Tak, piszę całkiem dużo. Ale więcej pracuję, co w zasadzie oznacza, że głównie czytam; czytam i poprawiam cudze teksty. Jest niby-po-pandemii, a ja po szczepieniu i przechorowaniu, więc nawet się spotykam i wyjeżdżam. Dużo też wydaję w wydawnictwie. Staram się je utrzymać przy życiu, bo choć książki są nominowane do nagród, recenzowane, a wydawnictwo coraz bardziej znane w srodowisku literackim, to przynosi coraz większe straty. Piszę też sporo na fb, trochę na Instagramie bo to wiąże się z promowaniem wydanych książek. W ogóle czuję się dość dobrze. Ten blog to jednak w zasadzie jedyne miejsce, gdzie mogę spotkać Ciebie i jeszcze kilka osób i dlatego nie chcę go stracić. Może uda mi się wrócić do pisania. Czasem chciałabym.
Darku, można wrzucać, ale one mają jednak inny charakter. Wiele z nich dotyczy książek, zwłaszcza wydawanych przeze mnie. To jest jakby część pracy. Mam poczucie, że to inne sfery, tutaj wolałabym nie pracować. Ale może rzeczywiście część można by. Myślę, że pomyślę nad tym :)
Bogusiu, dziękuję! Są jeszcze inne nominacje, w środowisku literackim cenione wyżej od Nike, czyli Gdynia i Silesius. I jeszcze KOS, nagroda przyznawana dopiero trzeci raz. Oczywiście Nike jest najbardziej rozpoznawalna. Bardzo cieszę się z tych nominacji, to ważne i dla autorów i dla mnie.
A ja Was podglądam, czytam a komentować nie umiem. Nie mam nic mądrego do napisania. Prawie rok trwania blisko strefy przygranicznej dał mi dobrze w kość. Niby życie toczy się normalnie. Dzieci, praca, dom, nawet członek rodziny doszedł-piesio Puszek. W Puszczy wciąż są ludzie. Od 4 lipca tylko, wolontariusze pomogli 300 osobom. Wciąż po cichu, " nielegalnie". Nie da tu już się zyc jak dawniej. Straszny żal.
Czasem myślę, Haniu, że wszyscy powinniśmy tam pojechać, do tego lasu; gdyby było nas odpowiednio dużo, może coś by to zmieniło. Jakieś masowe ruszenie. Co wtedy zrobiłoby wojsko - strzelałoby? I właściwie nie wiem, dlaczego tak nie robimy, tylko zostawiamy Was tam: mieszkańców, którzy mają odwagę albo wewnętrzny mus być przyzwotym, albo jedno i drugie.
blogerowi przeważnie nie udaje się rozdzielić życia towarzyskiego (myślę o blogu jak o życiu towarzyskim, tak tak) i zawodowego i chyba dlatego dużo pracując zamykamy się. Myślałam, że da się jednocześnie mieć i wigilię, i czereśnie, ale się nie da. Przesyłam serdeczności.
Klarko, ja ciągle chyba wierzę, że można. Bo na przykład gdybym realnie usiadła i zrobiła plan logistyczny a zwłaszcza finansowy dla moich poczynań wydawniczych, to powinnam natychmiast zamknąć wydawnictwo i uciec, najlepiej z krzykiem. Niedługo mogę zbankrutować, kończą mi się pieniądzę ze sprzedaży (połowy) mieszkania po rozwodzie, a miały być na wkład do kredytu, żeby coś kupić do zamieszkania itd. No i jakieś tam zasady, że nie pobieram dotacji od instytucji pisowskich, które owszem, dałyby. A ja mam jakąś dziwną nadzieję, że coś się zmieni, najlepiej nagle i wtem. I będę niezbankrutowana i będę mogła robić to, co lubię i najlepiej jeszcze napiszę książkę o performansie (Leksykon polskich performerów), długo planowaną, ale nie mam czasu. Ciągle chyba nie wyszłam z fazy dziecięcej wiary w gwaizdkę z nieba. Wiem, że to nie do końca na temat, ale jakoś połączyło mi się.
A gdzieś indziej tak?
OdpowiedzUsuńA żyć radę dajesz?
Pozdrawiam z daleka.
Tak, piszę całkiem dużo. Ale więcej pracuję, co w zasadzie oznacza, że głównie czytam; czytam i poprawiam cudze teksty. Jest niby-po-pandemii, a ja po szczepieniu i przechorowaniu, więc nawet się spotykam i wyjeżdżam. Dużo też wydaję w wydawnictwie. Staram się je utrzymać przy życiu, bo choć książki są nominowane do nagród, recenzowane, a wydawnictwo coraz bardziej znane w srodowisku literackim, to przynosi coraz większe straty.
