywo.


PS. Jak macie ochotę, zajrzyjcie do Pąk-story, wstawiłam nowe zdjęcia :)

Little Drummer Boy


Od wielu lat w czasie okołoświątecznym chodzi za mną ta piosenka.
W wielu odsłonach.
Na przykład w takiej




albo w takiej:

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczna fotozagadka przed północą

Oto piernik.
Zrobiony przeze mnie
i bardzo smaczny



















Ozdobiony również przeze mnie...
i tu zaczyna się problem.
Dekoracja dostarczyła bowiem domownikom darmowej radości.
Jak myślicie, co przedstawia dekoracja uczyniona białą czekoladą?
Mój mąż mówi, że to wygląda jak...

Świątecznie

Cis wystroił się świątecznie.
Słońce roztopiło śnieg na daszku nad drzwiami,
woda spłynęła na gałązki
a potem...





Życzę Wam wszystkim świątecznego ciepła, które będzie trwało i trwało - aż do kolejnych świąt.
Spełnienia marzeń, ale nie wszystkich naraz, tak by można się było nimi delektować.
Życzę wszystkiego dobrego.
Ludziom i temu, co wokół nich.

niedziela, 23 grudnia 2012

Przystanek Ursynów

Jemiołuszki.
Przelotne ptaki.
Podobno nie zatrzymują się na dłużej.
Ale zadzwoniły do mnie
z gałęzi topoli.
Cri-cir, Cri-cir -




Chcę zapamiętać, że tu były,
w podróży na południe.
Może w drodze powrotnej zatrzymają się tu znowu,
zanim zacznie się dla nich krótkie podbiegunowe lato.

Kredyt

Ten nowy świat z pewnością docenił kredyt zaufania, jaki mu dałam.
Nie chcę zapeszać i dlatego dalej napiszę małymi literami.

Mój mąż się krząta. Gotuje i sprząta. 
Prawie wcale nie marudzi i nie ma za złe.
Ja natomiast staram się nie projektować nań swojej wizji jego złoszczącego się.
Zrobił listę zakupów. Część ja zrealizowałam, po część on pojechał do Leclerca.
Wychodząc, poprosił, abym mieszała bigos i doglądała pieczeni.

Powróciwszy natomiast, zauważył, że na kuchenkę wypadła odrobina bigosu.
No, powiedzmy, dwie odrobiny.
Przecież sprzątnę po ugotowaniu.
Ale nie, nie można tak,
Trzeba mieszać w taki sposób, by nic nie wypadło w trakcie i by pole robocze pozostało czyste.
Kwestia wygłoszona lekko podniesionym głosem.

Młodsza pokiwała głową z politowaniem nad moją naiwnością...

Staram się rozumieć. To emocje. To jakieś dziedzictwo. To ciężar, który on niesie. Nie zgadzam się z jego podejściem i mówię to. Ale nie obwiniam. Stopuję moją skłonność do nakręcenia się w poczuciu krzywdy. 

Skoro razem świętujemy, zrobimy to najlepiej, jak się da.

Różyczka dla trola

Usunęłam poprzedni wpis ze względu na niezapowiedzianą wizytę trola.
Wiem, pisze się przez dwa "l", ale ten nie zasłużył.
Usunęłam komentarz, myślałam, że to wystarczy,
ale nie wystarczyło, nadal czułam się z tym źle, zwłaszcza dlatego, że były tam zdjęcia osób, które lubię i szanuję.
Li, przepraszam, że przepadł też Twój komentarz.

Tutaj trol może sobie wchodzić.
Dostanie różyczkę.


sobota, 22 grudnia 2012

Klejnoty

Koniec świata, jeśli się odbył, to wczoraj przed świtem.
Albowiem rankiem tego dnia zastałam całkiem nowy, świeży świat.
Przystrojony w światłość i drogocenne klejnoty.







Klejnoty tym bardziej cenne, że bezcenne.

Zanotowałam też przypływ świeżutkiej energii,
niezużytego optymizmu
oraz nową dostawę dziecinnej wprost wiary w ludzi.

Nowy świat dostał ode mnie w zamian  kredyt zaufania.
Stary i wysłużony, ale ciągle na chodzie.

piątek, 21 grudnia 2012

Koncert

Dziś ważny dzień.
O 19.30 rozpoczął się koncert dla Magdy.
Artyści śpiewali znakomicie.
Czasem można było się wzruszyć.

Spotkałam dziś Magdę po raz pierwszy - to świetna dziewczyna.
Tu na zdjęciu z Paniąstarszą.


















Okazało się też, że jechałam jednym autobusem z Tempo Giusto.

Po koncercie były rozmowy
oraz wino i tort.
Taki tort:

















Mój maleńki aparacik starał się, jak mógł,
ale zdjęcia śpiewających aktorów na scenie wyszły tak sobie.

















Za to na pierwszym planie, jak należy, Magda z mężem.
I tak powinno być - bo tu Ona właśnie była na pierwszym planie.

A niżej ręka Panistarszej.

















Dobra, silna ręka.

I jeszcze zdjęcie specjalnie dla Li.
To palec Panistarszej wysyła do Li zdjęcie tortu.

A w samo południe...

...szczekamy.
Szczekamy na Rudolfa

Który nie jest wprawdzie
czerwononosy,
ani nie jest reniferem.

Nieee, zupełnie nie jest reniferem.




Ale za to naprawdę jest
Rudolfem.






Rudolf.
Ruduś,
Rudek.