Jako człowiek z obrzeży spektrum autyzmu nigdy na sto procent nie wiem, czy to, co za chwilę powiem albo zrobię, nie spowoduje, że zostanę odrzucona. Że ktoś powie "no nie, teraz przekroczyłaś granicę" (a ja nie wiem, gdzie i jakie one są, przeczuwam je tylko) albo "to mi się nie podoba, tak nie powinnaś się zachowywać, mówić, reagować". Tak było od zawsze, odkąd pamiętam. Powoduje to, że w kontaktach z ludźmi nie mam lekkości, poczucia, że robię coś, bo tak czuję, wiem, lubię i chcę. Co więcej: do pewnego stopnia zinternalizowałam pohukiwacza-sprawdzacza (normalne po ponad 50 latach, poza tym ja naprawdę czasem nie wiem, nie rozumiem i myślę, że niektóre reakcje są złe i mam wyrzuty sumienia i dyskomfort, że czuję coś, co czuję, i w jakiś sposób reaguję), więc bycie w danej przestrzeni samotnie nie do końca pomaga, choć trochę tak. W każdym razie balansuję na linie, prawie cały czas, bo potrzebuję ludzi, ale w każdym kontakcie zawsze jestem czujna, zawsze trochę rozdwojona. Nawet jeśli mam poczucie, że w danej relacji coś dobrego daję i biorę, to podświadomie (albo i świadomie) czekam na moment, kiedy kciuk pójdzie w dół.
To jest jak rodzaj pancerza albo klatki i chyba bardzo ogranicza i zapewne oddziela od ludzi, przeszkadza w byciu w relacji.
Nie jest to coś, z czym nie można by żyć. Nie powinnam narzekać. Opanowałam depresję i nerwicę lękową (nie wyleczyłam, bo to niemożliwe, ale ułożyłyśmy się ze sobą). Rozwiodłam się, daję radę sama, prowadzę wydawnictwo. Mam parę planów, w które niezobowiązująco chcę wierzyć. I idę według formuły: Lassen wir uns überraschen (dajmy się "zaniespodziankować"). Naprawdę, z dziecięcą wiarą, że życie może pozytywnie zaskakiwać. Tęsknię jednak za poczuciem całkowitej akceptacji albo może paradoksalnie na odwrót: absolutnego poczucia, że jej nie potrzebuję, że nie muszę być czujna. Może jednak rozwiązanie jest jedno - puścić to i niech zostanie, jak jest. I tylko próbować łapać dystans do tego i w tej przestrzeni dystansu znajdować jakiś rodzaj wolności?
Nie wiem. Tak to tu zostawię, bo mam poczucie, że chcę to zatrzymać, w tym własnie momencie.
Uważam, że masz prawo być z siebie dumna, z tego, jakim człowiekiem jesteś - mądrym, wrażliwym, dobrym its, z tego, co dokonałas i kim jesteś. Piszesz mądrze jak zawsze. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńdziękuję, Bogusiu, to zawsze jest miłe, przeczytać takie słowa o sobie.
UsuńAniu masz wspaniałą osobowość, jesteś zdolna, cudownie piszesz, prowadzisz wydawnictwo. Uśmiechaj się do siebie. Bądź dumna z tego jak wyjątkowym, dobrym i wrażliwym jesteś człowiekiem. A jeśli poczujesz się odrzucona przez kogoś, to pomyśl jak ten ktoś wiele traci. I masz prawo być sobą, mówić co czujesz, co myślisz. A jeśli się to komuś nie podoba, to jego problem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dorota
Dororto, jestem zwyczajna (albo niezwyczajna tak jak każdy), cieszę się, że moje pisanie może się podobać. Jako takiego odrzucenia paradoksalnie bardzo rzadko doznaję, chodzi raczej o to, że sama już siebie ustawiam w takiej sytuacji, bo tak naprawdę trudno mi się rozeznać, a doświadczenie z dziecństwa (rówieśnicy, dalsza rodzina) mam dość trudne. I teraz wiem, że wynikały z zespołu Aspergera, wtedy nie wiedziałam.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło.
Piszesz Aniu,że w każdym kontakcie jesteś czujna.Czy w relacjach z bliskimi przyjaciółmi też jesteś spięta?Czy chodzi raczej o obcych, o niewiążące bądź zawodowe znajomości?
OdpowiedzUsuńKażdemu zdarzają się faux pas,może niepotrzebnie bierzesz winę na siebie.A może to jakieś echa wychowania.Czy czyjaś akceptacja rodzi zaufanie,rozbija bezpowrotnie Twój pancerz,czy przy kolejnym spotkaniu pancerz wraca?
Ciepłe relacje i dialog z drugim człowiekiem są cenne.Z jednej strony trzeba te więzi próbować budować,ale z drugiej nie oczekiwać zbyt wiele od drugiego i mieć swoje pasje.