UsuńPiszę też sporo na fb, trochę na Instagramie bo to wiąże się z promowaniem wydanych książek.
W ogóle czuję się dość dobrze.
Ten blog to jednak w zasadzie jedyne miejsce, gdzie mogę spotkać Ciebie i jeszcze kilka osób i dlatego nie chcę go stracić.
Może uda mi się wrócić do pisania. Czasem chciałabym.
Można przecież teksty pisane na FB wrzucać też na blogu.
UsuńWidziałam nominacje do Nike. Brawo i trzymam kciuki!
UsuńDarku, można wrzucać, ale one mają jednak inny charakter. Wiele z nich dotyczy książek, zwłaszcza wydawanych przeze mnie. To jest jakby część pracy. Mam poczucie, że to inne sfery, tutaj wolałabym nie pracować. Ale może rzeczywiście część można by. Myślę, że pomyślę nad tym :)
UsuńBogusiu, dziękuję! Są jeszcze inne nominacje, w środowisku literackim cenione wyżej od Nike, czyli Gdynia i Silesius. I jeszcze KOS, nagroda przyznawana dopiero trzeci raz. Oczywiście Nike jest najbardziej rozpoznawalna. Bardzo cieszę się z tych nominacji, to ważne i dla autorów i dla mnie.
UsuńWszystko w życiu ma swój czas...
OdpowiedzUsuńMoże. Czasem może coś nie ma swojego czasu, a szkoda.
UsuńAniu będę cierpliwie czekać, aż wrócisz tutaj do pisania.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. Dorota
Pozdrawiam Cię również Doroto.
UsuńA ja Was podglądam, czytam a komentować nie umiem. Nie mam nic mądrego do napisania. Prawie rok trwania blisko strefy przygranicznej dał mi dobrze w kość. Niby życie toczy się normalnie. Dzieci, praca, dom, nawet członek rodziny doszedł-piesio Puszek. W Puszczy wciąż są ludzie. Od 4 lipca tylko, wolontariusze pomogli 300 osobom. Wciąż po cichu, " nielegalnie". Nie da tu już się zyc jak dawniej. Straszny żal.
OdpowiedzUsuńCiągle o tym myślę, choć nie piszę
UsuńHaniu
Sercem z Wami!
To tak jak ja z tym komentowaniem. Podziwiam, bardzo Was podziwiam.
UsuńCzasem myślę, Haniu, że wszyscy powinniśmy tam pojechać, do tego lasu; gdyby było nas odpowiednio dużo, może coś by to zmieniło. Jakieś masowe ruszenie. Co wtedy zrobiłoby wojsko - strzelałoby? I właściwie nie wiem, dlaczego tak nie robimy, tylko zostawiamy Was tam: mieszkańców, którzy mają odwagę albo wewnętrzny mus być przyzwotym, albo jedno i drugie.
UsuńAnia, na spokojnie. Może przyjdzie lepszy czas.
OdpowiedzUsuń"Dajmy się zaniespodziankować" - mówi moja ukochana osoba.
Usuńblogerowi przeważnie nie udaje się rozdzielić życia towarzyskiego (myślę o blogu jak o życiu towarzyskim, tak tak) i zawodowego i chyba dlatego dużo pracując zamykamy się. Myślałam, że da się jednocześnie mieć i wigilię, i czereśnie, ale się nie da. Przesyłam serdeczności.
OdpowiedzUsuńKlarko, ja ciągle chyba wierzę, że można. Bo na przykład gdybym realnie usiadła i zrobiła plan logistyczny a zwłaszcza finansowy dla moich poczynań wydawniczych, to powinnam natychmiast zamknąć wydawnictwo i uciec, najlepiej z krzykiem. Niedługo mogę zbankrutować, kończą mi się pieniądzę ze sprzedaży (połowy) mieszkania po rozwodzie, a miały być na wkład do kredytu, żeby coś kupić do zamieszkania itd. No i jakieś tam zasady, że nie pobieram dotacji od instytucji pisowskich, które owszem, dałyby.
UsuńA ja mam jakąś dziwną nadzieję, że coś się zmieni, najlepiej nagle i wtem. I będę niezbankrutowana i będę mogła robić to, co lubię i najlepiej jeszcze napiszę książkę o performansie (Leksykon polskich performerów), długo planowaną, ale nie mam czasu.
Ciągle chyba nie wyszłam z fazy dziecięcej wiary w gwaizdkę z nieba.
Wiem, że to nie do końca na temat, ale jakoś połączyło mi się.
Zawsze Cię czytam...... bo to interesująca rozmowa.
OdpowiedzUsuńMietek
Więc muszę pisać - nie porzuca się czytelników.
UsuńAnia, no musisz...
Usuńostatnio nie komentuje ale czytam ) i podziwiam cie bardzo z tym wydawnictwem.
OdpowiedzUsuń