Nie piszę, bo jestem bardzo zmęczona. Każda czynność spoza pracy nad książkami (w innych instytucjach dla zarobku, w swoim wydawnictwie - niestety nie, a nawet wprost naprzeciwko), wywołuje poczucie, że to góra nie do przeniesienia.
Co działo się?
Byłam u rodziców w lipcu. Cztery dni, z Matyldą.
Zaszczepiłam się dwa razy i dostałam NOP - neuropatię obwodową, miesiąc bólu stóp i dłoni, najbardziej stóp. Neurolog, badania, leki. W końcu przeszło.
Róże kwitli i przekwitli. Nie myślę o przyszłości. Poczucie, że jestem beznadziejna, narasta. Ale domyślam się, że to nieprawda. Jestem zwyczajna po prostu, jak każdy.
Wiersz niedawno napisałam:
SIĘ
To są drobiazgi, od tego się nie -
Ale liść z ficusa benjamina osunął się i słyszałam to.
Horror z drzewa dobrego. Wystarczy mi.
Tak.
OdpowiedzUsuńMożna się zmęczyć życiem.
Można mieć poczucie bycia beznadziejną, wiedząc, że to absolutna nieprawda.
Doprawdy, chciałabym Ci napisać coś pocieszającego, ale chyba mi nie wychodzi.
A wiersz dogłębnie trafiający w człowieka. Łączący makrokosmos z mikro. Ale co ja Ci będę tłumaczyć Twoje własne wiersze. To jest dopiero impertynencja.
Ahoj! wołam z mojej łodzi do Twojej.
Agniecho, Dobrze że jesteś. Łodź przypomniała mi tratwę, to był inny etap życia (przed rozwodem). ALe metafora tratwy dobrze mi służyła.
UsuńAniu nie jesteś zwyczajna, jesteś niezwykła, wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, radosne i ciepłe myśli ślę
Dorota
Doroto, kochana, ja Ciebie też pozdrawiam.
UsuńAniu, jak ja Cię dobrze rozumiem. Napisałaś pewne rzeczy o mnie. Ale to NIEPRAWDA. Nie jesteś beznadziejna. Nie jesteś!!!
OdpowiedzUsuńJedyny sposób, jaki znam, na poczucie beznadziejności to praca, praca. Na ogół, pracując, czuję sie ok, poza zmęczeniem. Pewnie często tak bywa...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Ania, absolutnie nie praca, a ZATROSZCZENIE SIĘ O SIEBIE.
UsuńJak się cieszę, że napisałaś.
OdpowiedzUsuń(to jest wielka motywacja - będę się mobilizować)
UsuńAniu, kochana, niezwykła Aniu! Jak dobrze, że jesteś, że napisałaś! Przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńOlgo - wiem, że jak się długo pisze blog, to jest też pewne zobowiązanie. Że ludzie się martwią. Mnie się czasami zdaje, że jak już nie piszę codziennie, to w zasadzie nie ma sensu, bo znika ta intensywność, o którą mi chodziło, uważność na szczegóły. Ale czasem mi szkoda.
UsuńChoć podziwiam ludzi, którzy potrafia pisać z wnętrza zmian - ja w czasie zmian przyczajam się w sobie. Tak jakby pisanie samo mogło coś naruszyć czy zachwiać. Tak nie jest, ale to pewnie z powodu mojej niezbyt szczelnej struktury (tak to jakoś czuję)
Oj, Aniu... Przytulam Ci mocno.
OdpowiedzUsuńJulito, dziękuję i przytulam też!
Usuńno znam ten stan, dziewczyno. Trzymam Twoją stronę. Neuropatia? ja się juz trzecią dawką nie szczepię, dwie przeszłam słabo...
OdpowiedzUsuńJa też się boję. Ból mnie wymęczył, nie zasypiałam bez środków przeciwbólowych prze prawie miesiąc, ale najgorsze było, że przez jakiś czas bałam się choroby Guillaina-Barrego, która bywa powikłaniem autoimmunologicznym po infekcjach wirusowych i szczepieniach i też zaczyna sie od takich objawów. Cały czas sprawdzałam, czy nie zaczynają się jakieś niedowłady.
UsuńPomogły mi zmasowane dawki witamin z grupy B (albo może i tak by przeszło, natomiast miałam poczucie, że te witaminy troche podniosły mi nastrój i koncentrację, więc dobrze, że brałam)
Ty jesteś taka niezwykła. Taka twórcza. Taka, że ach...
OdpowiedzUsuńTu róże jeszcze kwitną, ale siły mi nie przybywa.
Wiersz "taki mój".
Cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńRóże przekwitły, są jeszcze trzy pączki, ale nie wiem, czy zdążą się rozwinąć. Trochę podziurawione mam płatki - dowiedziałam się, że robi to Psowacz różany - i rzeczywiście znalazłam parę osobników, małe zwinięte w kulkę gąsieniczki.
Teraz myślę nad zimowaniem ich (róż, a nie psowaczy, mam nadzieję), opracowuję strategię, podobno na bałkonie też się da; teoretycznie mają wytrzymałość do -28, ale to w gruncie. Według instrukcji mam włożyć donice do kartonów, w wolną przestrzeń powkładać rzeczy izolujące (np. styropian), potem, jak już naprawdę przyjdą mrozy, owinąć wszystko włókniną. Zamierzam zrobić wszystko tak, żeby przetrwały. No i waham się, czy jednak ich nie popryskać od różnych psowaczy i chorób. Mszyc miałam niedużo, tak że zdążyłam podejmować je ręcznie, ale mam wrażenie, że liście i tak mogłyby wyglądać bardziej zdrowo.
Zmęczenie i neuropatia to moje bliźniacze siostry, nieodstępujące na krok...
OdpowiedzUsuńDlatego tak bardzo Cię rozumiem. I dobrze, że jest ta praca. Bo coś musi trzymać w pionie. Musi.
Dobrze, że jesteś! Taka zwykła w swej niezwykłości. Przytulam.
Tak, Roksanno, masz rację, bez pracy rozsypałabym się. Nie umiem też odpoczywać, a jak już próbuję, to mam wyrzuty sumienia i źle mi.
UsuńTeraz jest trochę za dużo, bo tak się zbiegły różne rzeczy - nałożyły się, choc teoretycznie miało tak nie być.
Na neuropatię pomogła mi kuracja duzymi dawkami witamin b, choć może po miesiącu przeszłoby i bez nich. W każdym razie mam wrażenie, że witaminy ogólnie pomogły mi na system nerwowy.
Ja lubie dużo pracować, ale mam też plany piśmiennicze własne i chciałabym móc poświęcic się trochę kompletowaniu materiałów. A tak to się odsuwa stale.
Oj Ania Ania...
OdpowiedzUsuńWe czwartek może coś??
Może gdzieś na trasie metra?
UsuńZadzwonię jutro, ok?
Dzwoń
UsuńMetro mi pasuje:)