Hanno, w zasadzie zawsze tak jest, jedynie na ogół z rodzicami nie. Owszem to są też echa doświadczeń z dzieciństwa, bo przez rówieśników czy dalszą rodzinę byłam często traktowana jako odmieniec. Wykształciło się więc poczucie, że chyba coś jest nie tak we mnie. Moja mama też trochę próbowała mnie ustawiać, żebym w określony sposób nie reagowała (słowa z jednego z moich wierszy "możesz wejść do pokoju, tylko [...] nie zachwycaj się trumną" pochodzą z prawdziwej rozmowy), ale miałam i mam z rodzicami dobre relacje, tym lepsze, im bardziej dorastałam. Natomiast całe to poczucie bycia "odmieńcem" pochodziło ze spektrum zespołu aspergera, czy, jak się teraz raczej o tym mówi rodzaju autyzmu (ze względu na niepoprawność polityczną samego pana Aspergera zresztą). ja naprawdę pewnych rzeczy nie wiedziałam, nie umiałam rozpoznać, miałam pewien rodzaj przymusu w kontakcie (np. żeby drążyć temat do absolutnego wyjaśnienia czy potrzebę wyjaśniania różnych spraw, kiedy coś wiedziałam, a ktoś się mylił. Byłam prześladowana przez rówieśników w podstawówce, a w liceum umiałam juz założyć maskę, nauczyłam się zachować, ale - właśnie były wyuczone, cyli moły się zawsze nie udać, no i przecież mogły się zdarzyć nowe, nieznane sytuacje.
UsuńNa temat potrzeby i zasad więzi wszystko wiem, mam naczytane i przeterapeutyzowane, ale wiedzieć to jedno, a reakcje, które się ma na głebokim poziomie, to drugie.
Ale, jak mówię, jakoś daję radę żyć. I zmieniam się, rozwijam - nic nie stoi w miejscu, ja też. Więc jest nadzieja, zawsze jakaś jest.
Bardzo dobrze to tłumaczysz,tak że można poczuć Twoje przeżycia,Aniu.I merytorycznie i pięknie stylistycznie.
UsuńTak jak napisałaś w poście chyba dobrze będzie się zdystansować,intuicja podpowiada najlepiej.
Niepotrzebnie sami się ograniczamy poprzez swoje lęki. Stawiamy bariery, podlegamy własnej ocenie, często surowszej niż ta płynąca z zewnątrz.
OdpowiedzUsuńZnasz powód dlaczego u Cię tak się dzieje, czego to jest pokłosiem. Osoby wrażliwe nigdy nie miały łatwo, bo zawsze odczuwały bardziej, mocniej, pełniej.
Bądź sobą! Są ludzie, którzy Cię rozumieją, kochają, podziwiają.
Jesteś pięknym i bardzo interesującym człowiekiem. W pełni.
Roksanno, chciałabym mieć taką jak twoja siłę i pozytywną energię. I dziękuję, że mogę Cię czytać, kochana!
UsuńAniu, dziękuję! Zrobiło mi się miło na sercu :)
UsuńAniu, jesteś piękną, wrażliwą, mądrą i silną kobietą. Tak wiele osiągnęłaś! Bądź wolna, bądź sobą!
OdpowiedzUsuńTak jest kapitanie! :)
UsuńOlgo dziękuję.
:*
UsuńAniu, nawet nie wiesz jak bardzo dla mnie jesteś przykładem, że "można", że "da się". Dla mnie możliwość czytania tego, co napiszesz jest zaszczytem.
OdpowiedzUsuńanonimowa72
To bardzo wzruszające słowa. Bardzo, bardzo dziękuję1
UsuńZbyt często jesteśmy dla siebie zbyt surowi. Zbyt często się biczujemy za drobiazgi niewarte uwagi i pamiętania!!
OdpowiedzUsuńTyle że to mechanizm bardzo głęboko wydrukowany. Trudny do całkowitego przestawienia; dobrze jeśli nauczymy się go w miarę sprawnie obsługiwać.
UsuńMasz samoświadomość jak rzadko kto. Wiesz co, wiesz dlaczego. Twoje życie jest o wiele bardziej Twoje, niż co niektórych innych, tzw. normalnych ludzi. Coś za coś, i warto chyba.
OdpowiedzUsuńAgnieszko - mam tzw. wgląd i może nawet wgląd we wgląd (mojemu psychiatrze przydałam się kiedyś w czasie zajęć ze studentami z tego powodu nawet :)
UsuńTo oczywiście sprzyja piętrowym rozkminom.
Czy warto? To pewnie zależy. Cierpi się trochę. Tzw. wysoka wrażliwość pozwala też pewnie cieszyć się z różnych rzeczy. Ale przede wszystkim chyba nie ma się za bardzo wyboru. Ściskam Cię!
Nie ma się wyboru ale trochę się ma. Ty jesteś przykładem. Czynnym.
UsuńJa znowu trochę inaczej - wiem, że mam wybór, ale jakoś nie korzystam. Więc może go jednak nie ma? Dylematy.
Ściskam też.
Piękny tekst.
OdpowiedzUsuńPracuję z dziećmi autystycznymi i mam taki sam problem ze zrozumieniem ich, jak Ty ze zrozumieniem innych ludzi. :-)
Szkoda, że jak byłam dzieckiem czy nastolatką, nie było w zwyczaju diagnozować ludzi pod tym kątem. Co najwyżej było się wioskowym dziwakiem. Ale moja podstawówka w ogóle była okropna. W liceum w pewnym sensie odżyłam, chociaż przez stosowanie "maski" też trochę straciłam, wiem to. Niekiedy po czasie zastanwiałam się, dlaczego wyprowadziłam uśmiech numer dwa albo minę numer cztery, zamiast zrobić coś, co naprawdę chciałabym, ale już się nie dało cofnąć czasu. Parę sytuacji pamiętam do dziś. No ale trzeba żyć teraz, jak to mówią, jest później, niż się wydaje.
UsuńAniu, chcę Cię zapewnić, że mój kciuk nigdy nie pójdzie w dół. Nigdy!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, kochana, za ten nocny znak.
Usuń